Kontrowersyjna nominacja Wisły do LGP
12 kwietnia 2010, 19:20
Sprawę Letniego Grand Prix w Wiśle miałem podjąć dosyć szybko lecz tragedia narodowa zmąciła moje myśli skutecznie i bardzo mocno...
Uprzedzam, że moje pomysły, które przedstawię mogą wydać się czasem absurdalne i dziwne. Tak samo dla kibiców, jak organizatorów ale po głębszym zastanowieniu można wybrać coś dla siebie.
Czytając wpisy na temat przeniesionych zawodów letnich, ze stolicy polskich Tatr, do rodzimej miejscowości Adama Małysza, można natknąć się na diametralne odczucia kibiców. Wielu optuje przeciwko temu posunięciu, a wielu popiera pomysł.
Osobiście bardzo mi się ten pomysł podoba. Dlaczego spytacie? Otóż oprócz faktu, że do Wisły mam 40 km, to jeszcze bardzo cieszy mnie możliwość przewietrzenia skostniałego od lat grafiku imprez narciarskich.
Dołącza właśnie na naszych oczach nowy obiekt.
Mamy dwie skocznie w Polsce na tyle dobre, by rozgrywać na obydwu konkursy najwyższej rangi.
Skocznia w Wiśle Malince jest skocznią o nowoczesnym profilu, dającą skoczkom nowe ciekawe wrażenia. Wszak nie wszyscy najlepsi mogli na niej skakać i tu jest dla nich pole do popisu. Może jakieś nowe rekordy padną?
Wielu kibiców obawia się o sferę organizacyjną zawodów na Malince, tak samo trochę boję się i ja. Byłem w lutym na CoC i moje wrażenia z organizacji nie były najlepsze. Ciasna ulica dojazdowa, niewystarczająca liczba parkingów, ciasno na trybunach, skoczkowie którzy zbytnio nie mają gdzie rozgrzewkowo pobiegać, mała liczba domków startowych, do centrum daleko, i korki przy wjeździe i wyjeździe dopełniają wrażenie nieszczęścia organizacyjnego i klaustrofobii. Ludzie obawiają się też, że Wisła nie podoła z kwaterami, kibice nie będą mieli gdzie nocować, nie wszyscy wejdą na skocznię, miasto się zapcha i ogólnie wszystko trafi szlag!
Poszukajmy zatem plusów tego przedsięwzięcia.
Trybuny boczne mile wskazane.
Organizatorzy obiecują nam, że popracują nad najbardziej newralgicznym problemem czyli liczbą miejsc na trybunach. Wierzę im, choć na pewno nie wejdzie tylu ludzi, co w Zakopanem.
Cóż istnieje wszak pewna alternatywa.
Tuż za domkami startowymi patrząc w górę, jest wiele arów ziemi wzdłuż zeskoku. Można ustawić tam zaraz za bandami barierki metalowe i stworzyć wiele setek miejsc dla kibiców. Sytuacja ma się adekwatnie z drugą stroną zeskoku, na której jest jeszcze więcej miejsca. Ludzie mogą stać z obu stron zeskoku, aż pod samą bulę.
Tak jest zorganizowane na wielu światowych skoczniach. Wystarczy lekko teren przygotować, porobić jakieś ścieżki, ziemne pięterka, barierki, by złagodzić teren.
W Zakopanem czy w Sapporo, w ten sposób wykorzystano stromizny. Na upartego można zrobić tam nawet miejsca siedzące. Niewykorzystane dzisiaj stoki, to sprawa warta świeczki.
Rzecz dotyczy także zalesionego terenu obok. Tam kibice bez biletów sami zrobili sobie miejsca widokowe, obok drzew i na drzewach.
Dlaczego tego terenu w jakiś sposób nie wykorzystać? Przesunąć tymczasowo ogrodzenie i tam dać kibicom możliwość dopingowania, a zarazem samemu zarobić na biletach. Gdy organizator tego nie uczyni, to kibice i tak będą stać tam za darmo. Naprawdę, przy dobrym pomyślunku zyskujemy wiele tysięcy miejsc siedząco - stojących, choćby tymczasowo. Drzew oczywiście nie wycinać, bo zieloni zaczną z "paszczy strzelać". Jak ktoś był na tej skoczni, to wie, jaka wielka niewykorzystana przestrzeń jest z tyłu pod trybunami, we wnęce naprzeciwko oszklonego pomieszczenia dla prasy i Vipów. Betonowy plac i wielka ściana, na której widziałbym telebim z aktualnym obrazem skoczni. Po to, by ustawić tam wielu kibiców mogących dzięki ekranowi telewizyjnemu patrzeć w tej ciemnej niszy na zeskok, jakoby przez ścianę. Zawsze dobra alternatywa dla chcących ukryć się przed deszczem, wiatrem itp.
