Archiwum strony

Subiektywne twory z lisiej nory: Kraj Tysiąca Jezior

Czarnylis | 13.3.13 | 13 komentarze

Po MŚ Latający Cyrk Waltera Hofera zawitał do Skandynawii na serię tradycyjnych konkursów, które kiedyś próbowano nawet połączyć i stworzyć turniej, będący konkurencją dla T4S. To się Skandynawom nie udało, bo udać się nie mogło. T4S jest jeden, jedyny i wszystkie inne wynalazki turniejopodobne nigdy nie będą miały tak dużej rangi i wielkiego prestiżu.




Za nami fińska część skandynawskiej trasy koncertowej. Fińskie skoki przechodzą kryzys większy niż finanse na świecie i żaden z zawodników Suomi nie liczy się w walce o czołowe pozycje, i choć te słowa jeszcze parę lat temu zabrzmiałyby jak totalny kretynizm, Finowie cieszą się już z awansu jednego skoczka do drugiej serii, co jak na kraj o bogatych skokowych tradycjach jest sytuacją tragiczną.

Sytuacja obecna Finlandii jest straszna, lecz wielu skoczków z tego kraju kiedyś tworzyło historię.
Nadal za najlepszego skoczka w historii uznaje się pewnego Fina, którego nie tyczyły się prawa ciążenia i który latał na nieosiągalnych dla innych poziomie.

Niestety dla Mattiego Nykaenena, forma sportowa szła w parze z hulaszczym trybem życia i teraz 50-letni Nykaenen wygląda przynajmniej na 65 wiosen i na koncie ma liczne urlopy w zakładach zamkniętych.
Sławny Fin w swoim życiu robił co mógł, by coś się działo, by nudy nie było i trzeba uczciwie powiedzieć, że cel osiągnął. Po pięknej karierze sportowej Matti postanowił sukces uczcić alkoholem i ten bal trwał latami, aż w końcu medale przepił, czwartą żonę próbował zabić nożem, śpiewał w remizach, a nawet został striptizerem.

Nieźle, prawda?

Życie Mattiego zawsze było intensywne i szybkie, dlatego 50-letni Fin wygląda niemal jak starzec, ale również dzięki tej intensywności, my zawsze będziemy o nim pamiętać, bo jest postacią cokolwiek barwną.
Czyż już nie zapomnieliśmy o grzecznym Jensie Weissflogu?
Chyba tak.
Ale Matti zapomnieć o sobie nam nie daje.

W tym sezonie padł długowieczny rekord Nykaenena w ilości zwycięstw w PŚ, a sprawcą tego wydarzenia jest nadal młody i młodo wyglądający Austriak o dość swojskim imieniu - Gregor. Nowy rekordzista jest postacią kontrowersyjną w polskim internecie i ma tylu zwolenników, co tzw. "niesympatyzujących", jednak Schlierenzauer w porównaniu do człowieka, który go wystartował w poniedziałek jest aniołem bez wad i pewnym kandydatem na świętego.

Kiedy zobaczyłem kto trzyma chorągiewkę przed skokiem Gregora dotarła do mnie symbolika tego zdarzenia. Oto stary mistrz, nadal dzierżący tytuł najlepszego skoczka w historii, namaścił i pobłogosławił swego następcę, zawodnika który odebrał mu jeden z jego rekordów i który, jako jedyny z obecnie skaczących ma szansę na zmierzenie się z jego własną legendą.

Jednak by zrównać się w osiągnięciach z Latającym Finem, Gregor musi jeszcze długo robić to, co Matti robił na skoczniach - wygrywać.

We wtorek zrobił mały krok, by móc usiąść na tronie obok Fina.

Zaklepał sobie Kryształową Kulę.

Gregor Schlierenzauer zdobył w tym sezonie swój drugi PŚ i uczynił to dosyć swobodnie. Jego przewaga nad rywalami była spora już na przełomie roku i gdzieś w połowie sezonu było jasne kto odbierze w Planicy szklaną zabawkę.

