Archiwum strony

Podróbką nie da się zawojować świata. Pomijając fakt wątpliwej jakości takiego produktu, nawet przy dobrym wykonaniu głównym obiektem westchnień pozostanie jego oryginalny pierwowzór. Dobrze uświadomili sobie ten fakt Norwegowie, którzy ze swoim nowym produktem nie chcą skończyć na bazarze.

Raw Air, w przeciwieństwie do Turnieju Skandynawskiego, nie jest jedynie, kolejnym odpowiednikiem Turnieju Czterech Skoczni. Organizatorzy nowej imprezy wyciągnęli wnioski z porażki swojego starszego brata, a także z całkowitego blamażu Team Touru. Norwegowie dużo uwagi poświęcają nie tylko widowisku sportowemu, lecz również marketingowym aspektem wydarzenia. Dobrze przygotowana identyfikacja wizualna, wysokie nagrody i współpraca z telewizją NRK mają sprawić, że kibice poświęcą temu wydarzeniu znacznie więcej uwagi. Ich starania na niewiele się jednak zdadzą bez pomocy FIS-u. Międzynarodowa Federacja Narciarska w trakcie poprzednich turniejów bardzo ubogo prezentowała zmiany w klasyfikacji generalnej. Podczas Team Touru robiła ona to tak nieudolnie, że prawdopodobnie dzisiaj już prawie nikt nie pamięta zwycięzców poszczególnych edycji imprezy. Organizatorzy pod tym względem będą musieli przycisnąć realizatorów.

Pod względem jakości samego widowiska nowy norweski twór prezentuje się również solidnie. Rywalizację zainaugurują zawody w kolebce skoków na wzgórzu Holmenkollen, a cykl składający się z 6 konkursów zwieńczony zostanie na jednym z największych mamutów w Vikersund. Dodatkowo, do końcowego dorobku zostaną doliczone również punkty z kwalifikacji, zwanych na potrzeby turnieju prologami. Uzupełnianie not o wyniki z nich ma zmusić zawodników do dziesięciu dni nieustannej rywalizacji. Szkoda jedynie, że organizatorzy nie przewidzieli skoków na skoczni normalnej. Gdyby Raw Air rozgrywał się na obiektach od K95 do K200, teoretycznie wyłaniałby nie tylko najlepszego, lecz również najwszechstronniejszego skoczka. Z drugiej strony, konkursy na mniejszych skoczniach generują niewielkie różnice punktowe, przez co rywalizacja na nich miałaby mały wpływ na klasyfikację końcową.

O ile jednak Norwegowie proponują przednie widowisko, nie jestem pewien, czy zostało ono dobrze przemyślane pod względem czysto sportowym. Skoczków czeka 10 dni ciągłego skakania, połączonego z męczącymi podróżami, a dodatkowo na koniec tego testu wytrzymałościowego zostaną oni rzuceni na olbrzymiego mamuta w Vikersund. Poprzednie lata pokazały, że na Vikersundbakken stosunkowo łatwo o zepsuty skok. W ostatnich sezonach podczas norweskich lotów na buli przez gorsze warunki lądowali tacy specjaliści od latania, jak Robert Kranjec czy Peter Prevc. Niejeden zmęczony skoczek może dość łatwo zaprzepaścić dorobek zdobyty w poprzednich zawodach. Będzie to z pewnością emocjonujące, lecz również dość brutalne.

Kompletnie nie rozumiem także sensu rozgrywania w trakcie cyklu konkursów drużynowych. Nie wnoszą one do klasyfikacji nic, dodając jedynie zawodnikom obciążenia. Być może jest to dla organizatorów furtka, by dodać dodatkową nagrodę pieniężną za triumf w klasyfikacji narodów, lecz aktualnie drużynówki stanowią jedynie niepotrzebny wysiłek. Nie zdziwiłbym się, gdyby zawodnicy liczący się w klasyfikacji generalnej Raw Air odpuszczali start w drużynie w celu zregenerowania baterii przed finałem.

Dodatkowo dość nietrafionym wydaje mi się pomysł pokonywania drogi między skoczniami specjalnymi pociągami. Zawodnicy, bez względu na jakość transportu kolejowego, będą musieli posługiwać się dodatkowymi autobusami, by przemieszczać się wewnątrz okupowanego przez Puchar Świata miasta. Z tego powodu za zawodnikami i tak najprawdopodobniej będą podążały karawany ich ekip. Kombinacje z dodatkowym transportem wyglądają, jakby Norwegowie dodatkowo chcieli specjalnie utrudnić zawodnikom start w imię większego widowiska.

Podsumowując, warto pochwalić organizatorów za profesjonalne podejście do tematu. Norweski turniej początkowo zapowiadał się na kolejną bezbarwną imprezę, lecz widać, że ludzie odpowiedzialni za Raw Air chcą zająć poważne miejsce w świecie skoków. Byłoby jednak lepiej, gdyby aspekt sportowy bardziej przypominał czysto skokową rywalizację, zamiast walki na wyniszczenie. Trudno również oprzeć się wrażeniu, że zbyt duży wpływ na końcową klasyfikacje mogą mieć końcowe loty. Jedno jest pewne – Raw Air dostarczy nam mnóstwo emocji!