Polscy skoczkowie są skołowani i podłamani
Po fatalnych występach w Lillehammer, nasi skoczkowie jeszcze gorzej zaprezentowali się podczas dzisiejszego konkursu drużynowego w Kuusamo, zajmując ostatnią pozycję. Tymczasem Maciej Kot szczerze wypowiada się na temat atmosfery w zespole, o nastawieniu oraz ewentualnej zmianie trenera.
Polscy skoczkowie borykają się ostatnio ze strasznymi problemami - co w ich skokach nie gra i jakie są tego przyczyny?
"Po Lillehammer doszliśmy do wniosku, że odstajemy ze sprzętem, zwłaszcza z kombinezonami. Nasze stroje są najmniejsze, najbardziej dopasowane i materiał jest nienajlepszy - i to jest problem. Trochę popuściliśmy, coś zmieniliśmy, ale efektu nadal brak" - mówi Maciej.
Czy wobec tego można coś z tym zrobić? Może należy zmienić dostawcę sprzętu?
"Będziemy próbować, o ile znajdzie się lepszy materiał. Zamawiany jest ze Szwajcarii, a czasami potem okazuje się, że nie jest dobry. Oczywiście będziemy chcieli coś zmienić, ale sama zmiana kombinezonu nie da nam straconych 20 - 30 metrów, czyli tyle, ile brakowało nam w konkursie drużynowym" - odpowiada zawodnik AZS Zakopane.
"Jeśli chodzi o firmę, która zajmuje się szyciem kombinezonów, to w Polsce jest w sumie tylko jedna - Berdax. Siedziba jest w Poroninie, także mamy blisko, zawsze możemy podjechać i przymierzyć stroje. Jeśli chodzi o inne firmy np. austriackie, to one nie szyją strojów do innych reprezentacji. Kiedyś nawet skontaktowałem się z nimi przez Internet w tej sprawie i odpowiedzieli, że jeśli skaczę w zawodach międzynarodowych, to oni mają zakaz uszycia kombinezonu od krajowego związku. Pozostaje nam skorzystanie z usług firmy słoweńskiej, czy czeskiej, jednak trudno oczekiwać, aby i oni uszyli kombinezony takie, jak dla swojej reprezentacji. Konkurencja jest duża i liczy się działanie na własnym podwórku" - opowiada 21- letni skoczek.
Czy wobec tego jest sens jechania na konkursy w Soczi? Czy nie przydałby się odpoczynek?
"Do Soczi warto jest jechać, z tego względu, że za ponad rok są tam Igrzyska Olimpijskie, dlatego ważne jest, aby poznać tą skocznie. Chociaż może przerwa od skoków dobrze nam zrobi, zmotywujemy się i będzie lepiej? Jednak sądzę, że nie należy odpuszczać zawodów, choćby dlatego, że nie ma gdzie trenować. Skocznie w Polsce nie są czynne, pewnie będą gotowe dopiero pod koniec grudnia. Zostaje jedynie trening na sali" - mówi Maciej.
Jaka jest wobec tego atmosfera w kadrze?
"Atmosfera nie jest najgorsza, ale napięta. Nikt otwarcie nie powie, że jest źle i czas coś z tym zrobić. Każdy się tylko uśmiecha i robi dobrą minę do złej gry. Wystarczy tylko coś źle powiedzieć i wszystko może wybuchnąć, a to może być jeszcze gorsze, wtedy w ogóle moglibyśmy się nie podnieść. Jednak przy obecnych nastrojach panujących w kadrze, dobrze byłoby odłączyć się i od siebie odpocząć" - przyznaje Kot.
Maciek mówi, że sami zawodnicy są skołowani i nie wiedzą co robić. W lecie było dobrze, nawet pierwsze skoki na śniegu były dobre. Jednak przychodzą pierwsze zawody, skoki niby te same, jednak wyników brak. Kot nie obwinia za taki stan rzeczy trenera, bo skoro plan funkcjonował w zeszłym roku, to dlaczego nie w tym. Dodaje, że daleki jest od zmian personalnych, gdyż taka rewolucja mogłaby być najgorszym posunięciem.
Czy Polacy mają nadzieję na lepsze skoki, wyniki?
"Troszkę jesteśmy załamani. Już po Lillehammer nie było ciekawie. Jeśli chodzi o mnie, to nie jestem zbyt załamany, gdyż w czwartek oddałem tu niezłe skoki, które coś rokowały. Gdyby było tak jak planowałem, to byłoby dobrze. Zmieniłem jednak w ustawieniu pozycję głowy, co mogło spowodować zły skok. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej" - kończy Maciej.
źródło: na podstawie - eurosport.onet.pl
Kategorie: Maciek Kot, sezon 2012/2013, wywiad
Doszli to momentu kiedy trener nie cieszy sie już autorytetem wśród zawodników.Wprost mu tego nie powiedzieli wczoraj kiedy ten ich zapytał czy ma odejśc.Ale z wywiadu Maćka można się domyślić, że chcą jakiś zmian.
OdpowiedzUsuńTo trener powinien wiedzieć dlaczego skaczą źle i jak powinien postąpić.
Szkoda mi chłopaków.
http://eurosport.onet.pl/zimowe/skoki/byly-trener-malysza-jesli-stoch-zadzwoni-to-moge-s,1,5320062,wiadomosc.html
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem jest szansa aby przynajmniej Kamil to wykorzystał, są obecnie na miejscu mógł by tam zostać jakiś tydzień i potrenować z Hannu tym bardziej, że Fin jest specjalistą od indywidualnego trenowania jak ma jednego zawodnika potrafi szybko go wyciągnąć z dołka.
To Kamilowi dobrze by zrobiło on skacze źle technicznie.
A może i jakiś inny kombinezon się znalazł? Hannu ma znajomości.
Mógłby Kamil zadzwonić do Hannu, na pewno by mu to nie zaskodziło, a pewnie i pomogło. Kwestia jest tylko taka, że jak Kamil odzyskałby formę u boku Hannu to okiem Tajnera wszystkie zasługi spadłyby na Kruczka, który go przecież przygotowywał do sezonu. ;)
OdpowiedzUsuńM_B
Owszem przygotował go do sezonu ale widać jak Kamil spada na bulę i trener nie wie dlaczego ba, spadają wszyscy i też nie wie dlaczego.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Kamila wyobrażam sobie jak jest przybity i zdołowany ale jak szybko sam nie podejmie jakiejś decyzji to będzie jeszcze gorzej.
On sam musi czegoś chcieć indywidualny tok przygotowań to dziś norma w sporcie a taki zawodnik, który rok temu był absolutnie ścisłą czołówką może sobie na to już pozwolić.
On sam musi podjąć decyzję inaczej zmarnuje sobie karierę.