To tyle jeśli chodzi o dwie sławy tego pięknego sportu.

Finlandia jest przykładem kraju w którym można uprawiać skoki narciarskie bez wysokich gór. W tym państwie przeważają niziny i to, z czego Finlandia słynie oraz z czego przybrała swoją drugą nazwę.
Jeziora.
Wycofujące się lodowce zostawiły na tym kawałku Skandynawii pamiątki w postaci 60 tyś. jezior (!) i kraj ten zwany jest całkiem słusznie Krainą Tysiąca Jezior. Finlandia ma jednak coś, co narciarstwu służy.
Ma surowy i zimny klimat, w którym śnieg jest czymś oczywistym przez pół roku.

Skandynawski kraj ma też coś, co powoli staje się ewenementem. Ma skocznie, których klasyfikacja rozmiarowa każe je nazywać dużymi, jednak są to skocznie jakby z innej epoki, skocznie dla których powinna być osobna nazwa, skocznie duże-mniejsze.

Właśnie takie skocznie mamy w Lahti i Kuopio.

Skokowy świat dąży do coraz dłuższych lotów i takie obiekty jak te fińskie są niemal perełkami w kalendarzu PŚ. Lahti o punkcie konstrukcyjnym umiejscowionym na 116 metrze i skocznia w Kuopio, która ma punkt K na 120 metrze, a HS to tylko 127. Nie znam innej skoczni dużej z tak małą różnicą między punktem K a HS i może dzięki temu rywalizacja przypominała konkursy na skoczni normalnej, gdzie jest ciasno, a awans o wiele pozycji nie jest niczym niezwykłym.

Na takiej skoczni wygrać różnicą prawie 11 punktów to jest coś. To jest wyczyn zarezerwowany tylko dla zawodników w wielkiej formie, zawodników którzy wyprzedzają resztę stawki o dwie długości.

Takim skoczkiem jest obecnie Kamil Stoch.

Nasz zawodnik osiągnął maksa wtedy, kiedy było to najbardziej potrzebne, czyli na MŚ i tę formę trzyma nadal w garści, niczym najsłodszy skarb. Jednak mimo tej świetnej formy i dominacji w treningach, czegoś w Lahti zabrakło.

Stuprocentowy faworyt miał być może gorszy dzień i niestety wykorzystali to rywale wyprzedzający Kamila w klasyfikacji generalnej, a także Richard Freitag, który po niedzielnym konkursie zjawił się tuż za plecami skoczka z Zębu i mimo dobrego 5 miejsca, przestaliśmy mówić o podium PŚ i zaczęliśmy się oglądać za plecy Kamila.

Kuopio pokazało, że niepotrzebnie ponieważ "Rysiek" to co odrobił w niedzielę, stracił z nawiązką we wtorek.
Jednak Niemiec nie jest osamotniony, bo we wtorek do Kamila stracili wszyscy i znów pojawiła się nadzieja na podium w Planicy, choć o to będzie piekielnie ciężko, ponieważ Anders Bardal i Severin Freund broni nie składają i cały czas są w czołówce, a szans na odrobienie strat coraz mniej, bo sezon nieubłaganie zbliża się ku końcowi.

Na fińskich skoczniach Piotrek Żyła postawił na ten sam schemat w obu indywidualnych konkursach. Najpierw skok dający prawo startu w drugiej serii, lecz w trzeciej dziesiątce, a później atak i poprawa o 10. pozycji. W sumie w tych dwóch konkursach wesołek z Wisły poprawił się o 20. miejsc w drugich seriach!

Zaprawdę hollywoodsko i tak jak na króla internetu przystało.

Maciek Kot postawił na film z gatunku dramatu bez happy endu. Najpierw bardzo dobry występ w Lahti i miejsce 6., a później katastrofa w Kuopio. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że scenografia (czytaj wiatr) nie była dla Maćka łaskawa i dołożyła sporą cegiełkę do marsowej miny ambitnego skoczka.