Dla przypomnienia wyglądu skoczni wklejam mój ostatni filmik z CoC:
FILM
Parkingi i droga dojazdowa, to wielka bolączka, na którą będzie ciężko coś poradzić.
Kibicom proponuję nie pchać się autami pod samą skocznię. Centrum Wisły mamy oddalone o kilka kilometrów, ale przy wielkim korku szybciej przejdziemy te kilka kilometrów na nogach, niż przejedziemy autem. W aucie spędzimy więcej czasu, stojąc w miejscu, tracąc paliwo i godziny. Aby dojechać pod skocznię i nigdzie nie móc zaparkować. Horror!!
Dlatego auta jak najdalej od skoczni. Tam i tak będą zajmować miejsce telewizje, autokary ze skoczkami, oraz auta Vipów i organizatorów. Będzie wszak lato i ja mam taki trochę radykalny i szalony pomysł. Sam zaparkuję gdzieś w centrum Wisły i zamiast dreptać na nogach wezmę z żoną rowery do auta. Jak nie zmieszczą się do bagażnika, to zainwestuję w bagażnik rowerowy (najtańszy od ponad 100 zł można kupić). Jak ktoś nie chce brać, lub nie ma rowerów, to można się dowiedzieć, czy w Wiśle istnieje jakaś wypożyczalnia tego sprzętu. Gdy kibice przyjadą pociągiem i nie wezmą rowerów, a lubią i jeżdżą na łyżworolkach, to też dobry sposób na przejechanie z hotelu pod skocznię. Pamiętajmy, że wszystko będzie lepsze, od rycia się na siłę pod skocznię samochodem. Ja jadę na rowerze, który gdzieś przypnę na czas zawodów.
Wierzę, że organizatorzy utworzą jakieś dodatkowe parkingi i pomyślą jednak o samochodach. Ostatnio kilka kwater prywatnych otworzyło dla kibiców swoje bramy do ogródków . Myślę, że latem będzie jeszcze więcej takich domów z otwartymi bramami.
Korki powrotne są raczej nieuniknione ale od lat mamy ten sam problem także w Zakopanem. Wpadł mi jeszcze pomysł, by zamknąć drogę od Wisły centrum do Malinki i wpuścić tylko rowerzystów, pieszych i specjalnie na czas zawodów uruchomić linię autobusową . Dwa, czy więcej autobusów kursujących od centrum do skoczni i z powrotem. Takie "wozidła" są w stanie przetransportować tysiące kibiców.
Czemu nie?
Zapomnijmy, że wygodnicki i rozleniwiony dobrobytem kibic, autem wjedzie wprost pod skocznie. Wysiądzie, kupi bilet i zasiądzie na czekające tylko dla niego krzesełka. Potem wyjdzie jak z multikina i wsiądzie z powrotem w auta. To nie USA i Mcdrive lub wizyta u lekarza bez wychodzenia z samochodu. Tu jest Polska i trochę ruchu i sprytu nikomu nie zaszkodzi.
Wielu gardłuje na temat małej ilości kwater.
Tak się składa, że Wisła, to od lat miejscowość turystyczna. Baza hotelowa jest dobrze rozwinięta. Jak ktoś nie chce i nie stać go na nocowanie w ogromnym hotelu Gołębiewski, to ma do dyspozycji potężną bazę noclegową.
Wille, hotele, kwatery prywatne. Niedowiarki niech wpiszą w wyszukiwarkę frazę "Baza noclegowa w Wiśle". Na pomoc miastu (pieniądz nie śmierdzi) podążą pewnie z noclegami miasta sąsiednie - Ustroń, Szczyrk, Skoczów. Zmotoryzowanych na pewno pomieszczą także hotele w Cieszynie czy moim Bielsku, gdzie jest co zwiedzać i po górach połazić. Przecież nie przyjedzie 100 tys ludzi. Nie dajmy się zwariować. Większość z kibiców, to będą mieszkańcy Wisły i okolic, mający swoje domy na miejscu.
Słyszałem także idiotyczne głosy, że w Wiśle nie ma gdzie dobrze zjeść!
