Archiwum strony

fot.Alexander Nilssen (wikipedia.org)
Ci panowie nie mieli łatwego życia. Tak jak prawdziwi średniowieczni rycerze, w swoim systemie wartości na wysokim miejscu mieli oni postawiony honor. Honor, który kazał im prezentować się na arenach całego świata w najlepszy możliwy sposób, bez względu na to, czy w kalendarzu widniał lipiec, czy luty.

Niestety, ich wysiłek w sporej części przypadków powodował opłakane skutki zimą. Z tego powodu, zamiast peanów pochwalnych, które często opiewają ich średniowiecznych protoplastów, Rycerze Lata spotykają się głównie z internetowymi kpinami. Ci dzielni wojownicy zasługują na pamięć, gdyż to oni dostarczali nam rozrywki, kiedy Ahoneny i Schlierenzauery zasypiały w letnim śnie.

W pierwszym odcinku tej (miejmy nadzieję) serii opowiem o skoczku, który wręcz ukształtował etos Rycerza Lata. Co prawda, już przed nim bywali zawodnicy, wykazujący się wielką wolą walki podczas letnich konkursów - Karl-Heinz Dorner wygrał w 1995 roku zawody Letniej Grand Prix w Stams, a w całej swojej karierze zgromadził w Pucharze Świata 12 punktów. Nikt wcześniej nie prezentował jednak tak dobrej oraz równej formy latem, by zimą zaliczyć bardzo bolesny spadek dyspozycji. Ten los spotkał niestety Clinta Jonesa.

Amerykanin w "Cyrku Hofera" debiutował już w sezonie 1999/2000, na skoczni w Iron Mountain, lecz na dobre w Pucharze Świata skoczek z Monroe zadomowił się dopiero w roku olimpijskim. Reprezentanci Stanów Zjednoczonych chcieli zaznaczyć swoją obecność na Igrzyskach, które odbywały się na ich ziemi. Clintowi Jonesowi pary w nogach starczyło niestety tylko na inauguracyjne zawody w Kuopio - zajął tam najlepsze w karierze miejsca, dziewiąte i dwunaste. Później nasz bohater zniknął w cieniu swojego kadrowego kolegi, Alana Alborna. Na kolejne punkty Jones czekał aż do marcowych zmagań w Lahti, a w Salt Lake City nie znalazł się on ani razu w czołowej "30". W międzyczasie Amerykanin walczył również w Mistrzostwach Świata Juniorów w Schonach. Zajął tam siódme miejsce, wyprzedzając dwóch późniejszych triumfatorów konkursów Pucharu Świata, Christiana Nagillera oraz Artu Lappiego, którzy wtedy okupywali trzecią i piątą dziesiątkę.

Wkrótce nadszedł sezon letni. Co ciekawe, Międzynarodowa Federacja Narciarska, jak to ma w swoim zwyczaju, postanowiła podczas Grand Prix przetestować kolejną średnio trafioną nowinkę. Tym razem padło na sposób oceniania - od tej pory jury miało dawać noty za styl, biorąc na warsztat jedynie lądowanie. Doszło do tego, że sędziowie dawali dwudziestki chętniej niż Prevcowi w Planicy.

 W tych okolicznościach Clint Jones rozpoczął swój najlepszy miesiąc w karierze. W całym cyklu Letniego Grand Prix ustąpił on jedynie Andreasowi Widhoelzlowi. Tylko kapitalna dyspozycja Austriaka przeszkodziła Amerykaninowi triumfować w którymś z konkursów letniego cyklu - zwycięzca Turnieju Czterech Skoczni z 2000 roku wygrał tamtego lata pięć konkursów z rzędu.

Bohater tego tekstu rozpoczął od szóstego miejsca w pierwszym, deszczowym konkursie w Hinterzarten. Wszelkie wątpliwości co do przypadkowości tego wyczynu rozwiał dzień później, kiedy to lepszy od niego okazał się jedynie wspomniany Widhoelzl. Swoją świetną dyspozycję Clint Jones utrzymał kilka dni później w Courchevel - we Francji był on ponownie drugi, po raz kolejny ustępując Austriakowi.

Amerykanin nieco spuścił z tonu w Lahti - na Salpausselce był on odpowiednio dziewiąty i szósty. Kolejny kapitalny występ skoczek z Monroe zanotował już tydzień później w Innsbrucku. Pierwszy raz w sezonie letnim wyprzedził on Andreasa Widhoelzla. Clint Jones musiał jednak uznać wyższość innego z reprezentantów gospodarzy - tym razem lepszy od niego okazał się Martin Hoellwarth.

Pod koniec tamtego sezonu letniego Amerykanin pojawił się jeszcze na "swoim" terenie w Salt Lake City, gdzie w zawodach Pucharu Kontynentalnego zgarnął dwa pewne zwycięstwa. W zimie po świetnej dyspozycji zostały tylko wspomnienia. Jones co prawda rozpoczął Puchar Świata całkiem nieźle, zajmując na inaugurację 23. i 17. lokatę, lecz później forma naszego bohatera już tylko spadała. Reprezentant Stanów Zjednoczonych większą dawkę punktów zgromadził dopiero w Planicy, gdzie w pierwszym konkursie udało mu się uplasować na 13 pozycji. Sezon zimowy zakończył z 44 punktami na koncie - to o 310 mniej od kwoty, którą zgromadził latem 2002 roku.

Niestety, nasz bohater już nigdy nie prezentował się tak skutecznie, jak w swoim najlepszym sezonie letnim. Clint Jones próbował swoich sił jako skoczek do 2007 roku, kiedy to ogłosił zakończenie kariery. Obecnie pracuje jako trener w kadrze narodowej USA. Oby jego podopieczni odnosili sukcesy również zimą!


STATYSTYKI:

Sezon letni 2002:
- Starty: 6
- Miejsca w "10": 6
- Miejsca na podium: 3
- Najlepszy występ: drugie miejsce (trzykrotnie)
- Punkty 354
- Punkty na start: 59

Sezon zimowy 2002/2003:
- Starty: 18
- Miejsca w "10": 0
- Miejsca w "30": 5
- Odpadnięcie w kwalifikacjach: 4 razy
- Najlepszy występ: 13. miejsce
- Punkty: 44
- Punkty na start: 2,44
Tuż po zawodach o Mistrzostwo Polski w skokach narciarskich, które odbyły się na skoczni w Wiśle Malince, poprosiliśmy czołowych zawodników o krótkie podsumowanie konkursu, a także ocenę zmian w przepisach FIS mających na celu ukrócenie nieprawidłowości zachodzących przy kombinezonach skoczków narciarskich.
Dziś na skoczni Jested w Libercu rywalizowano o tytuł letniego mistrza Czech. W kategorii mężczyzn tryumfował Lukas Hlava. Wśród juniorów na najwyższym stopniu podium stanął Tomas Vancura.