Kanadyjskie skoki narciarskie walczą o przetrwanie
Sytuacja finansowa kanadyjskich skoków narciarskich wygląda źle. Gdyby nie zaangażowanie Toma Reida oraz innych działaczy i sponsorów, prawdopodobne jest, iż nie oglądalibyśmy zawodników czy zawodniczek z tego kraju w zawodach Pucharu Świata czy Pucharu Kontynentalnego w tym sezonie.
Podczas spotkania biznesowego, w jakim
uczestniczył Tom Reid, nagle zadzwonił telefon. To, co usłyszał
zaskoczyło go. Został wybrany przewodniczącym kanadyjskich skoków
narciarskich. Dzień wcześniej zgodził się, aby jego nazwisko
zostało umieszczone na liście kandydatów na to stanowisko, lecz
nie spodziewał się, że zostanie wybrany.
Niedługo później zrozumiał, że
będzie musiał ratować kanadyjskie skoki narciarskie od wymarcia.
"Byłem trochę zmieszany tą decyzją, ale pomyślałem <<do
diabła, i tak w końcu bym tam skończył, więc czemu nie teraz?>>"
"Kiedy otrzymałem kopię
sprawozdania finansowego.. natychmiast stanęło mi serce."
Kanadyjskie skoki narciarskie znajdowały się w poważnych
tarapatach. "Faktycznie, nie mieliśmy żadnych dochodów. W
banku znajdowało się 20 czy 30 dolarów" – dodaje Reid.
Na pierwszym spotkaniu Reid powiedział
dosadnie, że za trzy, góra cztery miesiące zbankrutują, skoki
narciarskie w Kanadzie przestaną istnieć, jeśli nic nie zrobią.
Niewiele brakowało, a jeden z
najstarszych sportów tego kraju, przeszedłby do historii.
Trener Gregor Linsig mówi, że nie
wie, co działo by się, gdyby nie Tom Reid. "Nie myślę, że
istniałyby kanadyjskie skoki bez niego" – dodaje Linsig.
Reid od razu przeszedł do cięcia
kosztów. Priorytetem były pieniądze dla trenera Linsiga oraz koszt ich części dla zagranicznego trenera - Bine Norcica, którego dzielą wraz z Amerykanami. "Jesteśmy w lepszym miejscu
teraz. Od tamtego momentu zrobiliśmy kilka rzeczy. Jedną z nich
jest to, iż powstał komitet marketingowy, który składa się ze
mnie (wiceprezes Aviva Canada na zachodzie kraju), gentelmana
prowadzącego firmę konsultingową oraz kolejnego gentelmana z firmą
zajmującą się ropą naftową oraz gazem ziemnym. Zaczeliśmy
łączyć swoje kontakty." – mówi Reid.
Mówi on także, że roczne opłaty
wynoszą około 220 tysięcy dolarów. Obecnie, posiadają 60-70 tys.
Dolarów na kolejne cztery lata. "Są to pieniądze na
szkolenie, toteż zmniejszyliśmy nasze wydatki do absolutnego
minimum" – dodaje.
Włączony został tryb przetrwania.
Nie było to łatwe dla naszych zawodników, których zarobki są
zależne od osiągnięć. Jeśli ktoś zdoła wywalczyć punkty w
zawodach Pucharu Świata, to zostaną mu zwrócone koszty podróży.
Obecnie sami muszą płacić około 10-15.000 dolarów rocznie. Aby
osiągnąć finansowanie należy osiągać dobre wyniki, ale
Kanadyjczycy nie mają tak dużego budżetu , jak zawodnicy z Europy.
Nie mają też dostępu do zaawansowanych metod treningowych.
"Nie wydaje mi się, że będziemy
mieli takich zawodników, jakich mieliśmy kiedyś. Ale chcę, jeśli
będziemy mieli więcej pieniędzy, aby nasi zawodnicy mieli lepszą
możliwość treningu, np. Trenera odpowiedzialnego za siłę i
kondycję. Potrzebujemy psychologa sportowego, dostępu do
zintegrowanej grupy wsparcia, która zawiera też grupę medyczną."
- mówi Reid, którego celem jest pozyskiwanie sponsorów.
Obecnie straciliśmy czołowych
zawodników. Alexandra Pretorius, która dwukrotnie tryumfowała w
zawodach LGP w 2013 roku, zakończyła sportową karierę, mając
zalediwe 18 lat. Mackenzie Boyd-Clowes, lider kadry w minionych
latach, obecnie zrobił sobie rok przerwy od skakania.
"Jest im bardzo ciężko to
wszystko połączyć – uprawiać sport, który kochają, jednocześnie pracując
na cały etat, chodząc do szkoły, a także podróżując po świecie
za własne grosze. To jest niemożliwe. Przez to zastanawiają się,
czy jest sens kontynuować karierę." - mówi Linsig.
Obecnie, członkowie kadr musieli
wybrać, gdzie zamierzają startować tej zimy. Rowley wziął udział
w zawodach w Engelbergu, przed prestiżowym Turniejem Czterech
Skoczni.
Kadra kobiet składa się z Taylor
Henrich i Jasmine Sepandj nie będzie brała udziału w zawodach do
styczniowych konkursów w Szwecji.
Reszta mężczyzn – Trevor Morrice,
Dusty Korek, Josh Maurer i Matthew Soukup – także planują
pierwsze starty w styczniu.
Trener Linsig będzie odpowiedzialny za
wszystkich zawodników, włączając w to pomoc prowincjolanym
drużynom i narodowej kadrze w kombinacji norweskiej, w której skład
wchodzą Wes Savill i Nathaniel Mah.
"W minionych 4-6 latach zrobiliśmy
wielkie kroki, realizowaliśmy określone cele i robiliśmy postępy
każdego roku. Chcemy to kontynuować, ale finansowanie jest teraz
inne" – mówi Linsig.
Jeśli zawodnicy zobaczą, że
działacze próbują zyskać pieniądze, to będą skakać dalej, a
co najważniejsze – dawać z siebie wsyzstko.
"Chcę, aby ten sport przetrwał.
To nasze życie, nasza pasja".
źródło: calgaryherald.com
Kategorie: canada ski jumping, Kanada, matthew rowley, problemy finansowe, tom reid
0 komentarze