Stefan Hula: Trzeba czerpać z tych możliwości…
Zapraszamy do lektury rozmowy ze Stefanem Hulą.
Stefan Hula - Tak po prostu się przyjęło wśród przyjaciół, znajomych, itd. A
ja bardzo lubię kiedy się do mnie tak zwraca. Co do określenia
Stefan Hula jr. jest trochę dziwne, ale już rzadko je słychać. Z
chłopakami z kadry mamy super relacje, jak najbardziej koleżeńskie
i mamy naprawdę fajną ekipę.
Stefan Hula - Bardzo
się cieszę, że zwyciężyłem u siebie, w rodzinnym mieście. Jest
to dla mnie dodatkowa radość, ale ogólnie bardzo jestem zadowolony
z mojej postawy w tych zawodach. Co do warunków – no cóż, nie
były dla wszystkich do końca sprawiedliwe. Ale na tym polega urok
skoków, że czasami trzeba mieć trochę szczęścia. Mi ono
dopisało i je wykorzystałem.
Stefan Hula - Zdecydowanie
tak. Te ostatnie zawody mi niezbyt dobrze wyszły, nie ma co ukrywać,
że był to gorszy weekend, to się czasem zdarza. Wyciągam z tego
wnioski, nie ma co płakać, trzeba teraz po prostu intensywnie
trenować. Najważniejsza jest zima i do tego dążę, żeby wtedy
było dobrze.
Liczysz na wywalczenie na zimę zwiększonej kwoty startowej dla Polaków?
Stefan Hula - Tak,
myślę, że damy radę i w pucharze świata będziemy mogli wystawić
kolejnego skoczka. Żebyśmy mogli jak największą ekipą startować,
wtedy jest łatwiej walczyć i realizować wspólnie założone cele.
Stefan Hula - W
zakopiańskim klubie jestem od dwóch lat, ale reprezentuję Szczyrk
przede wszystkim, bo tu się urodziłem i mieszkam, to jest miasto,
które mam w sercu i które kocham i zawsze będę najbardziej z nim
związany. Niebawem sytuacja nieco się zmieni, bo wkrótce będę
reprezentował barwy innego zakopiańskiego klubu, którego jestem
współzałożycielem. To świetna inicjatywa, skoncentrowana na
wyselekcjonowaniu młodych talentów, tak abyśmy w przyszłości z
kolegami z kadry, będąc na sportowej emeryturze, nadal mogli robić
coś dla skoków w Polsce.
Stefan Hula - Można
także z tej strony na to spojrzeć, to dość ciekawe spostrzeżenie.
Bardzo dobrze czuję się w takiej roli.
Stefan Hula - Powiem
tak: z chłopakami z kadry oraz z PZN-em jesteśmy cały czas w
kontakcie i reagujemy na ich uwagi. Realizujemy zamówienia
indywidualne biorąc pod uwagę parametry każdego zawodnika.
Największe słowa uznania kieruję do mojej żony Marceliny, bo to
ona robi tu największą robotę, ona przede wszystkim szyje
kombinezony i poświęca temu czas. Ja, na ile mogę, to staram się
pomóc, ale zbytnio nie mam na to czasu. Żona jest głównym filarem
tego przedsięwzięcia i świetnie się w tym realizuje. Na razie, te
pomysły, które mieliśmy wcielić w życie powiodły się i one
działają, choć cały czas staramy się coś udoskonalać.
Utrzymujemy dobry kontakt z zawodnikami, słuchamy ich uwag i
sugestii, aby powstawały jak najlepsze kombinezony. Bo zwykle nie
uda się tak, żeby na danego zawodnika pierwszy uszyty kombinezon
był idealny, ciągle staramy się coś poprawiać i dopasowywać.
Nie jest to łatwe, bo wymiary mogą się zmienić w krótkim czasie,
a dokonywane na zawodach przez komisję sędziowską pomiary są
bardzo szczegółowe.
