Archiwum strony

Subiektywny twory z lisiej nory: Miało być pięknie - wyszło jak zawsze

Czarnylis | 16.3.14 | 41 komentarze

A miało być tak pięknie. Medale, długie loty i cztery dni emocji związanych z dwudziestymi trzecimi mistrzostwami świata w lotach narciarskich. Miało być pięknie, ale nie było, bowiem impreza tym razem zawitała do Harrachova, a tam problemy z pogodą są pewniejsze niż obligacje skarbowe. Mówisz Harrachov, myślisz zła pogoda.







Czarcia Góra przez pierwsze dwa dni zmyliła czujność kibiców, jury, zawodników, a nawet trenerów, bowiem jeszcze w piątek, prawie wszyscy zapowiadali lepszą postawę w sobotę. Prawie wszyscy zostali uśpieni luksusowymi warunkami w czwartek oraz piątek i dramatyczne głosy meteorologów zbywano starym, dobrym i uniwersalnym hasłem - pogoda jest nieprzewidywalna i może się uda.
Bardzo mi przykro, nie miało prawa się udać.
Oczywiście telewizja ściemniała w temacie odbycia się konkursu, żeby im widownia nie uciekła. A nóż taki Kowalski gdyby się dowiedział od uczciwego dziennikarza, że szans na skakanie nie ma, to by na spacer poszedł, kolegę odwiedził, może by się z dzieckiem pobawił albo żonę wziął na zakupy, ogólnie spożytkowałby sobotę inaczej, ale nie. W TVP, urzędowa nadzieja umiera ostatnia i Kowalski siedział do końca przed telewizorem łudząc się, że zobaczy jakieś loty.
Dyżurnym synoptykiem nie jestem ale często korzystam z meteo.pl i znając prognozy na sobotę i niedzielę, wiedziałem już w piątek kto został mistrzem świata. Prognozy przewidywały mocny wiatr przez całe dwa dni, a w takim przypadku prognozy się nie mylą.
Dlatego też z przymrużeniem oka oglądałem wywiady i zapowiedzi poprawy. To było jak zapowiedzi naszych piłkarzy, że w kolejnym meczu dadzą z siebie wszystko. Takie nierealne bajanie w obłokach.

Tak więc cała zabawa musiała zakończyć się w piątek i mam pretensje do organizatorów, że wiedząc o tym, nie spróbowali rozegrać konkursów awansem. Był na to czas, były możliwości. Jednak w takim rozwiązaniu przeszkodzili głównie... polscy kibice. Zbyt wielu ich wykupiło wejściówki na sobotę i niedzielę, by robić ich w konia i rozgrywać te konkursy przed czasem.
Jednak czy nie lepiej wcześniej, niż wcale?

W wyniku takiego obrotu sprawy, medali w drużynie nie rozdano. Zdążono rozdać medale indywidualne, doprowadzając tę konkurencję chociaż do połowy. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że chociaż odbyły się tylko dwie serie, medale trafiły w odpowiednie ręce i o żadnym fuksie nie może być mowy.

Mistrzem świata został Severin Freund.
Konkurs indywidualny ułożył się idealnie pod niego. Sam Niemiec skakał bardzo dobrze, a że skakał ze świadomością iż to nie są finałowe skoki, presja była mniejsza i Severin jej ciężar spokojnie udźwignął. Wygrał pewnie i zasłużenie.

Srebrny medal wywalczył Anders Bardal.
To taka malutka niespodzianka, ponieważ Norweg nie należał do stuprocentowych faworytów, mimo że wygrał kwalifikacje. Przed konkursem wyżej stały akcje Kasai i Stocha. Bardal jednakże zrobił co mógł by ratować honor norweskich skoków i przy korzystnym dla niego biegu wydarzeń wylądował na drugiej pozycji. Pisząc o ociupińce szczęścia, mam na myśli niski numer startowy Andersa i trafienie na lepsze warunki.

Brąz ostał się na pocieszenie Peterowi Prevcowi.
Słoweniec w czwartek deklasował konkurencje w każdym skoku, lądując nawet na wypłaszczeniu. Gdybym miał stawiać kasę na wynik, postawiłbym na zwycięstwo Prevca. Jednak w piątek już tak dobrze mu nie szło i musiał zadowolić się najniższym miejscem na podium. Jestem pewien, że marzył o czym innym. Chłopak ma już kilka medali, ale brak mu nadal tego z najcenniejszego kruszcu.