Dawid Kubacki i Krzysiek Miętus toczą rywalizację głównie między sobą i idą łeb w łeb. Po Lahti, Krzysiek wskoczył do "klubu stu" i na moment wyprzedził Dawida w klasyfikacji generalnej. Na ripostę Kubackiego długo czekać nie musieliśmy i już w Kuopio Dawid znów wysunął się przed Miętusa.
Obu panom forma nieznacznie faluje, lecz ciężko sobie wyobrazić konkurs drużynowy bez jednego z nich.

O ile pierwsza trójka do drużyny jest oczywista, to ten czwarty jest wyłaniany właśnie z wyżej wymienionej dwójki. Obaj zawodnicy mają tego świadomość i o swoje walczą z podobnym skutkiem.
Do drużynówki w Lahti wybrany został Krzysiek Miętus i wybór Łukasza Kruczka był uzasadniony, choć jak to w przypadku polskiej społeczności internetowej, dość kontrowersyjny. Konkurs pokazał jednak, że trener postawił na dobrego konia, Krzysiek nie zawiódł i mogliśmy się cieszyć z miejsca na podium.

Przed drużynówką doszło do niespotykanej sytuacji. Po raz pierwszy w historii niektórzy bukmacherzy płacili najmniej za wygraną Polski, przez co uważali naszych skoczków za faworytów.

I choć za bukmacherskie typy miejsc się z góry nie przyznaje, to zdanie buków znikąd się nie bierze i Polacy na bycie faworytem musieli zasłużyć.
Bukmacherzy jednak także się mylą (zwłaszcza w skokach) i Polacy pierwszego triumfu w PŚ nie odnieśli, lecz trzecie miejsce wiąże się z pokonaniem dwóch potęg (Austrii i Słowenii) i dlatego podium należy i trzeba cenić.
Jakby nie było w PN jesteśmy dopiero piątą siłą i każde pudło to nasz sukces.

Łukasz Kruczek to człowiek, który ostatnimi czasy zbiera pochwały, lecz nie jest on nieomylny. Trener pomylił się co do Stefana Huli.

Sympatyczny skoczek ze Szczyrku wypadł zdecydowanie najgorzej z naszej kadry i chyba nie ma sensu dalej go maltretować występami w PŚ, tym bardziej, że w obiecującej formie jest Krzysiek Biegun, który zrobił wielkie postępy i przebojem został liderem chłopców Roberta Matei, aczkolwiek zadanie miał ułatwione ponieważ Olek Zniszczoł, Klimek Murańka i Bartek Kłusek zjechali z formą w dół tak szybko, że kolejka górska to przy tym pikuś i ich obecna forma jest mocno niepokojąca.
Przykro patrzeć jak nasi chłopcy dostają baty w PK.

Chciałbym wierzyć w to, że sztab preferuje system norweski i dopiero po 20 urodzinach chłopaki zaczną coś znaczyć w PŚ, bo nic innego kibicowi nie pozostaje. Widocznie Polacy muszą dojrzeć do sukcesów i osiągać je krok po kroku.

Teraz pora na tradycyjne podsumowanie cyfrowe.

Puchar Dwóch Skoczni Fińskich Dużych-Mniejszych, zdobyli Niemcy, ale inaczej być nie mogło skoro bez najmniejszych wątpliwości wygrali drużynówkę i jeden konkurs indywidualny, a punkty zdobywają, że się tak wyrażę, gromadnie.

1. Niemcy 730
2. Norwegia 629
3. Polska 542
4. Austria 404
5. Japonia 387
6. Słowenia 251
7. Czechy 137
8. Finlandia 50
9. Szwajcaria 47
10. Rosja 39
11. Francja 18
12. Bułgaria 8

13. Estonia 5

Niemcy i Norwegowie gonią wytrwale Austrię w Pucharze Narodów i po raz pierwszy od wielu lat możemy mieć innego zwycięzcę w tej klasyfikacji niż kraj znad Dunaju. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w 2004 roku!
Szmat czasu.

