Archiwum strony

Andrzej Wąsowicz - Mówienie, że jesteśmy nieudolni, krzywdzi wielu ludzi

Krwisty | 20.4.13 | 10 komentarze

Nie przemijają echa kontrowersyjnej decyzji FIS o odsunięciu Wisły z kalendarza Pucharu Świata. Po pierwszych ocenach "na gorąco", zaraz po debiutanckim konkursie PŚ w Wiśle, przedstawiciele FIS dobrze wypowiadali się o całym wydarzeniu.  (Czytaj TUTAJ)


Jednak niedawno zmienili zdanie, ku zaskoczeniu polskich kibiców, a jeszcze bardziej naszych działaczy.






"Organizatorzy wszystkich konkursów wiedzą, że po tym, jak zawody odbywają się pierwszy raz, przeprowadzana jest analiza, zanim ponownie trafią one do kalendarza. Po to właśnie został sporządzony katalog kryteriów, które trzeba spełnić. 
Po tej analizie, komitet stwierdził, że tylko w wyjątkowych przypadkach i przy bardzo dobrej organizacji, przyzna termin w kalendarzu. 
Wisła w kilku zakresach - logistyka i infrastruktura - spełniała tylko minimalne standardy. 
Dbamy o to, by nasz produkt był na bardzo wysokim poziomie, a nie byliśmy zadowoleni z tego, jak to wyglądało w Wiśle, która ma ograniczoną infrastrukturę. Było również kilka zaniedbań typowo organizacyjnych i związanych z produkcją telewizyjną. W tym ostatnim przypadku związane jest to z kłopotami z prądem. Nie będę wymieniał szczegółowo minusów. Organizatorzy otrzymają od nas szczegółowe wyjaśnienie" - mówił mediom dyrektor PŚ Walter Hofer. 



Niepocieszeni  tą  oceną Hofera są nasi działacze, prezes Apoloniusz Tajner, a jeszcze bardziej dyrektor skoczni w Wiśle Malince i prezes Śląsko-Beskidzkiego Związku Narciarskiego, pan Andrzej Wąsowicz. Szef  skoczni Malinka i organizator minionego PŚ w Beskidach, tak ocenia całą sytuację dla Przeglądu Sportowego. 

Jesteśmy zaskoczeni. Po styczniowych zawodach rozmawiałem z dyrektorem Pucharu Świata Walterem Hoferem, który wówczas nie zgłaszał żadnych uwag. (...) 
Mówi się, że za małe zaangażowanie finansowe, że źle to wszystko zostało pokazane w telewizji, że brakowało prądu i trzeba było stosować agregaty... Nie wiem, jaki to ma wpływ na poziom zawodów. 
A już stwierdzenia, że wszędzie było widać niskie zaangażowanie finansowe, zupełnie nie rozumiem. Nie zostawimy tak tej sprawy. 
Będziemy czekać na pisemne uzasadnienie, bo te wszystkie przesłanki póki co nie mają charakteru oficjalnego. Domysłów jest dużo. Nie ukrywam, że - jako członek komitetu organizacyjnego - nie bardzo byłem zadowolony, że konkurs w Wiśle odbywał się w środę. 
Malinka to trudny logistycznie obiekt i ciężko w środku tygodnia ściągnąć na niego ludzi. Nie mamy nic przeciwko Zakopanemu, ale mówiłem oficjalnie, że chcielibyśmy też spróbować w piątek czy sobotę. W styczniu jednak wszyscy powtarzali, że się udało, że publiczność dopisała, choć oczywiście mamy też świadomość popełnionych błędów - mówi prezes.

Zapytany o błędy organizacyjne, Wąsowicz wymienia:
 Nie do końca sprawnie działała ochrona, która doprowadziła do kilku nerwowych sytuacji, a to wszystko było obserwowane przez działaczy FIS-u. Musieliśmy też jeden pas drogi na skocznię przeznaczyć wyłącznie dla kibiców, bo w dalszym ciągu nie ma tam chodnika. Nie bez znaczenia były nieładne zdarzenia w hotelach (mówiło się o kradzieżach - dop. red). I tak to wszystko zebrało się w całość... Za pogodę już nie możemy odpowiadać. Mówiło się, że wiało i było loteryjnie, ale na północy Europy ciągle wieje i konkursy są wypaczane. Oby to nie był powód tej decyzji. Nie rozumiem tego i jestem zniesmaczony, że nie ma nas w terminarzu. 
(...)Cóż... Szwedzkie Falun będzie w przyszłości organizatorem mistrzostw świata, a nie było go w kalendarzu i może znalazło się tam naszym kosztem - kontynuuje dyrektor skoczni.

