TCS - przeminęło z wiatrem
7 stycznia 2011, 17:57
Tegoroczny 59 Turniej Czterech Skoczni stał pod znakiem dominacji najlepszego skoczka tego sezonu Thomasa Morgensterna.
Austriak choć nie wygrał wszystkich konkursów i rekord rozstrojonego nerwowo Svena Hannavalda nie został wyrównany, to trzeba przyznać, że 24 letni skoczek urodzony w "Spital an der Drau Austria", nie miał sobie równych.
W Oberstdorfie słynny „Morgi” wykosił swoich rywali, podobnie uczynił rzecz w Insbrucku.
W niemieckim Garmisch Partenkirchen w loteryjnym jednoseryjnym konkursie, najsłynniejsza wiewiórka (oczywiście po Cip i Dale oraz Alvinie i wiewiórkach) Simon Ammann, wskoczył na najwyższą kostkę podium i ciszył się uroczo w stronę Austriaków z Hoferem (czyt. lord of the winds) na czele. Thomas oraz jego ziomal Adreas zostali poszkodowani przez wiatr i zajęli wtedy odległe pozycje.
Kombinacje jury w ostatniej serii konkursu w Bischofshofen też nie przyniosły oczekiwanych efektów. Po skoku austriackiego dominatora wyczekiwano na mało korzystny wiatr dla Toma Hilde, jednak Norweg nie poddał się podejrzanym zakusom włodarzy i utarł nosa wszystkim źle mu życzącym.
Ktoś może powiedzieć, że w drugim skoku Thomas nie musiał dawać z siebie wszystkiego, by zapewnić sobie końcową wygraną w turnieju. Możliwe, jednak Hilde zrobił odwrotnie; dał z siebie max możliwości i to on wskoczył na najwyższe miejsce konkursowego podium.
Hymny zagrano dwa - norweski oraz austriacki.
Morgenstern patrzył dumnie na kibiców, nucąc tekst pod nosem, kibice szaleli, skandowali jego imię, śpiewali.
Co do atmosfery i samych fanów, warto wspomnieć co następuje.
Jak pisze dziennikarz sportowy Tomasz Kalemaba na swoim blogu w notatce pt: „Wielkie święto w pijanym Bischofshofen”, pijanych kibiców na skoczni Paula Ausserleitnera było bardzo dużo.
Tomek dodaje: „Alkohol lał się na obiekcie strumieniami, zaś nad skocznią niemal unosiły się opary mocniejszych środków wyskokowych. Trybuny przypominały jedną wielką gorzelnię. Kto wie, czy nie największą na świecie, bo pod skocznią zgromadziło się 30 tysięcy fanów. Pomiędzy kibicami śmigały "patrole", które służyły pomiarem alkomatem”.
On tam był, a nie ja i faktycznie nie ma powodów, by nie wierzyć w jego słowa.
Jak to się ma do Zakopanego i Polski?
Otóż drastyczne kontrole toreb i wnoszonych trunków są u nas na porządku dziennym. Organizatorzy boją się, by polski pijany tłum nie narobił „smrodu”.
Przykład Austriaków pokazuje nam, że ten „smród” niekoniecznie musi być, choć z drugiej strony mamy za dużo przykładów z rodzimych boisk piłkarskich, choćby niedawna zadyma na pięknym stadionie w Poznaniu, gdzie nawet przenośne kible latały.
W Wiśle na ubiegłorocznym LGP, było w tym temacie więcej luzu i zobaczymy jak Wisła poradzi sobie z organizacją turnieju trzech skoczni „Pol - Ski Cup”?
Może do lata uda się naprawić wyciąg, bo „siara” była ostatnio przy wizycie prezydenta RP, gdy pokazowy trening skoczków okraszony został dreptaniem po schodkach na górę skoczni.
Złośliwość rzeczy martwych bywa okrutna, szczególnie używanych wyciągów z demobilu.
Dobra zboczyłem z tematu. Jak nasi skoczkowie wypadli w TCS?
