Archiwum strony

LGP Wisła - kwalifikacje

Krwisty | 17.7.11 | 0 komentarze



17 lipca 2011, 00:30
Szum wiatru za szybą samochodu, migający, rozmyty krajobraz... co to oznacza?
Otóż krwisty sunie do Wisły, na kwalifikacje przed pierwszym inauguracyjnym konkursem Letniej Grand Prix.


Dużego natłoku samochodów nie odnotowałem. Problemu z darmowym zaparkowaniem przy drodze głównej w Wiśle Centrum, także nie miałem. Co za to miałem? Akredytację na zawody, którą w Domu Zdrojowym odebrałem z rąk tej samej blond dziewczyny, o której wspomniałem w notatce z pożegnania Adama.

Następnie bezproblemowo i bezkorkowo zajechałem pod skocznię Adama Małysza i tam niestety parkingowy zdarł ze mnie 10 złotych, wspomniał przy tym, że gdybym był działaczem i miał taką karteczkę ekstra za szybą, tobym miał wjazd za darmo.
Jednak działaczem nie jestem i raczej nie będę, także dycha odleciała niczym skoczek, który dostał pod narty.

Na parkingu spotkałem znajomego naczelnego dziennikarza z bratniego portalu, który mnie miło powitał. Z tego miejsca serdecznie go pozdrawiam. ;-)

Potem szybko zlustrowałem ochronę, następnie namiot prasowy, a w nim: znajomi dziennikarze, profesjonalni kucharze (catering Hotel Gołębiewski), przepyszne polędwiczki w alkoholu, które polecił mi Pan Tomasz F. (dzięki Tomku) i sam Walter Hofer ojcowskim uśmiechem witający przybyłych.

Morał? Namiot na piątkę, pełno stanowisk z komputerami, ale chyba trochę krótszy niż w tamtym roku.

Spotykam Grandę, lecimy coś nakręcić za terenem skoczni, jednak nic nam z tego nie wychodzi, gdyż koncentracja tego dnia, bynajmniej u mnie jest w proszku i gadanie do kamery sprawia mi mentalny ból.

Stronę sportową kwalifikacji opisaliśmy z Andrzejem Mysiakiem na stronie głównej tego portalu i rozwodzić się tu nie zamierzam.

Co mnie ujęło w kwalifikacjach?

Nie spodziewałem się na samym początku tego, że przyjdzie więcej niż kilku kibiców. Przyszło więcej niż kilku i to jest dobry prognostyk na zbliżający się konkurs.

Wyciąg funkcjonuje normalnie i jak na razie wwozi wartko na samą górę tyłki skoczków i trenerów.

Japońska drużyna rozgrzewa się grając w baseball - mają małą piłeczkę i wielką rękawicę.

Polska drużyna gra tradycyjnie w nogę - robią kółeczko i jedną ofiarę dają do środka. Ofiara biega od jednego, do drugiego i próbuje piłkę sobie kopnąć. Fajna zabawa, tylko ryzyko, że dostanę piłką w aparat, jest nad wyraz duże.

Po dwóch seriach treningowych i kwalifikacjach oraz licznych wywiadach ze skoczkami czekamy z ekipą dziennikarzy na trenera Kruczka. Czekamy długo, aż pojawia się uśmiechnięta postać i wiemy, że już jest nasz. Wałkujemy, maglujemy i po bólu.

Zabieramy się samochodami pod amfiteatr, w którym odbyć ma się uroczyste rozdanie numerków startowych. Razem z wesołą grupą idziemy tam i trzymamy w rękach flagi. Czasem coś skandując pod nosem i śpiewając (raczej głośno wyjąc, prawda Granda? );-)

W amfiteatrze zbierają się najlepsi skoczkowie, a pan prowadzący ma problemy z mikrofonem, co demonstracyjnie pokazuje swoim współpracownikom od nagłośnienia.

Skoczkowie ubierani są między innymi przez Apoloniusza Tajnera. Ubierani w koszuli z numerkami oczywiście.

Trybuny pełne, bo za darmo, to amfiteatr pęka w szwach. Po dekoracji Kamil gdzieś mi się roztopił i wyparował, to pognałem za skoczkami z Austrii. Gnałem ich z kamerą, aż do busa, do którego upakowali się ładnie i składnie. Nie gnałem ich sam, gonił cały tłum.

Potem musiałem się "odstawić" Grandzie i poszliśmy na kebaby...


Tyle na dzisiaj. Jutro konkurs i ponowny wyjazd.

Pozdrawiam. Filmy dodam sukcesywnie.

FOTO

Wywiad z Kamilem Stochem


Wywiad z Łukaszem Kruczkiem


Rozdanie numerków startowych




Informacja własna.

Kategorie:


0 komentarze

Masz coś do powiedzenia? Napisz w kratce. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy napisanych przez internautów. Niestosowne komentarze będą usuwane. Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania w serwisie WinterSzus.pl. REGULAMIN KOMENTOWANIA