Archiwum strony

Trening kadry w Wiśle

Krwisty | 9.6.10 | 0 komentarze

9 czerwca 2010, 01:40

Miałem zamiar napisać coś sztywnego, typu: "Dzisiaj odbył się trening kadry A" itp...


Tylko, skoro to jest blog i to w dodatku mój własny, to konwencję pisania na dziś wybieram bardziej wyluzowaną.
Przejdę od razu do rzeczy, by Was nie zanudzać...

Pojechałem, wpadłem, przybyłem dzisiaj rano do Wisły, gdyż moje krwiste usposobienie nie pozwoliło mi odpuścić takiej gratki, jak trening kadry.

Wjeżdżam pod skocznię, a tam czeka już na mnie "warujący" od bladego świtu kolega "Granda". Z bladym świtem, to oczywiście przesada lekka he he
Przybijamy piątkę i szybciutko kierujemy nasze dyliżansy na parking skoczni. Wyłazimy z karoserii i od razu co widzę? Prezesa Wąsowicza zarządzającego ruchem pracowników na skoczni!

Otóż spieszę z informacją, że przeciwstok się trochę osunął z powodu ulewnych deszczy. Robotnicy wcześniej kładli izolację pod trawę i nie zdążyli ubić dobrze ziemi, a tu jak gruchnęły ulewy, to i wszystko popłynęło z deka w stronę igelitu.

Następnie widzimy jak przybywa Kamil Stoch i sam Adaś "Wielkim" zwany. Też obydwaj maszerują zobaczyć, co się z tym przeciwstokiem dzieje?
Ja i nad wyraz wesoły Granda podajemy obydwu panom tradycyjną grabę.
Po oględzinach przeciwstoku (nie mylić z przeciwStochem), Kamil i Adaś witają się z przybyłymi: Łukaszem, Robertem, Hanu itp.
A my z Grandą dawaj za nimi, bo przecież trza coś popstrykać. Granda zabezpieczył się lepiej ode mnie i oprócz aparatu wziął ze sobą kalendarz z kadrą na 2010, zdjęcie, oraz złoty pisak. Nazbierał autografów, co widać na fotach. Pogadaliśmy miło z Adamem, z Hannu też troszkę i tak aż do rozgrzewki. A rozgrzewka mianowicie wyglądała tak: naciąganie, rozciąganie, podskakiwanie i ogólne ruszanie wszystkimi członkami ;-)
W międzyczasie Maciej Maciusiak ciekawie przedstawił mi swoją pracę, co też dla Was uwieczniłem.
Po tym całym rozruchu przyszła pora na wjazd na skocznię. Wbiłem się Łukaszowi Kruczkowi na siedzenie i pojechaliśmy wyciągiem razem. Jechaliśmy, jechaliśmy, gadaliśmy, aż tu nagle Hop!!! Łukasz wyskoczył z siedzenia i spadając wylądował zgrabnie jakieś 2,5 metra niżej. Tym samym skrócił sobie drogę do gniazda trenerskiego, a na mnie spojrzał tylko szelmowsko. Ja jednak nie odważyłem się skoczyć, ponieważ grawitacja skuteczniej i drastyczniej postąpiłaby z moim grubym cielskiem. Dojechałem na górę i poczekałem na Piotra Fijasa, który zabrał mnie na wieżę sędziowską i tam długo i soczyście opowiadał o skokach (oczywiście w przerwach między ocenianiem każdego skoku).
Spytacie gdzie był wtedy Granda? Ano pstrykał foty na dole, jak się potem okazało w nie tym formacie, co trzeba he he.
Cholernie gonił mnie czas i nie mogłem błogo dotrwać do końca treningu, lecz wiele skoków udało mi się dla Was zarejestrować.
Na końcu przybiłem na dole piątkę na pożegnanie serwismenowi i Adasiowi, a z szanownym Grandą "zarzuciliśmy na ruszt", on oscypka, a ja Pepsi.

FOTO


Informacja własna Robert Osak ;-)

Kategorie:


0 komentarze

Masz coś do powiedzenia? Napisz w kratce. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy napisanych przez internautów. Niestosowne komentarze będą usuwane. Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania w serwisie WinterSzus.pl. REGULAMIN KOMENTOWANIA