Archiwum strony

Małysz ojcem chrzestnym

Krwisty | 18.9.11 | 0 komentarze

18 września 2011, 15:19

W dniu wczorajszym nasz najlepszy skoczek narciarski, a teraz kierowca rajdowy, został ojcem chrzestnym wozu strażackiego. W rodzinnej Wiśle na placu Hoffa odbyła się impreza, w której uczestniczyli strażacy wraz z samochodami, oficjele, księża i sam Adam Małysz. Nowiutki wóz strażacki otrzymał na cześć Orła z Wisły imię „Adaś” i trafił do jednostki OSP Wisła Centrum. Maszyna, a jest to Mercedes-Benz Atego 1329 AF, kosztowała grubo ponad sześćset tysięcy złotych.

Adam od dziecka uczestniczył w „życiu” tamtejszej OSP, o czym opowiadał do kamer tata Adama, Jan Małysz, a także sam mistrz nart:

- Mogę przyrzec, że zawsze będę pomocny, jak samorządy zawiodą. Obiecuję, że „Adaś” nie zginie i dziękuję, że taki honor mnie dosięgnął, że mogę być ojcem chrzestnym wozu strażackiego – przemawiał Małysz.

- Pamiętam, od dziecka brałem udział w różnych zawodach strażackich. Byłem z tymi strażakami, jak nieobecny ciałem, to zawsze duszą. Myślę, że zawsze będę – zakończył Adam.




Tyle w części oficjalnej tego wpisu. Opowiem Wam, jak to wszystko wyglądało od zaplecza.

Dostałem nagle rano telefon od Grandy, że Adam w galerii będzie udzielał na żywo wywiadu dla TVN.
W kilka chwil siedziałem już za kierownicą mojej czerwonej strzały i gnałem do Wisły. Jednak po drodze zatrzymał mnie dwa razy szlaban, ponieważ jakiś pociąg bezczelnie
sobie jechał (jakby nie wiedział, że się spieszę) i robił to tak powoli, że krew zalewała krwistego i innych kierowców.
Gdy tylko się uwolniliśmy, drogę zajechał nam traktorek, który z oczywistych względów robił korek. Dostałem cynk, że Adam zaczął wywiad, a ja byłem dopiero w centrum Wisły.

Zaparkowałem, szybko wyskoczyłem z gabloty, wpadam do galerii i pytam się cichutko miłej Lucynki, czy mogę zajrzeć? Przytaknęła niewiasta, wszedłem do środka i...wlazłem w kadr kamerom TVN. W szóstej minucie i piętnastej sekundzie tego filmu można to zobaczyć.

FILM Tutaj i zza kulis TUTAJ

Wywiad trwał, zaczęto do mnie cichutko coś szeptać, machać rękoma i robić dziwne miny, także się wycofałem. Chciałem trochę większy łuk zatoczyć, by sobie popatrzeć i znowu wpadłem w oko kamery. Energiczniej mnie obmachano i już nie właziłem, by nie spierniczyć programu;-)

Granda miał lepiej, bo stał za kamerami i sobie spokojnie słuchał, ja zaś zapłaciłem za swoje spóźnialstwo czając się gdzieś za ścianą;-)
Po wywiadzie Adam był już nasz. Podpisał koszulki, pożartował i zwiał do domu.
Zakatarzone biedaczysko było i zachrypnięte okrutnie. Katar, to właśnie była jedyna rzecz, jaką przywiózł po dachowaniu w Żaganiu. Może nie jedyna, bo przywiózł także puchar za pobicie rekordu prędkości.
Nie omieszkaliśmy sobie z tym pucharem i Adamem fotki strzelić. A co? ;-)

Wróciliśmy do centrum, szybki rekonesans, ale nic się jeszcze nie działo. Granda na chwilę też do domu się ulotnił, a ja zagospodarowałem sobie czas, odwiedzając Malinkę. Co tam zastałem zobaczycie w następnym wpisie.

