Archiwum strony

W szczytowych momentach Małyszomanii prawie każda polska rodzina w niedzielne popołudnie do kotleta włączała na telewizorze skoki narciarskie i emocjonowała się skokami naszego Orła, który rywalizował z Martinem Schmittem, a później ze Svenem Hannawaldem. Na pewno wszystkie triumfy Polaka nad reprezentantami Niemiec zapadły kibicom znad Wisły głęboko w pamięć, jednak kilka lat wcześniej inny zawodnik reprezentujący naszych zachodnich sąsiadów stoczył jeszcze bardziej spektakularny bój. Poznajmy szczegóły starcia Jensa Weissfloga i Espena Bredesena z sezonu 1993/1994!

Historia tych dwóch zawodników uczy, jak to w sporcie nie należy się poddawać, a także z jak głębokiego dna można się odbić. Cofnijmy się do roku 1992, kiedy to odbyły się Igrzyska Olimpijskie w Albertville. Espen Bredesen w obydwu konkursach tej imprezy zajął miejsca w szóstej dziesiątce stawki. Norwegowie zaczęli nawoływać go do zakończenia kariery, a tamtejsza prasa nadała mu przydomek "Espen the Eagle", który nawiązywał do clowna z igrzysk w Calgary, Eddiego Edwardsa. Jens Weissflog stał się za to jedną z ofiar stylu V. Wyniki idola Adama Małysza być może nie prezentowały się tak tragicznie, jak Bredesena (9. lokata na K90 i 33. na K120), lecz taki występ z pewnością nie satysfakcjonował zawodnika tego kalibru. Wszyscy skoczkowie z Niemiec mieli wyraźne problemy z dostosowaniem się do nowego ładu, utworzonego przez Jana Bokloeva* oraz jego naśladowców.

Obu tym zawodnikom udało się jednak wyjść z marazmu. Dla reprezentanta kraju Wikingów przełomowe okazały się Mistrzostwa Świata w Falun w 1993r - zdobył on tam złoto na dużej skoczni. Bredesenowi udało się pójść za ciosem - wygrał on trzy ostatnie konkursy Pucharu Świata w sezonie 1992/1993. Jensowi Weissflogowi w powrocie na szczyt bardzo pomógł jego trener - legenda niemieckich skoków, ś.p. Reinhard Hess. Nauczył on skakać V-ką obytych w stylu klasycznym Dietera Thomę i wspomnianego Weissfloga. Diabeł dla czterokrotnego zwycięzcy Turnieju Czterech Skoczni okazał się nie być taki straszny.

Po tym przydługim wstępie przejdźmy do akcji właściwej. Pierwszy konkurs na normalnej skoczni w Planicy padł łupem Bredesena, jednak na Bloudkovej Velikance oraz w Predazzo triumfował już Jens Weissflog. Po zawodach w Courchevel obydwu zawodników w klasyfikacji generalnej uprzedził jednak Andreas Goldberger, który zgarnął 100pkt na Tremplin Le Praz. Loteryjny konkurs w Engelbergu nie miał większego wpływu na generalkę - warto za to odnotować pierwszą w karierze wygraną Janne Ahonena.

Już pierwszy konkurs Turnieju Czterech Skoczni pokazał, kto będzie bił się o triumf w tej prestiżowej imprezie. W Oberstdorfie zwycięstwo zaliczył Jens Weissflog. Niemiec zdobył ośmiopunktowe prowadzenie nad drugim Espenem Bredesenem. Trzeci Goldberger tracił już ponad 20 pkt-ów do lidera turnieju. W Garmisch-Partenkirchen Bredesen i Weissflog zamienili się miejscami. Ze swojej ziemi Niemiec wyjeżdżał z przewagą wynoszącą jedynie pół punktu.

W Innsbrucku reprezentant Norwegii zaliczył jednak wpadkę. Skoki na odległość 104 i 105 m dały Bredesenowi piąte miejsce i sprawiły, że do drugiego na Bergisel Weissfloga tracił w klasyfikacji już ponad 12 punktów. Konkurs wygrał Andreas Goldberger. Na Goldiego w Innsbrucku w tamtym okresie nie było mocnych - w latach 1992-1996 na Bergisel triumfował on trzykrotnie, a dwa razy musiał zadowolić się "tylko" drugą pozycją. Tamtejszym fanom skoków narciarskich wydawało się pewnie, że taki wyjadacz jak Weissflog nie puści już czwartego triumfu w Turnieju Czterech Skoczni. Cóż, musiało ich spotkać niemałe zaskoczenie.