O czym innym marzył także Kamil Stoch.
Polak jest w świetnej formie, mistrzostwa praktycznie w Polsce, a i sama skocznia to nie obiekt typu Vikersund czy Planica, gdzie lotnicy mają fory. Certak to taka przerosnięta duża.
Do tego doszły dobre treningi w czwartek i wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Po cichu liczyliśmy, że Kamil będzie pierwszym Polakiem, który zgarnie złoto na lotach, lecz piątek to nie był dzień Stocha. Popełnił błędy i nadal jedynym naszym rodakiem z medalem na mamucie jest Piotr Fijas, który w 1979 zdobył brąz.
Tak, tak.
Już tak długo czekamy na medal. Nawet Adam Małysz podczas swojej pięknej kariery nie był w stanie wywalczyć krążka.

Z dobrej strony w Harrachovie pokazał się Maciek Kot.
Ambitny skoczek wypełnił plan minimum i znalazł się w dziesiątce, choć na samym jej końcu.

Pozostali nasi zawodnicy w Czechach nie błyszczeli. Dawid Kubacki i Piotrek Żyła startowali jedynie treningowo, a Janek Ziobro i Klemens Murańka wylądowali pod koniec trzydziestki co wielkiej chwały im nie przynosi.
Co ciekawe, mimo słabszej postawy części naszej drużyny, mogliśmy spokojnie powalczyć o medal w niedzielę. Szansę jaka się otworzyła zawdzięczamy głównie słabości rywali.
Raz na jakiś czas można pogdybać, więc zobaczmy jak by wyglądała klasyfikacja, gdyby w piątek była drużynówka. Zawodnikom, którzy nie weszli do drugiej serii pomnożyłem punkty z pierwszej przez dwa i wyszło mi coś takiego:

1. Norwegia  1375,5
2. Polska  1340,9
3. Czechy  1338,4
4. Austria   1333,3
5. Słowenia 1310,1
6. Japonia   1279
7. Niemcy 1267,7

Niestety za to medali drużynowych nie będzie, ale całkiem prywatnie mogę przyznać Puchar Harrachova Norwegom. My, cichaczem na drugim miejscu i do tego wystarczyła zwykła solidność. Wirtualny brąz, wywalczyliby Czesi, co jest małą niespodzianką na plus dla nich. W ich ekipie zawiódł mnie trochę Antonin Hajek, który na mamutach czuje się lepiej niż na innych skoczniach. Pewnie dlatego za karę Hajek walnął z hukiem w bandę przy hamowaniu. Oczywiście to żart, ale wiadomo, że Czechowi nic się nie stało to pożartować można. Czesi powinni sprawdzić wiązania bo coś rozregulowane mają.

Dopiero na czwartym miejscu Austria z największym przegranym tego sezonu - Gregorem Schlierenzauerem. Skoczek wygrał dwa pucharowe konkursy, lecz w klasyfikacji jest daleko za liderami, a na głównych imprezach porażka goniła porażkę. To była ostatnia szansa dla niego by na urlop jechać w dobrym humorze. Szansa całkowicie stracona. Druga sprawa tycząca się Austriaka, to spóźnienie na swoją kolej. Słyszałem dwie wersje.
1. Problem z wiązaniami - wtedy wszystko w porządku, takie rzeczy się zdarzają i nie powinny mieć wpływu na dyskwalifikację zawodnika.
2. Zwykłe spóźnienie - wtedy jury powinno Gregora zdyskwalifikować. Jakaś dyscyplina musi być i nie może być tak, że zawodnik sobie przeciąga przerwę.

Jeśli się orientujecie która wersja jest prawdziwa, to proszę o informację pod artykułem.

Poniżej możliwości wypadli także Słoweńcy. Peter Prevc wylatał się o dzień za szybko, a Robert Kranjec jeszcze nie doszedł do formy po kontuzji. Poza Prevcem w trzydziestce jeszcze tylko Jurij Tepes. Takiej cienizny to u nich już dawno nie było, a w Harrachovie był przecież mamut, czyli ich naturalne środowisko.

Na szóstym miejscu Japończycy i od razu pod klawiaturę pcha się Noriaki Kasai. Sympatyczny skoczek może mówić o pechu, bowiem medal przegrał tylko o jeden punkt! Toż to nawet nie jest metr.
Szkoda mi trochę niezmordowanego samuraja, ale cóż, takie życie i ktoś musi być czwarty.

