Archiwum strony

Po zawodach: 0 w TOP10, 0 w TOP20

mipoc | 21.12.15 | 0 komentarze

Kojarzycie telewizyjne bloki reklamowe, dominujące ramówki polskich stacji na przełomie tysiącleci? Będąc dzieckiem, zawsze fascynowały mnie przeróżne odkurzacze, noże, stojaki, krzesełka, do zdobycia których (poza pieniędzmi) dzielił jedynie jeden telefon. Jako młokos kupowałem takie sztuczki bez problemu, lecz teraz trochę urosłem i stałem się mniej łatwowierny. Telewizyjna propaganda bez pokrycia mnie nie przekonuje, nawet gdy pada ona z ust takiego autorytetu, jak pan Apoloniusz Tajner.

Który to już raz z kolei mamiono nas wizją potęgi polskich skoków? Przed każdym sezonem, kibice karmieni są wizją ich reprezentantów zajmujących wszystkie możliwe miejsca w czołówce stawki. Bojowe nastawienie do walki to ważna rzecz, lecz cała machina, z PZN-em na czele, wydaje się zawodzić oczekiwaniom zbudowanych przez nią samą. Po co obiecywać kibicom ośmiu skoczków w czołowej dwudziestce, kiedy w ostatnich dwóch zawodach do tego grona biało-czerwony dołączył tylko raz, do tego na samym jego końcu? Zdruzgotane wypowiedzi polskich zawodników wskazują na to, że nasi herosi nie radzą sobie z presją stawianą przez ich sprzymierzeńców.

Obecnie sytuacja wygląda jeszcze gorzej niż w tym samym momencie rok temu. Wtedy w Pucharze Świata mieliśmy Piotra Żyłę, skaczącego co prawda niestabilnie, ale potrafiącego zmieścić się momentami w piętnastce, a z banicji spowodowanej kontuzją wracał Kamil Stoch, dając nadzieję choćby na miejsca w czołowej dziesiątce. Dzisiaj skoczek z Zębu nie wie co zrobić, poza nim mamy kilku zawodników zdolnych z obecną formą jedynie do ciułania punktów, a jedynym zawodnikiem zdolnym do poprawienia składu kadry jest trenujący Jan Ziobro. Liczby nie kłamią - nie licząc zeszłorocznej kontuzji oraz pomijając fakt, że czasami niektóre konkursy lider naszej kadry opuszczał, podwójny mistrz olimpijski z Soczi ostatni raz zanotował tak słaby start w sezonie 2008/2009.
Sezon Punkty Konkursy Pkty/konkurs
2009/2010 118 6 19,67
2010/2011 115 7 16,43
2011/2012 248 7 35,43
2012/2013 99 7 14,14
2013/2014 410 8 51,25
2015/2016 92 7 13,14

Bynajmniej nie piszę tego, aby pastwić się nad naszymi reprezentantami. Chcę zwrócić uwagę na jeden fakt - po sezonie olimpijskim w polskiej kadrze zaczęło się coś psuć. Mijający rok został uratowany przez dobre występy w marcu, zwieńczone brązowym medalem w Falun. Niestety, tym razem za dwa miesiące nie będzie się już praktycznie o co bić na światowych arenach, a pojedyncze sukcesy w konkursach Pucharu Świata raczej nie zakryją ogólnego niepowodzenia. Obawiam się, że Łukasz Kruczek ma około dwóch tygodni na uratowanie całego sezonu. Oby to schodzenie z formą na dno skończyło się dynamicznym wyskokiem w górę. Mając w pamięci grudzień 2012 roku można jeszcze w to wierzyć, zwłaszcza że Łukasz Kruczek znowu jako przyczynę problemu wskazuje kombinezony. Cóż, jeżeli już po raz drugi w przeciągu kilku lat zawala się sprawę w tak podstawowej kwestii, to należy kogoś pociągnąć do odpowiedzialności. Być może ktoś próbuje zwyczajnie zaklinać rzeczywistość, mając w pamięci wielki powrót do formy sprzed kilku lat. Historia lubi się powtarzać, lecz czy robi to ona aż tak nachalnie?