(...)Znam FIS od bardzo dawna i pamiętam, ile trzeba było walczyć, żeby zacząć otrzymywać prawa do organizacji chociażby Pucharu Kontynentalnego czy FIS Cup. Robiliśmy na rzecz FIS-u te imprezy, a są one z natury deficytowe. 
Rozumiemy oczywiście ten mechanizm, że aby dostać PŚ, należy przeprowadzić określoną ilość innych zawodów. Uzyskaliśmy jednak za nie dobre oceny, dlatego teraz nie zasłużyliśmy - jako miasto Wisła i Polski Związek Narciarski - na takie potraktowanie.

Zapoznamy się z oficjalnym stanowiskiem FIS-u i pisemnie poprosimy Waltera Hofera, by nam jasno wytłumaczył najważniejsze rzeczy. To trzeba wyraźnie powiedzieć, a nie mówić, że jesteśmy nieudolni. To krzywdzące dla wielu ludzi, którzy się mocno przy organizacji PŚ w Wiśle napracowali.
Do tygodnia powinniśmy już je mieć. Trzeba jednak też rozmawiać bezpośrednio. Chyba wybierzemy się z prezesem Tajnerem do siedziby FIS-u w Szwajcarii i zapytamy, czemu tak się stało. Znaczymy coś w światowych skokach i nie możemy sobie na pewne rzeczy pozwolić
- kończy  rozżalony Andrzej Wąsowicz.

Każda ze stron tego sporu ma swoje racje, a w tym momencie ciężko będzie naszym działaczom przekonać FIS i Waltera Hofera do zmiany decyzji. Z drugiej strony nie ma idealnych pod względem organizacyjnym konkursów. Zawsze zdarzają się jakieś większe lub mniejsze błędy. 

Jednak FIS nie może traktować takiego kraju jak Polska, w sposób instrumentalny. Skoki narciarskie są u nas szalenie popularnym sportem. Do popularności przyczynił się m.in. patron skoczni w Malince Adam Małysz.

Obecnie mamy świetnych jego następców, godnie reprezentujących nasz kraj na najwyższym poziomie sportowym. Scheda po Adamie jest w dobrych rękach. Kibice w dalszym ciągu przychodzą i oglądają tłumnie konkursy. Nikt tak dobrze nie kibicuje pod skoczniami, jak nasi fani. Telewizje chwalą się wynikami oglądalności, działacze dobrą frekwencją na trybunach. Nie jest to tak spektakularny boom, jak za czasów Orła z Wisły, ale nie jest też źle. W przeciwieństwie do kilku krajów, w których na zawody najwyższej rangi mało kto przychodzi i trybuny świecą pustkami.  
Wisła to trudny logistycznie obiekt, z bogatą dawną historią oraz burzliwą tą niedawną (po przebudowie). 
To debiutant w PŚ popełniający błędy, ale też szybko wyciągający wnioski i uczący się. 

Jesteśmy w czołówce krajów napędzających tą niszową w sumie dyscyplinę sportu. Dlatego FIS powinien dać szansę Wiśle. Powinien przedstawić  swoje argumenty i wszystkie rzeczy, które Wisła musi poprawić. Nasi włodarze muszą jasno zdeklarować się do naprawy (ze wszystkimi tego konsekwencjami) i na tej podstawie PŚ wróciłby w Beskidy. 
Życzymy naszym działaczom owocnego wyjazdu do Szwajcarii. 
Czas zagrać va banque. 

Zachęcamy kibiców do podzielenia się spostrzeżeniami w komentarzach. 
Czy FIS powinien dać Wiśle szansę?