Jeśli mówimy o drużynie to Niemcy się skompromitowali. Jasna sprawa, że indywidualne złoto było w piątek najważniejsze, jednak koledzy Severina Freunda spisali się fatalnie. Młody Wellinger co prawda był trzynasty, lecz Eisenbichler i Neumayer odpadli już w pierwszej serii. Niemcy chyba nie trafili dobrze ze skladem.

W tym sezonie mamuty są tak rzadkie jak pod koniec ostatniej epoki lodowcowej, 10 tyś. lat temu. Nie dość, że mieliśmy ich tylko w ilości "sztuk dwie" to były to egzemplarze ze średniej półki. Na trzy rozegrane konkursy, mieliśmy tylko czterty skoki powyżej dwusetnego metra! Takiej bidy to najstarsi górale nie pamiętają.
Szkoda, że w Harrachovie zbyt ostrożnie ustawiano belkę. W piątek można było polatać dalej i efektowniej. Warunki były stabilne, a skocznia bardzo dobrze przygotowana za co Czechom trzeba podziękować. Pługi śnieżne w Harrachovie już pewnie zdążyły zardzewieć po zimie, ale na skoczni było ok.

Wspólnym mianownikiem wszelkich podsumowań MŚwL będzie jeden wyraz - niedosyt.
Niedosyt po odwołaniu sobotnich i niedzielnych skoków, oraz po piątkowych, gdzie liczyliśmy na trochę więcej.
Na pocieszenie, powiem Wam w sekrecie, że już za tydzień będziemy w znacznie lepszych humorach.

I na koniec ostatnia konklkuzja. Patrząc na to co działo się w Harrachovie w ten weekend zastanawiam się czym sugeruje się 32% ankietowanych, którzy są przeciwni budowaniu skoczni w hali. W ankiecie na dole strony, przeważają jednak inowatorzy (60%), którzy mają już dość odwołanych konkursów i wiecznego gadania o warunkach. Komuno wróć, czyli równe warunki dla wszystkich.
Piknie by było, oj piknie...


Artur Pojnar: informacja własna

Kategorie: , ,


41 komentarzy:

  1. "czym sugeruje się 32% ankietowanych, którzy są przeciwni budowaniu skoczni w hali." - oni lubią takie konkursy widmo jak dzisiaj ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już zacząłem gdybać to lećmy dalej ;)
      Gdyby Finowie doprowadzili swój projekt do końca, kto wie czy dziś nie oglądalibyśmy dekoracji polskiej drużyny pod dachem Aavasaksy, podczas gdy w Europie szalałyby silne wiatry.

      A tak zostało nam gdybanie hehehe

      Usuń
  2. No ale co w sumie da pokrycie dachem jednej skoczni?
    Puchar Świata jest rozgrywany w różnych miejscach na świecie pokrycie dachem każdej skoczni jest niemożliwe nawet w trakcie wczorajszej transmisji coś o tym wspominali, że skoki straciłyby kompletnie swój urok.Stało by się to wszystko jakieś sztuczne.
    Te MŚL okazały się takim niewypałem jak prawie każde zawody PŚ rozgrywane w Harrachovie prognozy były znane dużo wcześniej i zawsze powinna być jakaś alternatywa od środy do piątku była piękna pogoda wystarczyła dobra informacja dla kibiców, mediów i zawody zostały by przeprowadzone w całości.
    Ciekawe czy zwrócili kibicom kasę za bilety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Dona
      Dobra i jedna na początek :)
      A później choćby kilka na świecie. Nikt tu nie mówi o przykryciu wszystkich, bo to faktycznie nierealne, a skoki tracą swój urok wtedy, kiedy się je odwołuje :)