To ja już nie wiem, kto co je, ale normalny człowiek zjada bardzo wiele potraw i zawsze znajdzie coś dla siebie. Restauracji i barów jest dosyć. Gdy rozwydrzony kibic dalej na restauracje będzie narzekał, to proponuję własną wałówkę, lub zupki chińskie z marketu.;-)
Dalej za ciasno na skoczni?
Ta ciasnota na skoczni ma także swoje plusy. Skoczek jest na wyciągniecie ręki, blisko nas przechadza się trener, serwismen. Lecz proszę, nie zaczepiajmy ich w trakcie przygotowań do konkursu. Po konkursie można zagadać, zrobić sobie fotkę. W czasie rozgrzewki nie radzę zaczepiać sportowców, bo to świadczy tylko o braku wiedzy i rozeznania.
Jeżeli chodzi o fotki - cóż spryciarze zrobią zdjęcie nawet z doskoku, biegnąc, robiąc salta w powietrzu, czy znad głów innych. Tu już organizatorzy nie mogą za bardzo dać wszystkim dziennikarzom i kibicom możliwości dobrego stanowiska do zdjęć. Jak to mówią: "Masz łeb, to kombinuj"
Naprawdę szczerze rozśmieszył mnie zarzut, że Apoloniusz Tajner wywąchał interes w tym, by w Wiśle odbył się konkurs LGP. O tyle jest w tym prawda, że duże imprezy są tak samo dobrym interesem dla górali z Tatr, jak i tych niskopiennych z Wisły. Co w tym takiego dziwnego, że puby, hotele, sklepy zarabiają na kibicach? Nie rozumiem tych, których drażni fakt, że ktoś zamiast zakopiańczyków może zarabiać na kibicach. Czy tylko zakopiańczycy mają do tego prawo? Zresztą przytaczane były wypowiedzi samych mieszkańców stolicy Tatr, jak to żałują, że dutki im odpłyną. Konkurencja zabolała ich jak diabli...
Kończy się pewien etap, etap monopolu na największe imprezy w skokach.
Następna akcja:
Szczytem absurdu jest krzyk kibiców, że w Wiśle nie będzie takiej atmosfery jak w Zakopanem. Pewnie że nie będzie! A musi być?
Zakopane przyzwyczaiło nas i świat do specyficznej atmosfery (choć głosy bywają i takie, że ta atmosfera z roku na rok marnieje). Czar i klimat w Wiśle może być także świetny i dla tego miasta i skoczni specyficzny. To tylko zależy od nas kibiców. Możemy stworzyć coś niepowtarzalnego także w tej beskidzkiej perełce. Krzyczeć, śpiewać, skandować imiona skoczków, tańczyć - jednym słowem wybornie się bawić, nie zważając na utrudnienia.
Stwórzmy teatr tysięcy gardeł. Symfonię gorącego dopingu, lawinę radości, która zaorze Beskidy niczym rolnik, wzdłuż i w szerz. Niech duch sportu i rywalizacji zapanuje nad skocznią w Wiśle Malince... Tylko proszę niech ci krzykacze na forach zawczasu nie wrzeszczą, nie sieją fermentu, że będzie klapa, skoro jeszcze się nic nie odbyło.
To przecież bolący jak zgniły ząb absurd!
Najgorzej marudzą kibice przyzwyczajeni do Zakopanego. Marudzą, bo nie mieści im się w głowie, że konkurs letni może odbyć się na konkurencyjnym obiekcie. O czym to świadczy? O tym, że konkurencja jest do kitu, czy o tym, że pewni kibice mają małą pojemność wyobraźni, o elastyczności nie wspomnę?
Kibice piszą, że Zakopane ma większe doświadczenie, a Wisła ma jeszcze czas na organizację tego typu imprezy.
Jak dużo dają Wiśle tego czasu? Ile lat ma jeszcze ten piękny obiekt czekać na zawody wielkiej rangi, na skoczków światowej najwyższej półki rywalizujących w zawodach? Kiedy jako organizatorzy i miasto mają zebrać to doświadczenie? Za rok, dwa, dziesięć? Wątpię czy kiedykolwiek górale z Zakopanego oddaliby bez walki jakiemuś innemu miastu te grube miliony złotych, wędrujące do kieszeni tamtejszego społeczeństwa. Wędrujące szerokim strumieniem, wartko i prościutko z portfeli kibiców. Zakopane ma dalej swój zimowy PŚ i tego nikt nie podważa. Jak to mówią: " Pan Bóg kazał się dzielić", dlatego nie widzę przeciwwskazań do przeprowadzenia LGP na beskidzkiej ziemi. Nie dlatego, że jestem z Beskidów. Tylko dlatego, że nie lubię monopolu w każdej dziedzinie, a zdrowa konkurencja choć na pozór słabsza, okazać się może dobrodziejstwem dla obu miast.