Tu podsumowywaliśmy Wisłę


Źródło: Przegląd Sportowy/Informacja własna





Kategorie: , , ,


10 komentarzy:

  1. jestem przekonana, że gdyby konkurs odbył się w weekend takich problemów FIS by nie robił bo kibiców na pewno byłoby dużo więcej. Ale jeśli FIS sobie tak układa kalendarz, że jakiś konkurs/y wypada/ją w takie dni jak pon, wtorek, środa, czy czwartek to nie ma się co dziwić, że nie ma na trybunach wystarczającej ilości ludzi. Niech Hofer nie zapomina, że Polska to jest niestety taki kraj, gdzie trzeba już zapie... od wczesnych lat młodości do roboty żeby mieć za co żyć i przeżyć miesiąc... To nie to, co w Niemczech czy Austrii, WIELKICH krainach mlekiem i miodem płynących :] . A druga sprawa zamiast bawić się w jakieś pisemne bibeloty to niech nasi zabierają swoje cztery litery i fru do Szwajcarii na pogawędkę face to face. Tylko w ten sposób można udowodnić komuś swoją równorzędną wartość i dobre chęci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więcej ludzi toby już chyba nie weszło i tak było dużo.

      Usuń
  2. Tu chodzi o to, że kalendarz na ten sezon i tak jest przeładowany bez zawodów w Wiśle i wypadły nawet dużo fajniejsze zawody w Vikersund. Mamy IO, trzeba było upchać gdzieś Falun i przeprowadzić próbę przed MŚ, nie ma szans na wpychanie kolejnych zawodów i to w środku tygodnia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje mi się, że trybuny były pełne tyle, że one mają małą pojemnośc i więcej kibiców i tak nie wejdzie było to około 4 czy 5 tys ludzi.Ale nie można mówić, że nie były zapełnione bo były.
    Problem stwarzał też ogromny telebim na skoczni, który zasłaniał widok zeskoku dla kibiców po jednej stronie a nie po to weszli na trybuny żeby oglądac skoczka na telebimie tylko na żywo na skoczni.Problem był podobno z sygnałem telewizyjnym dokładnie nie wiem w czym rzecz ale no właśnie i tu powstaje pytanie jeśli Hofer i FIS mieli jakieś zastrzeżenia to dlaczego po zawodach chwalili i mówili że było wszystko ok a nagle po kilku tygodniach doznają jakiegoś olśnienia i wymieniają sprawy, które im się nie podobały to jest trochę nie fair.
    Mnie tylko zastanawiało kto wymyślił tak późną porę rozegrania zawodów a na drugi dzień już były kwalifikacje w Zakopanem środek tygodnia na takie zawody też nie jest dobry.
    No ale mogli to wszystko powiedzieć zaraz po zawodach.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Dona w tym tkwi szkopuł. Jak jest coś nie tak, to od razu dajemy sygnał. Albo przynajmniej nie chwalimy do czasu konkretniejszej analizy. Nie można chwalić, a potem wymyślać problemy i zmieniać zdanie.
    @Pavel W styczniu tego roku wstępny kalendarz na nadchodzący sezon był już dobrze znany przez Hofera i działaczy.

    Przecież nikt z nich nie ustala sezonu olimpijskiego na za pięć dwunasta. Wyrzucenie z niego jakichś zawodów typu Wisła, to tylko kosmetyka. Choć dziwi mnie to, bo środek tygodnia nie koliduje z innymi zawodami. Rozeszło się oczywiście o jakieś szczególiki, problemiki, ciche układziki i wszystko o Nas bez Nas.

    Tak się nie robi. Dlatego niech w te pędy dwaj nasi prezesi jadą do Swiss. Byłem wielokrotnie w Thun, tam gdzie jest siedziba FIS. Piękna miejscowość, ładne jezioro i wysokie Alpy. Flaszeczka w kieszeń i negocjować przy pięknych widokach. Nie ma wyjścia, to się musi rozbić o stół, bo kłótnią i obrażaniem nic nie wskóramy, jedynie trza po męsku, twarzą w twarz i przy flaszce. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli chodzi o problem z sygnałem telewizyjnym, to był to problem jego jakości. Z Wisły nie było HD.
    Nie podam źródła bo nie pamiętam gdzie to czytałem, ale chodzi o to, że TVP wysłała wóz transmisyjny mogący produkować sygnał HD do Zakopanego, a do Wisły pojechał inny, gorszy.