      Usuń
  3. 1. Nie wyszło jak zawsze. Po raz pierwszy od czasów, gdy zaczęto organizować zawody drużynowe w ramach MŚwL nie rozdano medali. Co w takiej sytuacji FIS postanowi? Przełoży je na późniejszy termin? Np. na poPlanicę albo na początek następnego sezonu? Rozda medale wg indywidualnych wyników z pominięciem zawodników z zespołów, które nie zgłosiły się do drużynówki? A może trenerzy zagrają w marynarza?
    2. Nie jestem góralem, ale pamiętam jeszcze czasy, gdy skoczkowie w ogóle nie przekraczali granicy 200m na mamutach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @deSKI
      1. Wyszło jak zawsze. Chodziło mi o Harrachov gdzie o spokojnie przeprowadzone zawody jest trudniej niż w Kuusamo, a drużynówka przepadła bezpowrotnie. Medale będą dostępne na aukcji allegro ;) i tam można będzie je zdobyć licytując hehehe
      2. Też takie czasy pamiętam, ale mówimy o teraźniejszości, o czasach gdy rekord lotu zbliża się do ćwiartki kilometra i cztery ponad 200 metrowe loty w sezonie to bida z nędzą. Sam Robert Kranjec ma takich skoków 155 na koncie. Pierwszy ustany skok ponad 200 m miał miejsce 20 lat temu, a sprawcą zamieszania był Toni Nieminen. Ostatni raz gdy mieliśmy mniej takich skoków w konkursach głównych to był sezon 95/96. W skokach 18 lat to ze dwie epoki, więc myślę, że zwrot "najstarsi górale nie pamiętają" adekwatny do sytuacji :)

      Usuń
    2. Poruszyłeś oczywisty problem - czasu. Czasu, w którym działa szefostwo FIS... Przypatrując się wielu dyscyplinom, gdzie nastąpiły zmiany kierownictwa można zauważyć, jak one na tym zyskały - taki snooker np...FIS w osobie Hofera cierpi na jakiś starczy upór i działa wbrew zdrowemu rozsądkowi. Do kierownictwa skoków potrzeba świeżej krwi, świeżego spojrzenia, a na pierwszy ogień powinien iść kalendarz PŚ....

      Usuń
    3. Zgadzam sie dokładnie, tak

      Usuń
    4. @Gina
      Zmian w kierownictwie chcę tak samo jak Ty. Zresztą kiedyś chyba doszliśmy nawet w tej sprawie do konsensusu co zdarza nam się niezwykle rzadko :)

      Jeśli chodzi o kalendarz, to są wstępne na kolejne dwa sezony i są nowości. Drugi weekend grudnia zarezerwowano dla obiektów w Rosji. Najpierw Niżny Tagił, później Czajkowski. W tym samym sezonie pojawią się także Ałmaty.
      Dla nas ważne jest to, że Wisła i Zakopane są, i to w najlepszym możliwym terminie, czyli druga połówka stycznia.
      Cieszy mnie także powrót Vikersund w przyszłym sezonie, szkoda tylko, że nie ma go w kolejnym. Ten mamut powinien być co rok, tak jak Letalnica. Zamiast niego, za dwa lata znów pojawi się Certak.
      Ogólnie patrząc na kalendarz, to FIS wykorzysta trzy mamuty w następnym sezonie. Moim zdaniem wystarczy by odpoczywał jeden z trójki Harrachov, Oberstdorf, Kulm i stale były cztery wielkie skocznie podczas jednej zimy, tak jak to planują w 15/16.

      Nadal nie ma obsadzonych trzech pierwszych weekendów. Można gdybać, że z karuzeli wyleci Kuusamo, pozostanie Lillehammer. Na razie nigdzie nie ma Klingenthal a niemieckiej skoczni nie wyrzucą. Pozostaje jedna niewiadoma.
      Gdzie skakać w listopadzie lub początkiem grudnia? Jakieś pomysły?

      Usuń
    5. Pomysły gdzie skakać można rzucać w nieskończoność. Tylko lokalni włodarze muszą wyrazić chęć organizacji. Hofer podobno błagał działaczy z Rovaniemi by zaczynać sezon na K-90 tam, ale oni nie chcą i co zrobisz? Lokalizacje można wymieniać w nieskończoność. Wspomniane Rovaniemi, Park City (obie skocznie) Steamboat Springs (normalna skocznia) Yabuli, odbudowana skocznia w St. Moritz (od 2015 r) czy skocznie w Rena czy nawet Pragelato. Tylko pytanie czy oni zechcą PŚ? Szczerze wątpię że chociaż w jednym przypadku lokalni włodarze by chcieli.

