Subiektywne twory z lisiej nory: Powrót do przeszłości
Po 30 latach, szpakowaty, poważnie już siwiejący Jan Ziobro powrócił do Falun. Dokładnie po trzech dekadach MŚ powróciły do Szwecji i w byłym skoczku obudziły się niezatarte długimi latami wspomnienia. Był rok 2045 ale Jan bardzo dobrze pamiętał wydarzenia z 2015, wszak każdy sportowiec pamięta pierwszy zdobyty medal aż po grobową deskę i choćby go obudzić w środku nocy, w szpitalnym łóżku, mając nawet 120 lat, bez zająknięcia opowie historię pierwszego medalu. Jan Ziobro miał dopiero 53 lata, więc wspomnienia wydarzeń były tak świeże jakby odbyły wczoraj.
Były skoczek powrócił po tylu latach do Falun zarówno jako członek ekipy jak i ekspert telewizyjny. Po zakończeniu kariery w wieku 35 lat zatrudnił się w rodzinnej firmie produkującej meble, ale ta praca nie dawała mu satysfakcji i już po roku powrócił do skoków jako działacz klubowy. Po kilku latach pracy w klubie przeniósł się do PFSN (Polska Federacja Skoków Narciarskich) i teraz siedział na stołku wiceprezesa.
Jan Ziobro pamiętał Falun również z innego powodu.
To tam podjął strategiczną decyzję która doprowadziła go do kilkunastu medali na MŚ i ZIO. Większość to były medale w drużynie, ale bywały również perełki indywidualne jak choćby brąz ze skoczni normalnej wywalczony w Pjongczang.
Wówczas to było jego życiowe osiągnięcie ale chwałę skradł mu Klemens Murańka wywalczając na tej samej skoczni złoto. Oczywiście nie miał do kolegi pretensji. Jako sportowiec wiedział, że blask złota olimpijskiego przebija wszystko i bez żalu schował się w cień Klimka. Zresztą co się odwlecze to nie uciecze i złoto też przypadło jego udziałem, aczkolwiek zdobył je wspólnie z kolegami w drużynówce.
Janek wrócił jednak myślami do Falun 2015.
Wtedy postanowił pracować głównie z Piotrem Fijasem zwłaszcza jeśli chodzi o aspekty techniczne. Ta para świetnie się rozumiała przez następne 12 lat, aż do wspólnej emerytury. On zakończył karierę sportową, trener Fijas pożegnał się z trenerką w kadrze i został doradcą w klubie.
Ziobro popatrzył przez kabinę komentatorską na dwie skocznie i nie potrafił się oprzeć wrażeniu, że czas w Falun prawie się zatrzymał. Skocznie wyglądały niemal identycznie. Co prawda siatki wiatrowe były nieco większe ale same skocznie niewiele się zmieniły. Profil pozostał identyczny, bowiem FIS stwierdziła, że skocznie modernizowane po 2010 roku profilowo stały się optymalne.
Jedyna różnica polegała na tym, że trochę urosły.
W latach czterdziestych XXI wieku standardem na skoczniach dużych był HS umieszczony na 160-170 metrze, a na skoczniach normalnych osiągało się już 120 metrów, choć były i wyjątki.
ZIO w roku 2042 odbyły się w Katarze i po raz pierwszy na Olimpiadzie zawodnicy rywalizowali na trzech skoczniach. Katarczycy zbudowali u siebie ogromną kopułę o powierzchni kilkudziesięciu kilometrów kwadratowych i tam umieścili wszystkie konkurencje do tej pory rozgrywane na świeżym powietrzu.
Skocznie stały tuż obok siebie i były największe w swoich klasach na świecie. Mamut z Kataru bił Letalnicę z Planicy o 20 metrów i punkt HS wynosił tam 320. W związku z tym, że mamut był w ogromnej hali i nie było zagrożenia wiatrem, szejkowie dostali wyjątkowe pozwolenie od FIS na wyjście poza dozwolone parametry. Chodziły słuchy, że pod stołem krążyły jakieś koperty, ale nikt nikogo za rękę nie złapał a sprawa później przycichła.
