Przedskoczek: Szwedzka kulminacja
Skoki narciarskie są nietypowym sportem. 250 m Petera Prevca dało mu tytuł rekordzisty świata tylko przez 23 godziny. Tymczasem w sobotę do zostania mistrzem globu na całe dwa lata będzie wystarczyło prawdopodobnie około 200 metrów - i to w dwóch skokach.
W historii skoczkowie mieli okazję powalczyć w Falun powalczyć o tytuł najlepszego zawodnika na świecie aż trzykrotnie. W 1954 roku złoty medal w konkursie na skoczni K80 zdobył Matti Pietikäinen. Dwadzieścia lat później skoczkowie rywalizowali na dwóch obiektach, normalnym i dużym, jednak zwycięzca ciągle pozostał jeden - był nim Hans Georg Aschenbach.
O ile reprezentant NRD już przed mistrzostwami odnosił sukcesy, to w 1993 roku w Falun triumfowali zawodnicy, którzy z medalami przed czempionatem mieli mało wspólnego. Espen Bredesen na Igrzyskach Olimpijskich w Albertville zajmował miejsca w szóstej dziesiątce, a norweska prasa nadała mu tytuł Orła, nawiązując do wyczynów słynnego z szybkiego lądowania Eddiego Edwardsa. Kilkanaście miesięcy później zawodnik o opinii podobnej do tej, jaką swego czasu nad Wisłą miał (według mnie niezasłużenie) Robert Mateja, został Mistrzem Świata, a ten tytuł okazał się jedynie przystawką do tego, co reprezentant kraju Wikingów zgromadził w sezonie 1993/1994. Przewrotny jest ten sport, co nie?
Kolejnym triumfatorem, tym razem na obiekcie normalnym, został Masahiko Harada. Ponownie mamy do czynienia z nazwiskiem, które dla teraźniejszych fanów skoków jest niemal legendarne, jednak 22 lata temu nie wyróżniało się w zbieraninie skoczków. Dość powiedzieć, że po złotym medalu z Falun na swoje pierwsze podium w Pucharze Świata musiał czekać aż do sezonu 1995/1996. Zresztą, na wielkie imprezy ten wiecznie uśmiechnięty zawodnik umiał przygotować się wybornie - w 1997 roku w Trondheim zgromadził drugie złoto, kiedy sezon w "cyrku Hofera" zakończył na 29 miejscu! Być może i w tym roku z Falun ze złotym medalem wyjedzie ktoś, na kogo nikt by nie stawiał?
Wytypowanie czarnego konia graniczy jednak z niemożliwością, a o wiele łatwiej wygląda wybieranie faworytów. Po ostatnich tygodniach na pewniaka do medalu kreuje się Severin Freund - na swojej skoczni w Titisee-Neustadt Niemiec odlatywał rywalom na dobre kilka metrów, a od dubletu uchroniła go tylko dyskwalifikacja w drugim konkursie. Odbiło się to delikatnie na jego początkowej dyspozycji w Vikersund, jednak już w drugich zawodach zmiażdżył swoich rywali, triumfując w trzecim weekendzie Pucharu Świata z rzędu. Problemem lidera reprezentacji naszych zachodnich sąsiadów było przygotowanie na wielkie imprezy - zarówno w Soczi, jak i na tegorocznym Turnieju Czterech Skoczni Freund odnotowywał spadki formy.
Za nowym rekordzistą Niemiec w długości lotu stawiam Andersa Fannemela. Przy Norwegu trzeba jednak postawić małe zastrzeżenie - autor najdłuższego skoku w historii prezentuje styl, który daje mu przewagę na mamutach, lecz na skoczni normalnej może on się okazać mało wydajny. Mimo tego, zdecydowane zwycięstwo w Neustadt wraz z dwoma drugimi lokatami w Vikersund plasuje Norwega bardzo wysoko w gronie kandydatów do medalu.
Nie można zapomnieć o świeżo upieczonym liderze Pucharu Świata, Peterze Prevcu. Po kapitalnych, sobotnich lotach w Vikersund, w niedzielę na trzy próby dwie zakończył na buli. Ciężko powiedzieć, czy to był chwilowy spadek formy, czy też zwiastun większej niedyspozycji. Wiadomo jedno - kogoś, kto z dwóch ostatnich zawodów rangi mistrzowskiej wywiózł cztery medale, nie wolno lekceważyć.
