Mistrz olimpijski nie popiera skoków na Narodowym
Już tylko dwa tygodnie pozostały na zgłoszenie propozycji o organizację konkursu skoków na Stadionie Narodowym w Warszawie. Działacze Polskiego Związku Narciarskiego nie mogą jednak liczyć na poparcie ze strony Kamila Stocha.
Pomysł organizacji takich zawodów od samego początku wzbudza wiele kontrowersji i ma zarówno zwolenników jak i przeciwników. W gronie tych drugich znalazł się mistrz olimpijski Kamil Stoch, który przyznaje, że taki konkurs nie tylko wiązałby się z wyrzuconymi w błoto pieniędzmi, ale także nie byłby atrakcyjny z punktu widzenia zawodników.
Aby impreza znalazła się w kalendarzu na sezon 2014/2015 planowana jako jego inauguracja, PZN ma już tylko dwa tygodnie na zgłoszenie projektu do Międzynarodowej Federacji Narciarskiej. Takie przedsięwzięcie wymagałoby budżetu z rzędu kilku milionów złotych. Poza budową skoczni potrzebna byłaby rozbiórka części dachu oraz dowóz śniegu do stolicy (takie nietypowe miejsce inauguracji miałoby przyspieszyć także jej datę).
Na zbudowanej na stadionie skoczni można było by oddawać skoki w granicach 70 m. Stoch, który popiera kolejnego z przeciwników konkursu - Svena Hannavalda, twierdzi, że takie skoki dla zawodników nie są przyjemnością i on sam wolałby aby pieniądze te dołożyć na przykład do budowy skoczni mamuciej (modernizacja Vikersundbakken wyniosła ponad 10 ml euro).
Alternatywne wykorzystanie Stadionu Narodowego rodzi wiele pomysłów. Tej zimy na jego płycie postawiono lodowisko. W jesienią tego roku władze obiektu posuną się o krok dalej - żartobliwie określany mianem "Basenu Narodowego" stadion w dniach 5-7 września zamieni się w prawdziwy basen mierzący 90 na 33 m i mieszczący trzy tysiące metrów sześciennych wody. A to wszystko będzie miejscem zmagań światowej klasy windsurferów w Halowym Pucharze Świata w ramach prestiżowego cyklu PWA World Tour.
Czy po basenie stadion przemieni się w skocznię? Tego na razie nie wiemy, ale pierwszą, częściową odpowiedź na to pytanie poznamy już niebawem, jeśli PZN złoży oficjalny wniosek w tej sprawie. Po kandydaturze Krakowa do Igrzysk w 2022 roku, to chyba obecnie najbardziej kontrowersyjny projekt związany ze sportem w kraju.
Źródło: Przegląd Sportowy / informacja własna
Kategorie: Kamil Stoch, Skoki Narciarskie, stadion narodowy
I ma racje ja też nie i to od dawna.
OdpowiedzUsuńTo by były podskoki a nie skoki.
No właśnie - jakieś dziwo które miałoby zainteresować ludzi stojących z daleka od skoków... Kibic i tak skoki ogląda, a tu byłoby liczenie, że ktoś (zwłaszcza sponsor) zobaczy i zainwestuje... ale ze sportowego widzenia? Podoba mi się, że Kamil potrafi szczerze, bez owijania w bawełnę wyrazić swoje zdanie - czy się komuś podoba czy nie...
OdpowiedzUsuńZ tego co pamiętam, to się nawet z kimś tu założyłem o to czy w przyszłym sezonie PZN uraczy nas takim klopsem, jeszcze trochę i poznamy zwycięzcę :D
OdpowiedzUsuńJak dla nie pomysł mija się z celem i przypomina to jarmarczny występ pseudo gwiazdy, gdzie nie liczy się muzyka, w tym wypadku sport, ale przedstawienie dla gawiedzi. Zamiast tej niewyobrażalnie drogiej szopki, jak prezes lubi przedstawienia dla tłumów, poszlibyśmy śladem Niemiec i zrobili otwarcie an sztucznym śniegu w Szczyrku.
A ja się z Kamilkiem nie zgadzam. To nie Białoruś, nie Chiny i tym bardziej nie Korea Północna i każdy może mówić co myśli. Moim zdaniem trzeba spróbować, głównie dlatego, że to byłyby pierwsze skoki w hali, a kasę wyłożą sponsorzy, którzy nie są zainteresowani budowaniem mamuta, ani innym inwestowaniem w ten sport.
OdpowiedzUsuńNa świecie mamy pięć czynnych mamutów. Obecnie największy z nich, świeżo po modernizacji przez dwa lata leżeć będzie odłogiem. Kompletnie nic. Ani treningów, ani zawodów, a skocznię trzeba przez ten czas konserwować. Tymczasem nasze kluby klepią biedę. Remont skoczni w Wiśle-Centrum to już epopeja.
Jeśli mamut miałby powstać kosztem bogatej firmy, która ma taki kaprys i chce się pokazać przy okazji lotów, to nie ma problemu. Natomiast budowa takiego obiektu ze środków skarbu państwa to błąd. Nie budujmy domu od dachu.
Już widzę jak naszym zacnym architektom i budowlańcom uda się zrobić projekt, rozebrać dach, postawić skocznię, rozebrać skocznię i złożyć dach :)
UsuńA zresztą sam piszesz, że nasze kluby klepią biedę (nie tylko w skokach - nie można tylko użalać się nad skokami... łyżwiarstwo dało więcej medali nie mając zaplecza, i jest to dyscyplina bardziej urodzajna w medale...
A Kamil się pewnie też sprzeciwia dlatego, że same zawody, rywalizacja byłaby na dalszym planie - raczej byłby to rodzaj festynu ze skokami w tle....
Raczej pod dachem by ta skocznie się nie zmieściła, także w hali by to nie było.
OdpowiedzUsuńJuż wiemy, że skoków na SN nie będzie. PZN wycofał się z projektu. Kamil pewnie o tym wiedział i mógł sobie pozwolić na krytykę czegoś co do skutku nie dojdzie. Nikomu w związku krzywdy nie zrobił, a wręcz przeciwnie, uświadomił "naród", że to był jednak zły pomysł. To tak gdyby naród się o skoki na SN upomniał.
OdpowiedzUsuńCiekawe co by Kamil na ten temat mówił, gdyby skoki miały dojść do skutku?
Czyli zakład wygrany z kimkolwiek by on nie był, bo jak zwykle wyleciało mi z głowy.
OdpowiedzUsuń