Jan Ziobro dobrze pamiętał jakie wrażenie zrobił na nim ten potężny kompleks na miarę XXII wieku.
Tuż obok skoczni umieszczone były trasy dla alpejczyków. Przypominały rozbiegi skoczni ale były o wiele szersze, zaczynały się sporo wyżej i schodziły głęboko poniżej powierzchni gruntu. Narciarze mieli wrażenie jakby zjeżdżali do ogromnej studni, a miedzy tymi kolosami wiły się trasy biegowe.
W obliczu ZIO w Katarze w 2042, MŚ w Falun 2045 były jak powrót do przeszłości, do źródeł. Panoramy gór, niebieskiego nieba i słońca nie trzeba było wyświetlać na olbrzymich ekranach, którymi był wyłożony sufit i ściany kopuły w Katarze. Tutaj to wszystko było naturalne, jak za starych dobrych czasów. Tutaj w powietrzu unosił się zapach lasów i ten specyficzny, ulubiony aromat mrozu i wiatru. Ziobro uwielbiał ten zapach. Kiedy tylko mógł wynosił pościel w zimie na zewnątrz i kładł się prosto do zimnej i przyjemnie pachnącej wiatrem.
Jan usłyszał jak za jego plecami otwierają się drzwi kabiny komentatorskiej i z trudem o lasce wszedł Włodzimierz Szaranowicz.
Jan lubił tego staruszka.
Co prawda wiekowy komentator często się mylił, o skokach miał małe pojęcie, ale widząc ten błysk ekscytacji w oczach Szaranowicza kiedy Polacy zajmowali wysokie pozycje, Jan nie miał złudzeń, że choć dla Szaranowicza czas zatrzymał się gdzieś na skokach Adama Małysza, a telewidzowie pisali petycje by zdjąć go z anteny, Włodzimierz był prawdziwym kibicem.
Ależ ten czas leci - pomyślał nagle Ziobro. Kiedy Małysz odnosił swoje pierwsze sukcesy, on jako dziecko dopiero zaczynał przygodę ze skokami.
Swoją drogą Adam to wielka osobowość i charyzma.
Małysz był jak mityczny Midas i czego się dotknął zamieniał w złoto.
Najpierw kariera skoczka, później kilkanaście lat za kierownicą i dwa wygrane Dakary i powrót do skoków w roli działacza.
Od kiedy Adam Małysz został prezesem Polskiej Federacji Skoków Narciarskich, nasze skoki ruszyły do przodu. Zrobił to w ostatnim momencie, bowiem kiedy Justyna Kowalczyk została prezesem PZN postanowiła, że lepiej będzie jeśli każda dyscyplina pójdzie na swoje i PZN rozpadł się na kilka podmiotów. PFSN na początku działał najprężniej ale kiedy u schyłku kariery Murańki, jego samego, Stocha, Żyły, Kota, Wolnego okazało się, że zabrakło równie wartościowych następców i zainteresowanie skokami poważnie osłabło. W efekcie czego pod koniec lat dwudziestych polskie skoki zapikowały w dół.
Pamiętał, że dwadzieścia lat wcześniej coś podobnego przytrafiło się Finlandii i ta była potęga już nigdy tak naprawdę się nie podniosła.
Jednak my mamy Małysza.
Swoją osobą i pomysłami wyciągnął PFSN z kryzysu, a do kadr zaczęli napływać młodzi i zdolni z nowych ośrodków w Karkonoszach i Bieszczadach. Pojawili się bogaci sponsorzy i PFSN stał się prawie tak bogaty jak PZPN, który wprost spał na euro po tym jak w 2022 w Katarze nasi zdobyli mistrzostwo świata. Później już takich sukcesów w piłce nie było, a eksperci sugerowali, że taki wynik był efektem terminu rozgrywania imprezy. Nie od dziś wiadomo, że nasi w najlepszej formie są jesienią , a właśnie późną jesienią grano w Katarze. Nasi piłkarze sprawili Polakom świetny prezent na gwiazdkę i chyba nie było świątecznego stołu, gdzie nie przeżywano by jeszcze raz wygranego finału 4:2 z Rosją.
