Archiwum strony

Jan Szturc: "W sobotę loteria, w niedzielę konkurs prawdy"

Krwisty | 18.1.11 | 0 komentarze

18 stycznia 2011, 08:02

Będąc w Szczyrku przeprowadziliśmy z koleżanką rozmowę z Janem Szturcem.
Zapraszam.



Jan Szturc był kierownikiem polskiej ekipy na zawodach FIS Cup. Po niedzielnym konkursie podsumował występy Polaków w Szczyrku, wspomniał o Pucharze Świata w Sapporo (gdzie punktowali jego trzej wychowankowie) oraz opowiedział nam, dlaczego Piotr Żyła skacze coraz lepiej, pokonując w zawodach część naszej kadry A.

Alicja Kosman, Robert Osak: Jak podsumuje pan zawody FIS Cup w Szczyrku?

Jan Szturc: Na pewno dzisiejszy konkurs był bardziej wyrównany, bo też i warunki były sprawiedliwsze. W sobotę była loteria. Nie wszyscy zawodnicy dawali sobie radę z trudnymi warunkami powietrznymi. Dziś był konkurs prawdy i ci, którzy prezentują wysoki poziom, pokazali się z bardzo dobrej strony. Na podium znalazł się Jan Ziobro, Wojciech Gąsienica Kotelnicki był 13., łącznie punktowało siedmiu Polaków, a wczoraj sześciu. Wczoraj wpadki, a właściwie fatalne warunki, mieli Dawid Kowal i Jan Ziobro. Młodsi chłopcy też różnie dawali sobie wtedy radę. Ale ogólnie występ oceniam pozytywnie.

Są już jakieś rozstrzygnięcia w kontekście walki o EYOWF?

- Po tych zawodach wyłonimy ostateczny skład kadry skoczków na EYOWF. W Libercu możemy wystawić czterech zawodników. Nie startował tutaj Klemens Murańka, ale on ma miejsce zapewnione. Najprawdopodobniej dołączą do niego Aleksander Zniszczoł, Mateusz Kojzar i Krzysztof Biegun (ten ostatni walczy z Bartoszem Gąsienicą Laskowym, ale w niedzielę to Biegun był lepszy).

Punkty podczas obu dni zdobył też kombinator norweski Stanisław Biela.

- Staszek Biela zaprezentował się dość dobrze - i wczoraj i dziś. Oby tak samo pokazał się w Libercu na skoczni, bo wiem, że dobrze biega. Są tutaj duże szanse na wysokie miejsce w kombinacji. W przyszłości Staszek powinien być dużym wzmocnieniem dla polskiej kombinacji norweskiej.

W nocy pana wychowankowie punktowali w Pucharze Świata w Sapporo.

- Pierwsze punkty w sezonie zdobyli Piotrek Żyła (który zrobił sobie prezent na 24. urodziny) oraz Rafał Śliż, który też jest moim wychowankiem. To cieszy. Konkurs w Sapporo był rozgrywany w bardzo trudnych warunkach, więc cieszą punkty. Skoki nie są jeszcze takie, jakich można by sobie życzyć, ale w Japonii problemy mieli także bardzo dobrzy zawodnicy, jak chociażby Morgenstern w pierwszej serii. Takie jest Sapporo.

Adam Małysz był piąty, ale liczył na więcej.

- Adam miał tam apetyty na 90. podium. Niestety znowu troszeczkę pechowy występ. Szczęście jakoś go opuszcza w finałowych seriach. Tak w sobotę, jak i w niedzielę, drugi skok nie był dobry. Po pierwsze, ponieważ warunki nie były za dobre, by osiągnąć dobrą odległość. Po drugie - zawodnik widzi, że nie ma dobrych warunków i to wpływa na jego występ. To było dziś widać, że zanim Adam opuścił belkę, to popatrzył na warunki. Jechał już ze świadomością, że nie jest dobrze. Stąd efekt - krótka odległość, niepozwalająca stanąć na podium. Ale oba konkursy były udanymi występami Adama., wywalczył 105 punktów.

Piotr Żyła bardzo często trenował latem w Wiśle z Adamem Małyszem. Podpatrywał mistrza?

- Tak, mieliśmy wspólne treningi z Adamem. Czasem nie mogłem być na skoczni, bo wyjeżdżałem z młodszymi zawodnikami i wtedy Piotrek trenował pod opieką Hannu Lepistoe bądź Roberta Matei. Ale nie trenowali razem tylko na skoczni, bo także i na sali. Przy grach zespołowych brakowało zawodnika, więc Piotrek był uzupełnieniem. Myślę, że tylko na tym skorzystał.

Czy Piotrek trenował tym sezonie więcej, niż w czasach, gdy był w kadrze?

- Tak, miał trochę większe obciążenia. Ale uważam, że jeszcze można je powiększyć. W ostatnim czasie więcej trenował, jeśli chodzi o dynamikę, odbicie, siłę, ale także dużo trenował wytrzymałość. Sporo biegał - miał biegi i marszobiegi w górach i nad morzem na zgrupowaniu w Pogorzelicy. Trening ogólnorozwojowy dużo mu pomógł.

Co musi jeszcze poprawić w swoich skokach?

- Piotrek musi jeszcze popracować nad odbiciem. Są jeszcze pewne niedobre nawyki. Pracujemy nad wyeliminowaniem tego. Niekiedy automatyzm zaczyna działać u Piotrka i wtedy potrafi nawiązać walkę z najlepszymi. Natomiast wiadomo, że przychodzą zawody i pojawiają się emocje, stres, chęć pokazania się, zdobycia punktów. To potem paraliżuje zawodnika. Ale myślę, że jeśli Piotrek będzie dalej tak pracować, to latem będzie należał do najlepszych skoczków w Polsce. Ma potencjał i niesamowite możliwości. Musi tylko to wykorzystać.

Piotrek trenował więcej, niż w kadrze. Czy uważa pan zatem, że kadra też powinna trenować więcej?

- Myślę, że kadra ma swój plan i go realizuje. Nie wiem, czy powinni trenować więcej na skoczni, czy bardziej przyłożyć się do treningów ogólnorozwojowych, czy siły. Trenerzy mają swoje programy. To sprawdzało się latem. Zimą oczekiwania co do kadrowiczów były większe, niż ich wyniki (może poza Kamilem Stochem). Ale zaczekajmy do mistrzostw świata w Oslo. One pokażą wszystko. Bo jak jest sukces indywidualny lub drużynowy na tak dużej imprezie, to wtedy zapomina się o słabszym sezonie.

Dziękujemy za rozmowę.


Rozmawiali: Alicja Kosman, Robert Osak

Kategorie:


0 komentarze

Masz coś do powiedzenia? Napisz w kratce. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy napisanych przez internautów. Niestosowne komentarze będą usuwane. Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania w serwisie WinterSzus.pl. REGULAMIN KOMENTOWANIA