      Usuń
  4. No właśnie co zrobią z przygotowanymi i nierozdanymi , medalami dla drużyn? Szkoda ich nie spożytkować jakoś logicznie. Na marginesie, to ciekawe ile na eBay kosztowałyby takie cacka? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no medal zdobywa wartość (w tym finansową) kiedy zdobywa się go w walce, takie coś to może być bezwartościowa kupa złomu :) Ale i tak ciekawe co z tymi medalami zrobili. Trzeba się spytać organizatorów mistrzostw świata juniorów w Otepaa kiedy nie rozdali aż 24 medali (odwołane dwie konkurencje drużynowe, skoczkiń i kombinatorów)

      Usuń
  5. @Dona 5 lat temu właśnie w rozmowie z Tobą i Czarnymlisem ten sam temat poruszaliśmy, czyli sensu budowy krytych skoczni TUTAJ Jeszcze bardziej rozwijaliśmy się pod artykułem w komentarzach, ale podczas przenoszenia artykułów na nowe serwery komentarze znikły. Szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już 5 lat ? :D
      Nie do wiary.

      Usuń
    2. Oj leci ten czas, leci. Właśnie kończy się już trzeci sezon bez Adama. Szybko zleciało.

      Usuń
  6. Muszę dodać jeszcze jedno. Sytuacja w PN jest stabilna i jeśli chodzi o nas to miejsce się nie zmieni, ale możemy pobić rekord w ilości zdobytych punktów. Do wyrównania zeszłorocznego rekordu brakuje nam 188 oczek. Biorąc pod uwagę, że w Planicy będą dwa indywidualne i drużynówka, ten rekord wydaje się pewny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ujmując rzecz krótko:
    Mamut w Harrachovie już jest, teraz pora na jego zadaszenie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja mam pomysł na zrewolucjonizowanie skoków:
    1. Nie ma świętych krów czyli w kwalifikacjach biorą udział wszyscy.
    2. Podnosimy limit do 10 skoczków z drużyn, które są na I miejscach rankingu drużynowego
    3. Po kwalifikacjach następuje rozstawienie pierwszych 20 zawodników PŚ - resztę - 20 dolosowuje się do nich w w pary - jak na TCS. Wprowadzamy trzecią serię dla najlepszych zawodników po dwóch seriach
    4. Ranking jak w tenisie - czyli kto odpuszcza zawody temu odlicza się punkty zdobyte rok wcześniej.... a jeżeli nie kroczący, to odlicza się średnią ilość punktów zdobywaną w zawodach za poprzedni sezon (lub obecny sezon). Kto ma najwięcej punktów na koniec sezonu ma KK.
    5. MŚ, IO - konkursy czteroseryjne.
    6. Zmiana współczynników za wiatr - większe zyski punktowe dla tylnego wiatru, jeżeli wiatr wieje z jednego kierunku i nie przekracza 0,5m/s nie uwzględniamy punktów za wiatr - czyli - waitr jest minimalny tylny lub przedni dla wszystkich zawodników - zawody bez punktów za wiatr...
    7. Ocena pracy sędziów punktowych po każdych zawodach i eliminowanie tych zawyżających noty...wybranym zawodnikom
    8. zmiana szefostwa od skoków...

    Co Wy na to?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad. 3
      chodziło o 10 najlepszych

      Usuń
    2. @Gina
      1. Popieram! A lista startowa 1 serii według wyników kwalifikacji, lub dołączenie not do konkursu głównego.
      2. To kiepski pomysł. Siedmiu, góra ośmiu z jednego kraju to maks. Chyba nie chcemy by druga seria to był bal 4-5 narodów.
      3. Też mi nie pasuje. System KO zostawmy T4S. Trzecią (w sumie pierwszą) mogą być kwalifikacje.
      4. Obecny system punktowy jest ok, ranking WRL też. Nic bym tu nie grzebał.
      5. Tak, tak, tak i jeszcze raz tak!
      6. Jak dołożymy więcej punktów za tylny wiatr, to będzie większy lament "że odległość nie decyduje". Ja bym wyłączył NS nie kiedy jest stabilnie, tylko wtedy kiedy strzałki wariują, bo jak strasznie kręci, to NS się nie sprawdza.
      7. A jak to w tej chwili wygląda? Był artykuł na ten temat ale nie pamiętam szczegółów. Oni są chyba dosyć często oceniani?
      8. Jak mówią klasycy - najwyższy, kur...., czas!