Inna sprawa, że ten triumf Bredesena jest chyba najbrudniejszą wygraną w historii tego sportu. Tuż przed liderującym w turnieju Niemcem miał skakać Lasse Ottesen. Właśnie - miał. Kolega późniejszego triumfatora 42. edycji TCS nie chciał oddać skoku i czekał na belce, deprymując tym Weissfloga. Co z tego, że zakończyło się to jego dyskwalifikacją - Ottesen osiągnął swój cel. Złoty medalista z Igrzysk Olimpijskich w Sarajewie uzyskał tylko 113,5 m, a skaczący później Espen Bredesen wylądował 8 metrów dalej. Espen Bredesen wygrał cały turniej z przewagą ośmiu punktów nad Weissflogiem - Niemiec na pobicie rekordu ilości zwycięstw w TCS musiał poczekać jeszcze dwa lata.

Po tej porażce idol Adama Małysza zdecydował się na podobną zagrywkę do tej, jaką stosuje obecnie w starciach z Justyną Kowalczyk Marit Bjoergen. Weissflog odpuścił trzy kolejne konkursy Pucharu Świata. Była to ciekawa decyzja, gdyż po Turnieju Czterech Skoczni Niemiec znajdował się w klasyfikacji o dziesięć oczek przed Bredesenem. Norweg wykorzystał swoją szansę - wygrał on jeden z konkursów w Libercu, a w Murau oraz w drugich zawodach na czeskim obiekcie zajmował on drugie lokaty. Szansę Weissfloga na zdobycie drugiej w karierze Kryształowej Kuli znacznie zmalały. Decyzja reprezentanta naszych zachodnich sąsiadów wyda nam się jeszcze dziwniejsza, gdy zdamy sobie sprawę, że do rywalizacji powrócił on... w Sapporo! Zaliczył on tam jednak wejście smoka. Wygrał oba rozgrywane w Kraju Samurajów konkursy - po jednym na Miyanomori i Okurayamie.

Nadszedł czas na najważniejszą imprezę sezonu. Po prawie miesiącu przerwy od ostatniego konkursu Pucharu Świata skoczkowie stanęli do rywalizacji na Igrzyskach Olimpijskich w Lillehammer. Batalia o medale rozpoczęła się od konkursu na dużej skoczni. Jako pierwszy skakał Weissflog, który osiągnął 129,5 m. Kilkanaście zawodników później do skoku przystąpił Bredesen. Tłum Norwegów zgromadzonych pod skocznią zawrzał z radości, gdy ich zawodnik huknął rekord skoczni - 135,5 m. Złoto dla Bredesena wydawało się już pewne.

W jednym z wywiadów Jens Weissflog stwierdził, że nie wierzył już w wyprzedzenie reprezentanta gospodarzy i nie walczył już o zwycięstwo. Chcąc nie chcąc, skok wyszedł mu przedni - wylądował on na 133 metrze. Bredesenowi do triumfu wystarczyło około 127 metrów. To zadanie okazało się jednak zbyt trudne dla Norwega, który doskoczył tylko do 122 metra. Weissflog stał się tym samym jedynym zawodnikiem, któremu udało się zdobyć złoto Igrzysk Olimpijskich, skacząc stylem klasycznym i V-ką.

W jeszcze bardziej niezwykłych okolicznościach Niemiec zdobył złoto w konkursie drużynowym. Jego 131 metrów w pierwszej serii po siedmiu skokach na niewiele się zdawało - reprezentacja Japonii odskoczyła naszym zachodnim sąsiadom na kilkadziesiąt punktów. Przed swoją drugą próbą Weissflog pogratulował Masahiko Haradzie złota, po czym wyrównał rekord skoczni Bredesena z zawodów na dużej skoczni. Nie wiem, o jakie czary posądzono naszego bohatera po tym, co odprawił reprezentant Kraju Kwitnącej Wiśni. Po skoku na odległość 97,5 m roztrwonił on całą przewagę Japończyków nad Niemcami. Reinhard Hess zaledwie po roku pracy z przeciętnej w Falun reprezentacji wycisnął dwa olimpijskie złota.

