Hendrickson powraca - na skocznię i na Igrzyska
Sarah Hendrickson może wreszcie odetchnąć z ulgą, po przebytej poważnej kontuzji kolana kilka dni temu wznowiła treningi na skoczni, a wczoraj została nominowana do reprezentacji olimpijskiej.
Przez pięć miesięcy skoczkini poddawana była intensywnej rehabilitacji i stopniowo wdrażana w treningi. W zeszłym tygodniu, po raz pierwszy od upadku, który zakończył jej fenomenalny skok (148 m) podczas treningu na Schattenbergschanze, Amerykanka zasiadła na belce startowej skoczni normalnej w Utah. Skoki Hendrickson nadzorował trener kadry kobiet Alan Alborn i personel medyczny. Sama Hendrickson, która od wielu miesięcy z utęsknieniem czekała na swój powrót, była z treningu bardzo zadowolona.
Kiedy w drugim skoku ruszyłam z belki startowej poczułam się zupełnie komfortowo. Całe zdenerwowanie po prostu zniknęło. Biorąc pod uwagę sytuację moje kolana ma się bardzo dobrze - skomentowała Sarah. Każdego dnia na siłowni śniłam o momencie, w którym wrócę do skakania. Teraz, kiedy już to osiągnęłam, ciężar wreszcie spadł mi z serca - dodała zawodniczka.
Kiedy po wypadku na skoczni jej udział w Igrzyskach w Soczi stanął pod znakiem zapytania, Hendrickson postanowiła się nie poddawać. W końcu miała szansę zapisać się w historii skoków narciarskich wśród grona pań, które po raz pierwszy powalczą o medale olimpijskie. Po żmudnych treningach, pełna motywacji może już razem z Lindsey Van i Jessicą Jerome cieszyć się z nominacji do najważniejszej imprezy sportowej sezonu. Jak wielokrotnie podkreśla, do tego sukcesu przyczyniło się wiele ważnych dla niej osób.
Kiedy zdiagnozowano u mnie poważną kontuzję kolana, pewna osoba podeszła do mnie, spojrzała mi w oczy i powiedziała, żebym nie rezygnowała z Soczi. To byłą pierwsza osoba, która we mnie uwierzyła i pierwszy raz, kiedy zadecydowałam, że zrobię wszystko, żeby pojechać na Igrzyska. (...) Dzięki rodzinie, trenerom, drużynie, sponsorom, personelowi medycznemu i wielu fanom z całego świata byłam w stanie przetrwać ból i osiągnąć mój cel - napisała Sarah na swoim profilu na portalu społecznościowym. Dziękuję wszystkim, którzy we mnie wierzyli od początku i dawali mi nadzieję podczas najcięższych dni. Jestem zaszczycona możliwością kroczenia podczas ceremonii otwarcia obok Lindsey i Jessici. Nie jestem w stanie wystarczająco podziękować im za doprowadzenie drużyny do Igrzysk. (...) Morał tej historii. Ciężka praca popłaca. Doceniaj tych, którzy cię wspierają. I nigdy nie rezygnuj z marzeń - dziękowała zadowolona skoczkini.
Przed Hendrickson niełatwe zadanie. Główną faworytką do zdobycia mistrzostwa olimpijskiego jest jej imienniczka - siedemnastoletnia Sara Takanashi, która w obecnym sezonie z łatwością wygrała już osiem z dziewięciu konkursów Pucharu Świata. Podczas nieobecności Amerykanki do pucharowej czołówki wdarła się przebojem również Rosjanka Irina Avvakumova, zwyciężczyni konkursu w Czajkowskim, która z coraz lepszą formą plasuje się obecnie na trzecim miejscu klasyfikacji generalnej tuż za Niemką Cariną Vogt. Nie można także zapominać o doświadczonej Danieli Iraschko-Stolz, która na pewno miałaby ochotę dołączyć się do austriackich złotych medalistów olimpijskich. Czy po tak poważnej kontuzji ubiegłoroczna Mistrzyni Świata z Val di Fiemme poradzi sobie z tak dobrze skaczącymi konkurentkami? Odpowiedź poznamy już 11 lutego podczas jedynego konkursu skoków kobiet na skoczni normalnej w Soczi.
Źródło: http://olympictalk.nbcsports.com, Sarah Hendrickson Facebook, informacja własna
Kategorie: Igrzyska Olimpijskie 2014, Jessica Jerome, kadra kobiet USA, Lindsey Van, powrót na skocznie, Sarah Hendrickson, Soczi
0 komentarze