Strata Norwegów jest już naprawdę symboliczna i jeśli tendencja się utrzyma, to hegemonia Austrii zostanie przerwana, a kto wie czy do skóry Austriakom nie dobiorą się także Niemcy.
Można powiedzieć - nareszcie, bo austriacka dominacja już wszystkim się znudziła.

Klasyfikacja PN
1. Austria 4866
2. Norwegia 4834
3. Niemcy 4698
4. Słowenia 3681
5. Polska 2644
6. Japonia 1802

Może się powtarzam, ale bardzo mocna w środkowej części sezonu Słowenia nadal dołuje. Jej sytuacja w PN jest jednak tak samo stabilna, jak Polski i różnice punktowe są już tak duże, że ze 100% pewnością można powiedzieć, że Słoweńcy skończą na 4. miejscu, a Polska na 5.

Pora na cytat, a w obliczu wygranej Kamila nie mogłem znaleźć innego autora Cytatu Tygodnia niż sam zwycięzca. Oto, co powiedział tuż po wygranej dla Skijumping.pl:

"Mam nadzieję, że to nie jest ostatnie zwycięstwo w tym sezonie [...]"

Podejrzewam, że taką samą nadzieję ma każdy kibic skoków w naszym kraju, zresztą nadzieję uzasadnioną i opierającą się na mocnych fundamentach.
Przed nami końcówka sezonu, ale jest jeszcze o co walczyć, a forma Kamila wybitna.

Opuszczamy Kraj Tysiąca Jezior i przenosimy się na drugą stronę Skandynawii, do Norwegii, kolebki królewskich skoków narciarskich, gdzie na trybunach można spotkać nawet króla Haralda, a skoki narciarskie (i biegi) są tam świętością.
Mimo, że na trybunach w Finlandii pustki nie było (a być mogła, bo dla kogo Finowie mieli przyjść?), to w Kraju Wikingów można spodziewać się większych tłumów i dużo większego zainteresowania.
Cóż... inny kraj, inne obyczaje.

Czarnylis: informacja własna

Kategorie: ,


13 komentarzy:

  1. Stefana w Norwegii zobaczymy, zresztą to nie jest żadne zaskoczenie. Finał PK jest w Rosji czyli pewnie Biegun i Ziobro mieli już załatwione wizy, bilety i nie chciano tego tykać. Ale na Planice roszady muszą być.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super felieton wyszedł ponownie " z lisiej nory " :D
    Najbardziej mnie rozbawił do łez fragment o Nykaenenie :)))hahah faktycznie wygląda na o wiele starszego w pierwszym momencie jak go pokazali na wieży zastanawiałam się kto to jest ....kto puszcza Gregora przy bliższym pokazaniu jego oblicza już wiedziałam kto to matko ale się postarzał.To smutne i przykre co on zrobił ze swoim życiem.
    Zastanawiam się dlaczego trener ciąga po zawodach Stefana liczy na jakiś cud? może, nie wiem...owszem bywały lata, że Stefan bardzo pomagał w drużynie i skakał b.dobrze ale w tym sezonie wyraźnie mu coś nie idzie.
    Natomiast nie moge pogodzić z się z różnymi wyzwiskami pod jego adresem oczywiście wiadomo gdzie to można czytać ludzie musza wylać swoją żółć za wszelką cenę tylko dlaczego na chłopaka, którego trener wystawia na zawody? Mało tego 5 miejsce Kamila w Lahti uznawano jako porażkę a tytuł MŚ za fart.......ile trzeba mieć rozumu a raczej go nie mieć, żeby pisać takie brednie nie ogarniam tego.
    Zamiast się zwyczajnie i po ludzku cieszyć, że mamy Polaka Mistrza Świata i cały czas jest jednak w czołówce w PŚ to kazali mu kończyć karierę.
    A jeden napisał, że nie po to tracił tyle czasu i oglądał zawody żeby Kamil zajał tylko piąte miejsce.....tylko ? na głowę chyba spadł ten gość.
    Szkoda słów na internetowych trolli.
    Gdyby początek sezonu był udany to podejrzewam, że Kamil rozwalił by cały system i był by nie do pokonania bo to co pokazał już w ostatnim konkursie jak wygrać i zdemolować odległością rywali w pierwszej serii to fakt iż jest w doskonałej formie ale w sporcie jak w życiu nie wszystko czasami pasuje do siebie i jest tak jak sobie to planujemy.
    Kto by pomyślał, że po tak nie udanym początku sezony będziemy mieć Mistrza Świata i pierwszy medal w drużynie.
    Fajnie, że wszyscy pokazali jaka jest ich prawdziwa moc i potencjał.
    Szkoda, że sezon zbliża się do końca.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Emil
    Też tak myślę, że Stefan w Norwegii wystartuje. Jednak na Planicę bardziej zasłużył Biegun, bo chłopak zrobił kolosalne postępy, a także niemal od razu "poczuł" loty.