    Żyjemy w czasach kiedy HD to standard, zwłaszcza na poziomie transmisji z PŚ.

    Mimo tych mankamentów chciałbym aby Wisła wróciła do kalendarza. Pewnie w tym sezonie to się nie stanie, ale chodzi o przyszłość.
    Po tym wszystkim pewne jest jedno. Nie ma mowy by Wisła dostała jakiś weekend tylko dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://skoki-narciarskie.przegladsportowy.pl/Sporty-zimowe-Hofer-nie-bylismy-zadowoleni-z-Wisly,artykul,167184,1,300.html

      Tutaj Hofer gada, że były kłopoty z prądem jesli chodzi o sygnał poważnie były problemy znowu z prądem ?
      Ale też gdzieś czytałam, że chodziło również o jakość nie było w HD wóz pojechał do Zakopanego z HD też to czytałam ale nie wiem gdzie :P

      Usuń
  6. oto co napisał Tomasz Zimoch na ten temat :

    Wisła straciła prawo organizacji zimowych zawodów Pucharu Świata w skokach narciarskich. I ... należało się tego spodziewać. Ale nie ma co płakać. Nie ma co rozdzierać tradycyjnych szat. Nie ma co zrzucać winy na "innych, złych i jeszcze nie bardzo wiadomo kogo"... tylko szybko zabrać się do tego, by w 2015 roku Wisła znowu była miastem gospodarzem konkursu. i to na wysokim poziomie!!!
    Kocham Wisłę. Z wielu powodów. Wiśle kibicuję, także w tym - by stała się organizatorem znaczących zawodów sportowych. Ale trzeba zrobić rachunek sumienia... i przyznać, że nie wszystko w tym roku się udało. FIS stosuje swoją ocenę każdych konkursów. Warto zapoznać się z uwagami, jak federacja oceniła styczniowy konkurs w Wiśle. Ale przecież sami wiemy, że nie wszystko się udało. Trzeba zniwelować do minimum niedogodności logistyczne. Przecież, nawet najlepiej (według mnie) zabezpieczona pod tym względem skocznia w Willingen, nie tworzy parkingów blisko obiektu. A w Willingen, jest kilkanaście dróg dojazdowych do skoczni!!!! Nawet w Oberstdorfie nikt nie pomyśli, by pozwolić na masowy dojazd samochodami w pobliże skoczni. A w Wiśle... jedna droga dojazdowa i przepustki niemal dla wszystkich. A później korki jakich świat nie widział. Nawet jak przesadzam, to dojazd na skocznię, to największy problem i wyzwanie dla gospodarzy zawodów w Beskidach. Parkingi na obrzeżach Wisły. Najbliższy na Jonidle i Cieńkowie (od strony Szczyrku). A na skocznię spacer, albo transport miejski. Ruch wahadłowy. Specjalistów, którzy to opracują - nie brakuje. Nie można dopuścić i do innego "bałaganu". Na skocznię w styczniu można było wejść bez biletu i to tym "najważniejszym " wejściem. Nie można było wejść "normalnie" do budynku, w którym mieściły się biura zawodów, prasowe itd. Należy zagwarantować spokojną pracę dla dziennikarzy - w strefie wywiadów. Postawić namiot z wyszynkiem dla VIP -ów przed skocznią. Zmniejszy to tłok wokół obiektu. Itd, itp.

    Wisło nie obrażaj się na FIS, Wisło kalendarz na ten sezon przyjmij z pokorą, ale Wisło walcz!!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Polskie amatorstwo i grajdolek niestety. Niekompetencja dzialaczy, brak znajomosci jezykow obcych, bariery nie do pokonania jesli dzialaczami beda chlopki roztropki, ktorzy uwazaja, ze znaja sie na wszystkim! Wielka liczba kibicow nie poprawia jakosci organizacji.

    OdpowiedzUsuń

Masz coś do powiedzenia? Napisz w kratce. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy napisanych przez internautów. Niestosowne komentarze będą usuwane. Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania w serwisie WinterSzus.pl. REGULAMIN KOMENTOWANIA