      Usuń
    3. Masz rację co do punktu 1 - jeżeli zawodnik wchodzi do konkursu to jest to trzeci liczony skok.... byłam upokorzona kwalifikacjami do MŚWL - 49 skoczków - może chociaż na imprezach rangi mistrzowskiej zwiększyć ilość skoczków z jednego kraju - po prostu wziąć iluś tam pierwszych z rankingu + każdy kraj dokłada albo zawodnika powracającego po kontuzji albo np. lotnika jak Romoren, albo młodego, zdolnego juniora...

      Usuń
    4. ale chciałabym zostawić serię dla ostatniej - najlepszej dziesiątki - dodatkowe emocje i docenienie najlepszych...

      Usuń
  9. Zacząłbym od 8 punktu, a potem poszłoby gładko ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Odpowiedzi
    1. Ja się zgadzam :) i było by super wreszcie oraz sprawiedliwie.
      Dodała bym jeszcze obowiązkowy udział w kwalifikacjach na MŚ czy IO.
      Żadnej ulgi dla czołowej dziesiątki.

      Usuń
    2. Kurcze chyba to już napisałas :)

      Usuń
  11. Maciek Kot będzie w Planicy jednym z testerów ochraniacza na kręgosłup. Sobczyk stwierdził że to powinno przy okazji zwiększyć powierzchnię nośną hehehe
    I znowu się zacznie...

    OdpowiedzUsuń
  12. moim zdaniem najbardziej narażona jest głowa.... pomimo kasku - przynajmniej jak się patrzy na groźnie wyglądające upadki....

    OdpowiedzUsuń
  13. ale widzę tu pewną prawidłowość,.... zmiany najczęściej są wprowadzane po słabszych sezonach Austriaków...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Gina
      Niekoniecznie.
      Zdaje się, że po fantastycznym sezonie Liegla wprowadzono zmiany i Liegl zakończył karierę. Ostatnie zwężenie kombinezonów było po sezonie w którym mieliśmy dwóch Austriaków na podium generalki.

      Jednak trochę racji masz, bo wypadki Morgensterna pewnie przyspieszyły zmiany.

      Co do ochrony głowy, szyi, to kto wie czy kiedyś nie zobaczymy poduszek powietrznych. W kombinezonach motocyklowych już to się stosuje.

      Usuń
    2. Dlatego napisałam - najczęściej...
      W fantastycznym sezonie Liegla - gdzieś mniej więcej w środku - wszyscy zorientowali się o co chodzi z kombinezonami i mieli je wszyscy.... więc przewaga Austriaków została zneutralizowana. Zresztą tamte kombinezony były nieobliczalne przy przednich wiatrach....więc nic dziwnego, że je wywalono.
      A co do ostatniego zwężenia - przecież ono było podyktowane ciągłymi zarzutami trenerów, skoczków o nierzetelne sprawdzanie kombinezonów i dawanie forów Austriakom... więc, by (może na skutek jakiś zakulisowych nacisków - tego się nie dowiemy) wprowadziło to dość drastyczne zwężenie...

      a co do ochrony - moim zdaniem szczególnie powinna być chroniona głowa i szyja oraz kolana. Najczęściej skoczkowie doznają obrażeń głowy i szyi i są one niebezpieczne dla życia. A kolana - wiadomo - więzadła i parę kontuzji w ostatnich latach było.... A gdy skoczek upada na plecy - to uderzenie rozkłada się na większą powierzchnię, a najczęściej upada na pupę, co jest szkodą najmniejszą... (nie żebym coś miała przeciwko tej części ciała)....

      Usuń
    3. @Gina
      Więc sama widzisz, że nie wszystkie zmiany były po myśli Austriaków.

      Kolana przyjmują na siebie wielkie obciążenia i nie sposób ich chronić poprzez jakiekolwiek systemy bezpieczeństwa. Zerwane więzadła to bolączka także piłkarzy, którzy wykonują szybkie zwroty i tak samo są narażeni na obciążenia. Ostatni przykład to Błaszczykowski - pół roku przerwy.

      To co założy Maciek Kot pewnie będzie wyglądało tak:

      http://www.asport.pl/images/spokey08/11/ochraniacze/89994_1_2_mini.jpg

      Natomiast poduszka to coś takiego:

      http://foto.scigacz.pl/gallery/aktualnosci/D-air_Racing/Poduszka_powietrzna_w_motocyklu.jpg

      Usuń
    4. No właśnie - spektakularne sukcesy się skończyły, więc... czas na zmiany... ale może o czymś to świadczy, może coś w tym było.... - zmienili przepisy - Austriacy nie dominują?