Żal bardzo utraconego trzeciego miejsca Adama w generalnym podsumowaniu.
Pewien Fin siedział Adamowi na ogonie, a dzięki wiatrom, niedobrym przelicznikom dającym za mało punktów za wiatr w plecy, Adama i Mattiego wyprzedzili w końcowej klasyfikacji - Hilde, Fettner i Koch.
Cóż, Orzeł z Wisły musiał przełknąć gorycz utraconego pudła. Wspomniał coś, że zepsuł trochę skok, o złej taktyce trenera, że może nie powinien startować we wszystkich kwalifikacjach itp.
Jest jak jest, niech czasami kibice nie myślą, że Adam nie ufa Hannu.
Otóż ufa i to bardzo, bo bez tego nie byłoby takich wyników. Aczkolwiek obydwaj na pewno przemyślą swoją politykę startową na dalsza część sezonu.
Adam w drugiej części rozkręca się bardzo i doszły też słuchy, że Japońcom nie popuści także.
Ryzyk - fizyk, jak to się mówi i oby skoki Małysza w kraju podobno ładnie kwitnącej wiśni, gejsz i sake, nie okazały się swoistym harakiri. Wierzę w jego rozwagę, doświadczenie i talent.
Podliczyłem sobie na szybko, że w całym TCS najlepsi skoczkowie przelecieli sporo metrów. Ile? Popatrzmy:
Morgenstern: 920,5 metra.
Ammann: 911,5 metra.
Hilde: 883 metry.
Fettner: 883 metry.
Koch: 893,5 metra.
Małysz: 880,5 metra.
Co na to nasi pozostali polscy skoczkowie?
Stoch: 865,5 metra – 15 w generalce TCS. - "On jest solidną podporą drużyny".
Hula: 464 metry – 41 w generalce TCS - “Mocny trzeci, skoczek drużyny na Oslo he he”.
Kubacki: 450 metrów – 43 w generalce TCS - “Co lato dało, zima zabrała”.
Bachleda: 109 metrów – 60 w generalce TCS - tak jak koledzy powyżej -“Co się będę wychylał”.
Śliż: 107 metrów – 62 w generalce TCS - "O nim żal pisać, choć go lubię. Jeden start i kaplica".
Panie Łukaszu ma pan naprawdę problem. Sam Kamil nie uratuje honoru pana podopiecznych.
Radzę coś z tym zrobić, bo MŚ zbliżają się milowymi krokami, a na spokojne treningi coraz mniej czasu.
Czy coś zapadło mi szczególnie w pamięci z tego 59 Turnieju Czterech Skoczni?
Otóż może dwie rzeczy. Loteria wiatrowa, oraz dodająca otuchy walka Adma Małysza o podium. Mistrz potem powiedział:
„Trzeba się przyzwyczaić, że w naszej dyscyplinie rządzi pogoda. A te wszystkie przeliczniki, które niby są fair, tak naprawdę wcale nie są”.
Nic dodać nic ująć, tak jak w tytule: „Przeminęło z wiatrem”
Karuzela Pucharu Świata kręci się dalej. Przed nami loty w Harrachovie, występy w kraju „Toyoty i Hondy”, oraz Zakopane.
W Czechach może być problem z pogodą, w Japonii ze zmianą strefy czasowej, a w Zakopanem ze wszystkim. Dlaczego?
Bo trzeba będzie z powrotem przestawić się na czas europejski, bo pogoda może być wiosenna, bo wyciąg umrze wzorem Malinki, bo stan skoczni może być opłakany, a halny wywieje resztki śniegu.
Żeby nie było tak pesymistycznie, to dodam, że jakby śniegu w Polsce zabrakło, to może stworzylibyśmy precedens, zdjęli siatki mające na celu podtrzymywanie śnieżnego puchu i rozegrali zimowy PŚ na igelicie??
Trzy styczniowe konkursy na zielonym sztucznym igliwiu. Tego jeszcze raczej nie grali!
Kategorie:
0 komentarze