Do zamierzchłych czasów nawiązuje również Peter Prevc, jednak słoweński człowiek o stu twarzach robi to nie słowami, tylko czynami. Jego kariera w dużym stopniu przypomina mi drogę Jannego Ahonena przez Puchar Świata. Pięciokrotny triumfator Turnieju Czterech Skoczni przez dłuższy czas również zmagał się z łatką wiecznie drugiego, lecz gdy już odpalił, zaliczył kosmiczny sezon z dwunastoma wygranymi. Patrząc na to, co Prevc wyczyniał na Titlis, należy poważnie się zastanowić, czy nie pójdzie on w ślady swojego mrukowatego pierwowzoru i nie zdominuje stawki aż do marca.

Sprawę bardzo ułatwił mu Severin Freund. Niemiec ewidentnie posypał się w trakcie niedzielnego konkursu w Niżnym Tagile i od tej pory nie może się odnaleźć. Po dwóch wygranych w czterech zawodach, ósma oraz szósta lokata w Szwajcarii to wyniki zdecydowanie poniżej oczekiwań mistrza świata z Falun. Na ten moment, przodownictwo w Pucharze Świata jest oddalone od obrońcy Kryształowej Kuli o 165 punktów, a Prevc nie zamierza zwalniać. Możliwe, że reprezentant naszych zachodnich sąsiadów odpali u siebie na Turnieju Czterech Skoczni, jednak jak jego historia startów na wspomnianej imprezie długa i szeroka, tak nigdy nie udało mu się tam odegrać większej roli, a wszelkie aspiracje do triumfu zanikały już po Garmisch-Partenkirchen. Może ten sezon stanie się czasem przełamania i dla Freunda?

Warto również wspomnieć o partnerach Petera Prevca z sobotniego podium. Jeden z nich na tle innych zawodników wyróżnia się swoją młodzieńczą aparycją, drugi po raz kolejny przekracza bariery skokowej dojrzałości. Mimo zaledwie szesnastu lat na karku, Domen Prevc skacze, jakby nie bał się niczego - dotyczy to zarówno odporności psychicznej, jak i stylu skakania. Mam nadzieję, że Goran Janus odważy się wziąć swojego niepokornego młodzieńca do Kulm, gdyż ze swoim agresywnym stylem lotu może on tam sporo namieszać. Co ciekawe, mimo skrajnego atakowania w fazie lotu, nowa słoweńska gwiazda radzi sobie także z wiatrem w plecy. Wygląda na to, że mamy materiał na najbardziej mocarny duet braci od czasów rodu Ruudów.

Noriaki Kasai ustanowił z kolei kolejny rekord w swojej karierze. Po trzecim miejscu w Engelbergu, ten sezon stał się dla niego szesnastym, w którym japoński weteran zajął choć jedno miejsce na podium. Tym wynikiem prześcignął Jannego Ahonena - dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli tej sztuki dokonał piętnaście razy.

Można pokazywać rywalom plecy, mając 16 czy 43 lata. W tym momencie polskim kibicom nie zależy chyba jednak na tym, aby ich faworyci śrubowali jakiekolwiek rekordy młodości lub starości. Chcielibyśmy po prostu oglądać naszych zawodników bijących się o czołówkę. Nie jestem w stanie wymagać czegokolwiek od Kamila Stocha. Ten człowiek dał swoim fanom zwyczajnie zbyt dużo radości, by chcieć od niego więcej. Patrząc na ostatnie wypowiedzi naszego Mistrza, wypada mu tylko życzyć powrotu do radości ze skakania, spokoju i pomocy w trudnych chwilach od reszty naszej kadry. Tak naprawdę od czasów Adama Małysza polscy liderzy jeszcze nie mogli na to w stu procentach liczyć, bez względu na ciągłe zaklinanie rzeczywistości.

Kategorie: , ,


0 komentarze

Masz coś do powiedzenia? Napisz w kratce. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy napisanych przez internautów. Niestosowne komentarze będą usuwane. Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania w serwisie WinterSzus.pl. REGULAMIN KOMENTOWANIA