Wracając do tematu, to na placu Hoffa (dobrze, że nie Hofera) zaczęły się ustawiać wozy strażackie, zbierali się sami strażacy, jak i publiczność. Przyszli rodzice Adama, a jego tata Jan, aktywnie robił zdjęcia, swoim nowym aparatem (też mam na taki chrapkę). Do tej pory pan Jan miał taki sprzęt, jak mój obecny, ale się szarpnął i kupił bardziej wypasiony. Dał mi pstryknąć i potrzymać w łapach to cacuszko, a ja się jeszcze bardziej napaliłem. Czekam kiedy cena trochę spadnie. ;-)

Nagle pojawił się sam Małysz i fotoreporterzy-dziennikarze obtoczyli go kółeczkiem.
Obtaczałem i ja, by była jasność.

Po pewnym czasie mistrz wkroczył na scenę i zaczęła się część oficjalna. Był przemarsz strażaków, wciągnięcie flagi państwowej na maszt, hymn i tego typu rzeczy. Zakreślone to wszystko oczywiście ścisłym regulaminem strażackim, jaki obowiązuje podczas uroczystości przekazania nowego wozu.
Kiedy doszło do samego chrzczenia szampanem, to mistrz wydał mi się trochę zagubiony. Zapytał nawet nieśmiało, co ma teraz robić? Czy pierwsze przecinać wstęgę, czy może oblać maszynę szampanem? Wstęgę, wstęgę - krzyknęli dziennikarze. Gdyby to był statek lub przynajmniej czołg, to Adaś walnąłby tą flaszką o burtę, a tak poproszony przez organizatorów, nie walił po wozie, tylko wstrząsnął butelką i ochlapał samochód bujnym wytryskiem. ;-)

Przemawiał także krótko i obiecał, że będzie trzymał pieczę nad swoim chrześniakiem ;-)

Nie obyło się także bez występu śpiewających górali beskidzkich.
Tych samych staruszków, co tak dzielnie w szpalerze okrzyki wznosili, gdy prezydent Komorowski na pożegnanie Małysza do Wisły zawitał.
Wczoraj górale śpiewali i krzyczeli też głośno. Tylko tak jakoś mnie rozśmieszyli, bo dla jednego z nich zabrakło chyba kierpcy (wyrósł z nich?), bo w czarnych mokasynach stał.
Drugi gagatek sprawiał wrażenie, jakby się dopiero tekstu piosenki uczył, czytając z ust kolegom. Ogólnie dali show i zabawiali publikę tak boleśnie, że dało się słyszeć słowa: „Długo jeszcze?”. ;-)

Wozy strażackie majestatycznie odjechały z palcu, trąbiąc i wyjąc syrenami. Na naszego mistrza rzucił się tradycyjnie tłum kibiców, a ten dzielnie podpisywał kartki. Wywiadu udzielił dla dziennikarzy i ulotnił się na parking, gdzie....dopadliśmy go z Grandą. Łatwo nie miał, bo oprócz nas dopadło go tam przy aucie jeszcze kilku kibiców i podpisywanie kartek trwało dłuższą chwilę.

Orzeł odpalił swoje Subaru, ja włożyłem łeb w czeluść otwartego okna i pożegnałem go słowami: „Adam, my Cię jeszcze nawiedzimy. Odpowiedział ze śmiechem, że spoko i nie ma sprawy”. Odjechał burczącym samochodem, a my wróciliśmy do swoich maszyn.


Tradycyjnie pozdrawiam: Lucynę pilnującą galerii, panią z małym pieskiem co z Adasiem gaworzyła, tatę Adama i jego aparat, kolegów dziennikarzy i fotoreporterów, pana z obsługi skoczni, a także Grzegorza i jego żonę, którą miałem przyjemność poznać.

Zapraszam do obejrzenia filmów i zdjęć. Nie martwcie się, jak coś nie idzie, bo dopiero wrzucam.

Adam w galerii - FILM

Chrzest wozu - FILM część oficjalna

Chrzest wozu - Kulisy po imprezie



FOTO




Informacja własna: Robert Osak

Kategorie:


0 komentarze

Masz coś do powiedzenia? Napisz w kratce. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy napisanych przez internautów. Niestosowne komentarze będą usuwane. Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania w serwisie WinterSzus.pl. REGULAMIN KOMENTOWANIA