Stefan Hula - Dokładnie
nie wiem, w jakich okolicznościach on powstał. Najbardziej jest to
chyba pomysł Ewy i Kamila. Ja bardzo się cieszę, że Eve-nement
powstał i że mogę w nim uczestniczyć. Tu jest jeszcze jedna
dodatkowa kwestia, że jako team trzymamy się razem i wspólnie o
coś walczymy. Tylko same pozytywy z tego płyną.
Stefan Hula - Tak,
oczywiście jest to dobra promocja naszej dyscypliny. Wiele
pozytywnych aspektów przynosi nasza współpraca. Stale wymyślamy
coś nowego, dbamy o kontakt z kibicami, a oni potrafią się
niesamowicie zrewanżować.
Stefan Hula - To
były wyjazdy organizowane tak trochę na dziko, bo odbywały się na
zasadzie osobistych kontaktów trenerów polskich i niemieckich,
także dzięki znajomościom mojego taty. Wspominam te wyjazdy bardzo
dobrze. Dla nas, młodych zawodników, była to niesamowita frajda,
poznawaliśmy różne obiekty skoczni narciarskich w kilku
tamtejszych ośrodkach. Oprócz Wernigerode, były jeszcze inne
miejscowości w górach Harz. W tamtym czasie w Polsce nie było
jeszcze zbyt wielu skoczni, na których można było trenować przez
cały rok. Tak, że z tych wyjazdów wynikały same korzyści.
Zdobywaliśmy nowe doświadczenia sportowe, nawiązywaliśmy kontakty
ze swoimi niemieckimi rówieśnikami, a poza tym sukcesywnie
poprawiało się nasze wyposażenie w sprzęt. Wspomnienia z tego
okresu są jak najlepsze, to był dla mnie chyba najlepszy czas w
cyklu szkolenia młodzieżowego. Były to super, naprawdę super
wyjazdy, same korzyści.
Stefan Hula - Zdecydowanie
tak. Na tym etapie szkolenia dla naszych młodych skoczków mogą być
wyłącznie pozytywy. To jest korzystna propozycja i trzeba czerpać
z tych możliwości. Młodzi nabiorą nowego doświadczenia, które
na pewno będzie procentować w przyszłości. To szkolenie młodych
skoczków nie różni się w zasadniczy sposób, może w detalach.
Takie wspólne treningi, porównanie poziomu w zawodach, mogą w
znaczący sposób wpłynąć na ich rozwój sportowy. Niech jak
najwięcej czerpią w młodości. To zaprocentuje w przyszłości.
Rozmowę
przeprowadził: Krzysztof Karolak –
kamilstoch.net
Foto:
Fan Klub Kamila Stocha, Eve-nement Ski Jumping Team, WinterSzus.pl
Kategorie: Stefan Hula, wywiad
Tak sie składa, że miałam okazję oglądać Stefka i Olka i nie tylko wczoraj na po południowym treningu i muszę przyznać, że całkiem dobrze skakali :)
OdpowiedzUsuńW Zakopanem rzecz jasna .
Jeszcze coś.... kiedy się tak patrzy na te piękną skocznię w Zakopanem jak ona niszczeje powoli z dnia na dzień to serce pęka , tak, tak, niszczeje wszelkie zawody jakie były tu kiedyś rozgrywane przejęła Wisła polityka górą ..Wielka Krokiew służy tylko czasami do jakiś treningów i do rozegrania raz w roku PS zimą a tak ? nawet MP tu nie ma już.
OdpowiedzUsuńA skocznia cały rok na siebie zarabia i funkcjonuje tylko w celach turystycznych wejście 4 zł od osoby wjazd kolejką góra dół 7 zl do tego a kolejki d kasy cały dzień ile to kasy ? sporo .
Nie wiem jak i kto dopuścił do tego, że taka skocznia, która kiedyś tętniła życiem sportowym dziś świeci chwastami na trybunach i trawą większa niż na polach to smutne.