Do Norwegii z "10" Pucharu Świata poleciał również Noriaki Kasai. Japoński sensei skoków narciarskich ostatnio czaił się pod koniec pierwszej dziesiątki, lądując na podium jedynie na lotach w Vikersund. Doświadczenie skoczka z Kraju Kwitnącej Wiśni może przynieść mu sporo korzyści - w Soczi po średnim występie na normalnym obiekcie mało osób na niego stawiało, a naprawdę niewiele brakło, by na dużej skoczni zrobił psikusa Kamilowi Stochowi.
Ci trzej ostatni zawodnicy to tylko urywek z ogromnej grupy skoczków, którzy powinni powalczyć o medale w Falun. Trzej, gdyż Severin Freund przed Mistrzostwami miał o klasę lepszą formę od swoich rywali. W Vikersund nie pojawili się Austriacy - Stefan Kraft na pewno nie będzie chciał poprzestać na triumfie w Turnieju Czterech Skoczni i spróbuje przeciwstawić się swojemu różowemu bratu z Niemiec. Spory skok do przodu między Willingen a Neustadt wykonał Gregor Schlierenzauer, któremu nie w smak dwa sezony z rzędu bez znaczącego osiągnięcia. Zobaczymy, czy niedyspozycja Michaela Hayboecka to chwilowa zadyszka, czy zmęczenie sezonem - w pierwszym przypadku po treningach Austriak znowu może wrócić do dyspozycji z przełomu roku.
Skoro jesteśmy przy dominatorach z listopada i grudnia, warto wspomnieć o Romanie Koudelce. Czech już nie skakał tak skutecznie, jak na początku sezonu, kiedy to zgarniał najwięcej wygranych, jednak ciągle kręcił się koło podium. Obok Krafta, był chyba najrówniejszym zawodnikiem z całej stawki. Można mieć pewność, że podopieczny Richarda Schalerta zaprezentuje się przynajmniej przyzwoicie, ale czy starczy to na podium?
Wielką niewiadomą stanowią powracający po kontuzji Anders Bardal i Simon Ammann. Pierwszy przed absencją nie zachwycał, jednak w Falun broni tytułu Mistrza na normalnej skoczni sprzed dwóch lat. Czterokrotny Mistrz Olimpijski z kolei zgromadził najwięcej punktów na jeden konkurs - średnio gromadził ich 61,78, co stanowi o prawie 10 punktów lepszy wynik od lidera klasyfikacji generalnej! Jeżeli przypomnimy sobie jeszcze to, co wyprawiał Simon Ammann po swojej poprzedniej absencji przed wielką imprezą, z pewnością stwierdzimy, że czołówka musi się szwajcarskiego Pottera obawiać.
A Polacy? Trudno powiedzieć mi coś o biało-czerwonych, nie powtarzając się. Wszyscy wiemy, po co Kamil Stoch jedzie do Falun. Szanse, aby osiągnąć swój cel niewątpliwie ma - w końcu od Zakopanego na każdej skoczni był co najmniej raz na drugim miejscu, a zdarzało się, że wygrywał. Vikersund nasz lider sobie odpuścił - nikt nie wątpi w słuszność takich decyzji po wydarzeniach z Predazzo i Soczi, kiedy to przed czempionatami odpuszczał kolejno Oberstdorf oraz Sapporo. Podobno do formy wrócił Klemens Murańka, jednak warto zaczekać, jak te proroctwa zweryfikują zawody - takich dobrych nowin otrzymywaliśmy w tym sezonie już wiele. Co do reszty - oby było lepiej (Dawid, Jan), równiej (Piotr) i tak jak w Willingen (Aleksander)!
Atmosfera z minuty na minutę robi się coraz gęstsza, a czołówka prezentuje się niczym solidny peleton kolarski przed finiszem. Kto w tym ścisku sięgnie po medale? Po tygodniu pełnym emocji wszystkie wątpliwości zostaną rozwiane!
Kategorie: artykuł, Falun, mistrzostwa świata, przedskoczek, zapowiedź
Mam nadzieję, że po medal sięgnie najlepszy skoczek konkursu. To chyba oczywiste, chociaż.....;-)
OdpowiedzUsuńNiedługo pierwsze rozstrzygnięcie naszychprzedsezonowych zakładów.
OdpowiedzUsuńMoim typem na mistrzostwo na normalnej skoczni był Prevc.