Archiwum strony

Nasi skoczkowie swobodnie spadali w Tatralandii

Krwisty | 12.7.13 | 0 komentarze

Tatralandia w słowackim Liptowskim Mikulaszu gościła polską kadrę skoczków narciarskich. Sportowcy wzięli udział w ćwiczeniach testowych w symulatorze swobodnego spadania SuperFly. 

Łukasz Kruczek wraz ze Zbigniewem Klimowskim przyglądali się prawie dwie godziny wybudowanemu w ciągu ostatnich miesięcy aerodynamicznemu  tunelowi,  w którym każdy skoczek wykonał po kilkanaście lotów, trwających około dwóch minut.


Próby w komorze o średnicy ponad czterech metrów i wysokości ok 14 metrów sprawiały trochę problemów zawodnikom. Bowiem krążące w niej powietrze potrafi  przepływać nawet z prędkością 300 km/h,  imitując swobodne spadanie w prawdziwej przestrzeni powietrznej, z pułapu ok. czterech tysięcy metrów. 

Pokazy instruktorów przebiegały z wykorzystaniem około 80 procent mocy turbiny, natomiast dla wykonujących po raz pierwszy trening swobodnego lotu skoczków zmniejszono siłę tłoczenia. Powietrze  osiągało podczas następnych prób prędkość od 100 do 150 km/h.


"Strachu nie było. To nowość i trzeba się było po prostu z nią oswoić. Część z tego, czego tu doświadczyliśmy, zapewne można przenieść na skocznię. Mogliśmy np. przekonać się, jak wielką różnicę robi rozluźnienie bądź napięcie mięśni" - powiedział Kamil Stoch.

"Było super! Trzeba tylko jeszcze pomyśleć, jak to wykorzystać w naszym treningu. Najtrudniejsze było nauczyć się podstawowych ruchów zmieniających np. kierunek lotu. My na skoczni tylko korygujemy, tu trzeba po prostu wyczuć powietrze. Na pewno nie ma porównania ze skocznią, nawet mamucią" - ocenił Maciej Kot.

"Chociaż przyznam, iż za pierwszym razem byłem spięty. Samo ułożenie ciała w powietrzu poszło bez problemu, natomiast trzeba było się nieźle napracować, aby spokojnie kontrolować sam lot" - zauważył Krzysztof Miętus.


Trener Łukasz Kruczek zapytany jakie korzyści płyną z ćwiczeń Skydivingu odpowiedział:
"Na tę chwilę zajęcia traktujemy w charakterze ciekawostki. Fizyki nie da się oszukać - i tu, i na skoczni mamy do czynienia z powietrzem. Tego typu rzeczy otwierają oczy na pewne zjawiska. Zawodnicy wychodzą z symulatora i mówią: „Aha! To już teraz wiem! Aha! Teraz już rozumiem”. Jest to dla nas pewna nowość, ale myślę, że mogą z niej płynąć korzyści. 

Nie jest tak, że wszystko, co tu przećwiczymy, będzie działało na skoczni, ale jest to cenna obserwacja różnych zjawisk, które zachodzą również w naszym sporcie. Teraz trzeba się zastanowić, co można z tego wynieść dla siebie.To, co widzimy w symulatorze nie jest zbieżne z poziomem skakania na skoczni. 
Natomiast podczas zajęć uwypukliły się różne problemy, które zawodnicy mają na skoczni. Tu stały się bardziej widoczne. Siądziemy i na spokojnie sobie to przeanalizujemy. Nie traktujemy tych zajęć jako bardzo treningowego elementu, bez którego świat się zawali, natomiast jest to dla nas cenna ciekawostka i kwestia zrozumienia pewnych zjawisk" - zakończył trener. 

Więcej można przeczytać TUTAJ i TUTAJ 
Także na kanale  YouTube Michał Bugno







Źródło: Przegląd Sportowy/ Wirtualna Polska/ YouTube Michał Bugno/foto: zrzut obrazu YT

Kategorie: ,


0 komentarze

Masz coś do powiedzenia? Napisz w kratce. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy napisanych przez internautów. Niestosowne komentarze będą usuwane. Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania w serwisie WinterSzus.pl. REGULAMIN KOMENTOWANIA