      Usuń
  14. Moim zdaniem nie ma szans żeby wyeliminować skutki upadków na skoczni chyba, ze skoczek miał by ubranko kosmonauty łącznie z kaskiem :D
    Zeby nie wiem co mieli na kręgosłupie, na kolanach czy nie wiadomo gdzie to jak w powietrzy wykręci salto to i tak poleci z impetem na zeskok i dozna kontuzji.
    Chyba znowu za bardzo Hofer zaczyna kręcić i wymyślać w sprzęcie a powinno zaczynać się od zupełnie innej strony tzn , zminimalizować czynnik wiatru na skoki.
    Tam jest brak od dawna świeżej krwi, trzeźwego myślenia czyli całkowita zmiana ale szefostwa na stołkach, które zajmują od kilkunastu lat Hofer plus Tepes. ten drugi w tym sezonie pozabijał by skoczków puszczał ich w huraganie nie pamiętam już gdzie to było ale pamiętam, ze pisałam, ze tego konkursu w takich warunkach być nie powinno.
    Zamiast zacząć od zmian ale siebie oni zaczynają znowu kombinować na skoczkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Dona
      Dona, to nie do końca tak, że to nic nie pomoże w razie mocnego upadku. Równie dobrze można powiedzieć, po co pasy i poduszki w samochodach, skoro jak człowiek walnie w drzewo przy setce to i tak kotlet mielony z blachą. Jednak te dwa urządzenia uratowały życie i zdrowie milionom ludzi.

      Jasna sprawa, że najlepiej zminimalizować wpływ wiatru na skoki ale jak, skoro nikt się nie kwapi by skocznię przykryć dachem. Hofer z Tepesem już dawno powinni zostać zastąpieni, ale prawda jest taka, że oni krytych skoczni nie wybudują. FIS nie jest od tego. Zaczęło się kombinowanie na skoczkach, ale może warto poczekać aż sami zawodnicy wypowiedzą się na temat tego kombinowania. W końcu to oni ryzykują zdrowiem, a nie my. Nam to co najwyżej może spaść żyrandol na łeb podczas transmisji, albo zakrztusimy się kotletem hehehe

      Poza tym nie łudźmy się, że kiedy Hofer z Tepesem odejdą, to nagle wiatr przestanie wiać, a śnieg będzie sypał wtedy kiedy trzeba i zawody staną się nagle sprawiedliwe oraz bezpieczne. Takie rzeczy tylko w Erze, ale Ery chyba już nie ma.

      Można wywalić z kalendarza te najbardziej wietrzne obiekty, ale w tym gronie mogą się znaleźć Wisła i Zakopane, bowiem tam też często są problemy z pogodą.

      Usuń
    2. No to ja proponuję na plecach spadochron :) w razie salta automatycznie sie otwiera i skoczek bezpiecznie ląduje na ziemi.
      Nie znam bezpieczniejszego urządzenia dla skoczka :)

      Usuń
  15. Tradycyjnie, jak przy większości zmian, zawodnicy i trenerzy ponarzekają, a potem ucichną. Takim sposobem "siłowym" Hofer przepchnie wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Robert
      Niech zawodnicy przetestują i się wypowiedzą na ten temat. Też jestem ciekawy jaki będzie ton wypowiedzi.

      Usuń
    2. Praktycznie przy każdej zmianie czy różnym pomysłom Hofera zawsze zawodnicy czy trenerzy a nawet same związki zabierały głos jedni mniej pochlebnie inni więcej a jeszcze inni byli przeciw.
      Ale to i tak nic nie dawało bo pomysły Hofera zawsze wchodzą w życie i czy tego chcą czy nie muszą skakać no chyba, że ktoś nie chce no to może sobie zakończyć karierę :)
      Nie pamiętam żeby jakoś jego pomysł nie przeszedł.

      Usuń
    3. Nie zawsze. Te najbardziej absurdalne, typu 3 sędziów zamiast 5 i wszystkie oceny się liczą mu pięknie uwalili :)

      Usuń
    4. No to był wyjątek od reguły :D

      Usuń

Masz coś do powiedzenia? Napisz w kratce. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy napisanych przez internautów. Niestosowne komentarze będą usuwane. Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania w serwisie WinterSzus.pl. REGULAMIN KOMENTOWANIA