Ostatnim aktem zmagań na kompleksie Lysgardsbakken na igrzyskach, które wkrótce potem ogłoszono najlepszymi w historii, był konkurs na normalnym obiekcie. Norwegowie przygotowali Weissflogowi niezbyt miłe powitanie - uznano, że jego zachowanie przed skokiem w drużynówce miało zdeprymować Haradę. Niemiec odpowiedział publiczności po skoku gestem pokoju znanym u nas dzięki Władysławowi Kozakiewiczowi. Nasz chojrak nie miał się jednak tego dnia czym pochwalić - zajął on dopiero czwarte miejsce. Dublet zgarnęli Norwegowie. Espen Bredesen powetował sobie niepowodzenie na dużej skoczni i zdobył złoto na K90. Za nim uplasował się antybohater z Bischofshofen, Lasse Ottesen. Niemcy na pocieszenie dostali brązowy medal Dietera Thomy.

Do rozstrzygnięcia zostały jeszcze dwie kwestie - Kryształowa Kula i Mistrzostwo Świata w Lotach. Być może Jens Weissflog uznał, że złoty medal dla najlepszego zawodnika w Planicy mu się nie podoba, a Kryształową Kulę już ma, więc nie chce mu się ich zdobywać. W każdym razie - po zwycięstwie w Lahti oraz trzecim miejscu na normalnym obiekcie w szwedzkim Oernskoeldsvik miał tylko 43 punkty straty w klasyfikacji generalnej do Bredesena. Z nieznanych przyczyn Niemiec odpuścił jednak Mistrzostwa Świata w Lotach na Velikance. W tamtych czasach te zawody były wliczane do klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, więc Weissflog stracił również szanse na zdobycie Kryształowej Kuli.

Pod nieobecność swojego nemezis Bredesen treningowym skokiem na odległość 209 metrów ustanowił rekord świata, który przetrwał do sezonu 1996/1997**. Po pasjonującym konkursie (60% skoków kończyło się na buli) Norweg przegrał jednak mistrzostwo świata z Jaroslavem Sakalą. Nasz bohater musiałby jednak zadowolić się brązem, gdyby nie przepis, który przyznawał punkty za odległość jedynie do 191 metra. Roberto Cecon wylądował w drugim skoku na 199 metrze i wygrałby z Bredesenem, gdyby nie ta reguła. W geście fair play Norweg oddał srebrny medal Włochowi, lecz wyniki nigdy nie pozostaną zmienione. Na szczęście, tuż po tym incydencie FIS zrezygnował z tego felernego przepisu.


Mimo zwycięstwa w finale Pucharu Świata w Thunder Bay, Weissflogowi nie udało się oczywiście odrobić straty do Bredesena. Można powiedzieć, że dla obu przeciwników sezon zakończył się wielkim happy endem. Norweg dwa lata po tym, jak został największym pośmiewiskiem igrzysk, zgarnął wszystko, co w skokach narciarskich możliwe do zdobycia. Niemiec zaś przeszedł na zawsze do historii jako ten, który wygrał na igrzyskach w obu stylach lotu, a dodatkowo podniósł się po niemałej zapaści w dwóch poprzednich sezonach. Z niecierpliwością czekam na kolejny taki pojedynek - kto wie, może pojawi się on wraz z nadchodzącym sezonem?

P.S. Podziękowania dla tego Pana ;).

P.S.2. Jeżeli ktoś by posiadał informacje na temat absencji Weissfloga w Planicy, z góry dziękuje za podzielenie się nimi :).

* Oczywiście, jeszcze przed Bokloevem stylem V skakał jeszcze Polak, Mirosław Graf, jednak nie zdobył on takiej sławy, jak Szwed.

** Co ciekawe, rekord ten został początkowo poprawiony przez... Bredesena. W serii próbnej uzyskał on 210 m, jednak dwa skoki później Lasse Ottesen wylądował dwa metry dalej.