    Może być jednak tak, że w Oslo Stefan znajdzie się na, powiedzmy, 28 miejscu i kadra na Słowenię się nie zmieni.

    @Dona
    Wśród internautów są nie tylko ludzie, ale także hieny i nic z tym za bardzo się nie da zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja trochę stanę w obronie tych "hien". Oprócz kilku nieuleczalnie chorych (mamy paru na forach, są też młode osoby, które jeszcze nie potrafią pisać sensownie, nie mają wyrobionego zdania, poglądu, podejścia. Wchodzą, by zaistnieć głupim tekstem, czy kontrowersyjnym stwierdzeniem (niczym hiena).

    Jednak po czasie nabierają ogłady i zaczynają sensowniej pisać. Poznają zdanie bardziej rozumnych i doświadczonych kibiców, podejmują z nimi konstruktywną polemikę (ucząc się jednocześnie) i ogólnie krzepną. Nasza w tym rola z racji wieku i doświadczenia, by pokazać im inne podejście do sportu, do skoków, do zawodników. To my starzy użytkownicy forów, zaprawieni w bojach słownych, argumentach i dyskusjach, wskazujmy im światełko w tunelu. Większość młodych na pewno się po latach nauczy kultury kibicowania.

    Oczywiście mowa o tych, których da się wyleczyć, bo tych nieuleczalnych młodych i starych, co robią bajzel, to jedynie odizolować się powinno. Wiecie o czym piszę bardzo dobrze. ;-)

    Felieton ciekawy, a Artur też "krzepnie" bardzo szybko, jako felietonista WS . Tak trzymać. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. @Robert
    Masz rację. Jest spora grupa "nowych", która zachowuje się jak chorągiewka na wietrze i widzi skoki jedynie w kolorach białym i czarnym.
    Masz też rację, że starzy wyjadacze mają tu swoją rolę i przez swoje zdanie, sposób pisania, kształtować i rozwijać tych młodych.
    Nawet przypomniał mi się pewien wiersz Jana Rybowicza, który jest adekwatny do sytuacji.

    "Jestem drogowskazem,
    który nie może ruszyć w drogę,
    którą pokazuje.
    Jeżeli ruszę nią,
    kto za mnie wskaże kierunek tym,
    którzy nadchodzą?
    Młodzi, wciąż nowi?
    Próbowano odwracać mnie wielokrotnie,
    abym wskazywał mylną drogę
    nadchodzącym.
    Ale jestem jak słonecznik.
    Pokazuję wciąż ten sam kierunek:
    wciąż ku słońcu!"

    Nie wszystkich jednak można ukształtować. Całkiem niedawno, Józek Sibek, czyli siła spokoju, nie wytrzymał podczas próby nawiązania dyskusji z trollem186, kiedy ten troll nazwał Józka idiotą, bo przy pomocy statystyk Józek pokazał dobitnie, że troll się myli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem o czym mówisz czytałam tę całą wymianę zdań.
      Nawet najspokojniejszy człowiek na świecie może zostać wyprowadzony z równowagi.
      I o tyle o ile dawno temu poparłam 186 odnośnie NS tak dziś jestem pewna, że na żadne poparcie nie zasługuje.
      Mógł by jeszcze zyskać jakąś nić sympatii gdyby tak jak publicznie nazwał józka równie publicznie napisał zwyczajnie i po ludzku "przepraszam nie chciałem lub przepraszam poniosło mnie nie miałem racji " ....
      Nigdy nic takiego z jego strony nie miało miejsca i nie ma na co liczyć.