Tak ma wiele krajów, że dwa miasta w danym państwie organizują zawody głównej rangi. U nas też to może wypalić, tylko polskie marudzenie i malkontenctwo trzeba piętnować.
Marudy proszę o pozostanie w domach przed tv, a do Wisły zapraszam prawdziwych kibiców. Nie tych wygodnickich, przyzwyczajonych do zakopiańskiego blichtru. Tak modnie pokazywać się czasem w Zakopanem. Prawda? Pora jednak modę zmienić. Coś nowego, nowe wietrzenie polskich skoków bardzo się przyda w rozwoju tej dziedziny sportu. Tak postanowił FIS w Zurychu i tak będzie lepiej. Gdyby nawet wydarzenie nie wypaliło organizacyjnie, to nic się takiego nie stanie, bo Adamowi i jego skoczni też należy się szacunek i szansa. Dziękuję.
PS. Przykładowe wpisy kibiców skopiowane z internetowych archiwów, a dotyczące organizacji zeszłorocznych zawodów LGP w Zakopanem:
"autor: 24 sierpnia 2009
Organizacja zawodów.
POd psem :( dosłownie za taką kasę jaką biorą za bilety, organizacja takich zawodów, to żenada.
Przy wejsciu na stadion wywalała ochrona wszystkim napoje z plecaka, nawet półlitrowe buteleczki, w kwalifikacje nie dałam sobie wyrzucić :) ale podczas zawodów, wyrwała mi baba picie i wywaliła do kontenera, nie będę się szarpać, sobie myslę, z babą w mundurze :) Bo mnie jeszcze zakują w kajdany jakie :))
Kibice wpuszczani byli przez małą bramke pod lasem, w tym błocie, w strumieniach potoku od deszczu. z wychodzeniem było tak samo, przez to samo miejsce potem, to dopiero było błoto:( wtedy to przemokłam całkowicie, błoto wszędzie nawet owce mają lepsze warunki w czasie deszczu :)
Mało tego, jeszcze wszyscy nie zdążyli wyjść w dzień kwalifikacji, to zgasili światła, to dopiero było ! Ciemno jak wiecie gdzie .............:)
Wtedy trzeba było uważać, żeby nie złamać nogi, bo same wszędzie wyboje i kamloty :)
Szliśmy na czuja węch mnie prowadził w dół, smażonych kiełbasek pod skocznią, bo nic nie było widać i tak na czuja, upaprana w błocie, zmęczona jak diabli, mokra jak s.........
w końcu dotarłam do mojego lokum :("
"
autor: 24 sierpnia 2009,
Jeszcze do niedzieli
(...) Organizatorzy tym razem lekko przegięli. Oczywiście nie mają wpływu na pogodę, ale pawilon dla vipów powstanie nowy, a szary kibic dalej będzie stał w kilometrowych kolejkach, był rewidowany jak bandyta i potrzebował gumiaków, by trafić na trybuny! Skandal! A organizatorzy będą nas mamili banałami, że wszystko jest podporządkowane kibicom!
Ktoś tu stwierdził, że organizatorzy mają gdzieś warunki dla mas, bo kibic zakochany w skokach i tak przyjdzie. Może i tak, ale ostro piłują gałąź na której siedzą. Kiedyś musiałem ostro pokombinować żeby znaleźć miejsce dla mojej flagi pod trybunami. W niedzielę ta flaga była jedyną, rozłożoną pod barierkami w sektorze A. Daje do myślenia, czy nie?
Oba telebimy głównie dla vipów, a reszta hołoty niech się domyśla co się dzieje, a to głównie my, białoczerwoni, chwaleni w całym skokowym świecie kibice, tworzymy niepowtarzalną atmosferę zakopiańskich konkursów. Kto był na wypełnionej po brzegi Wielkiej Krokwi wie o czym piszę. Chyba, że organizatorzy, dla świętego spokoju wolą, aby trybuny wyglądały podczas zawodów tak jak w niedzielę. W takim wypadku, tok postępowania jest słuszny.
Wstyd dla organizatora tyle pieniędzy za bilety a traktują kibica jak śmiecia :("
Kategorie:
0 komentarze