      Usuń
    2. @Czarnylis nawet zdarzyło mi się przeczytać na SJ trochę tych komentarzy, o których mówicie. Miałem już się odezwać, ale ugryzłem się w palec dotykający klawiatury. Pomyślałem: "Nie moje piekiełko" i spokojnie zająłem się jakimś newsem. ;-)

      Usuń
  6. @krwisty. Bywasz często w okolicach ATH? Bo tam troll186 studiuje :) Uważaj bo możesz się na niego natknąć, a od niego głupota aż kipi i może zarażać drogą kropelkową :)On potrafi wyprowadzić z równowagi absolutnie każdego, nawet święty Franciszek, czy obecny papież Franciszek by przy nim zostali wyprowadzeni z równowagi :) Najlepsze u niego jest to że jest dyskusja na powiedzmy 50 postów na dany temat, piotr186 kontra cała reszta czyli od 2 do 5 użytkowników, i jest wymiana zdań do czasu aż ktoś (w sensie nie piotr tylko ktoś inny), zada nokautujący cios w postaci wyliczeń, PDFa, wypowiedzi, czy innego niepodważalnego linka. Wtedy znika. A kiedy się próbuje go spytać dlaczego znikł to odpowiada "z idiotami nie gadam". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Emil Czasem bywam, ale nie często. Jak będę, to zabiorę maskę
      p-gaz, gdzieś mi z wojska jeszcze została. A może nawet OP1? Wiesz, nie chcę wchłonąć 186 bakcyli głupoty ;-))

      Usuń
  7. @Czarnylisie
    Fajny artykuł, ale nie byłabym sobą.... trochę chyba zapatrzyłeś się na konklawe. Nykenen namaścił i pobłogosławił swojego następcę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Gina
      Jeśli się zapatrzyłem to raczej nieświadomie bo kto stanie (czy stoi) na czele tej korporacji interesuje mnie raczej średnio ;)
      Niemniej użycie tych słów było dość adekwatną metaforą do poniedziałkowego zdarzenia i słowa te napisały mi się "automatycznie".

      Usuń
    2. @Czarnylis - "korporacji" - trafione w sedno ;-)

      Usuń
  8. Rozmowa z Piotrusie przypomina rozmowę ze ścianą, nieważne ile argumentów użyjesz on i tak wie swoje i koniec. Swoją drogą chłopak lubi swoisty "masochizm forumowy" zawsze ma odmienne zdanie od ogółu. Przez kilka sezonów bronił Kruczka kiedy to nic nie zapowiadało sukcesów, a kiedy te przyszły twierdzi, że Kruczek jest słaby, Stoch to przeciętniak itd., pokręcona logika. Co najciekawsze on wierzy w to co pisze, są zwykłe trolle, które tworzą głupoty tylko po to, aby sprowokować innych, wiedząc, ze to co piszą to zwykłe bzdety, ale nie nasz Piotruś. Specyficzny gość.

    Co do konkursu w Kuopio to Stoch pokazał, że MŚ to nie był przypadek i udowodnił, że potrafi wygrać z presją. Piotrek znów słaby w 1 serii i świetny w 2, pokazuje ,że śmiało może walczyć o miejsca okolicach 5 miejsca, tylko potrzeba 2 dobrych skoków. Pech Kota, silny wiatr w plecy na buli i brak awansu, a szkoda bo w formie jest dobrej.

    OdpowiedzUsuń

Masz coś do powiedzenia? Napisz w kratce. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy napisanych przez internautów. Niestosowne komentarze będą usuwane. Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania w serwisie WinterSzus.pl. REGULAMIN KOMENTOWANIA