Sama Rosja to też był inny kraj, niż ten trzydzieści lat temu, kiedy Jan zdobywał pierwszy medal. Zaledwie rok po Falun 2015 doszło tam do bezkrwawego przewrotu i nowym prezydentem został proeuropejski polityk, który odstąpił od okupacji Ukrainy, zachowując jednak dla Rosji Krym.
Tak więc finał miał swój historyczny podtekst i wygrana smakowała podwójnie.
-Jasiu, widziałeś moje notatki - spytał Szaranowicz - gdzieś mi przepadły.
-Są tutaj - Jan wskazał palcem na zeszyt A4 i uśmiechnął się lekko, ponieważ Włodek był ostatnim dziennikarzem na świecie, który używał papieru.
-Rozmawiałem z Hoferem i powiedział mi, że serię próbną mogą odwołać, bo wieje, na progu 7-8 m/s, ale później ma ucichnąć.
-A jak zdrowie Waltera, bo ostatnio wygląda fatalnie nawet jak na 95 lat - spytał Ziobro.
Szaranowicz uśmiechnął się pod nosem, zapewne myśląc, że sam wygląda lepiej, co absolutnie nie było zgodne z prawdą.
-W miarę dobrze. Co prawda trochę chorował ostatnio ale mówił, że jeszcze tylko 5 lat i wreszcie emerytura.
Twardy gość z tego Hofera - pomyślał Jan - tyle lat i nadal na posterunku. To już nawet jego wierny towarzysz Tepes odszedł na rentę już parę lat temu, a Hofer wciąż rządzi. Zamiast Tepesa postanowiono wprowadzić system komputerowy który mierzy wiatr z 50 czujników rozmieszczonych na skoczni, analizuje długości poszczególnych zawodników, dobiera belkę i przyznaje noty za styl w oparciu o system czipów umieszczonych w kombinezonach.
Kibice nie zostawiają na tym nowoczesnym systemie suchej nitki.
Jan wszedł kiedyś na Winter Szus i przeczytał co ludzie sądzą o pracy systemu.
Prawie wszyscy chcą powrotu do starych zasad z pięcioma sędziami punktowymi i "kierownikiem ruchu". Panuje opinia, że maszyna jest bezduszna i nie potrafi ocenić sytuacji tak dobrze jak żywy człowiek.
Cóż szanse na to są nikłe, ale krytych skoczni jest coraz więcej. Już nie tylko kosmiczne obiekty w Katarze, ale choćby Wielka Krokiew zmodernizowana na MŚ w 2043. Co prawda skocznia w Zakopanem nie jest wielką lodówką, ale wybudowano stalową konstrukcję, na którą w razie potrzeby można rozciągnąć na zasadzie harmonijki elementy dachu z poliwęglanu. Wszyscy byli zachwycenie tą konstrukcją ponieważ zamknięty dach wyglądał jak dach typowego góralskiego domu, wysoki i spiczasty. Mimo, że wyróżniał się w okolicy to w żadnym razie nie robił otoczeniu krzywdy.
Jan zerkając z okna swej kabiny zobaczył pod skocznią Łukasza Kruczka. Trzydzieści lat temu nieźle mu nawtykał, ale to była pozytywna rozmowa. Teraz Łukasz jest szefem wydziału szkolenia i koordynuje wszystkie polskie ośrodki. Przez wiele lat był trenerem kadry, ale kiedy pod koniec lat dwudziestych przestaliśmy osiągać sukcesy, ówczesny prezes PFZN Dawid Kubacki, który po tym jak się nie załapał do składu na Pjonczang zakończył sportową karierę, zwolnił Łukasza z funkcji trenera kadry, mianując na to stanowisko Kamila Skrobota.
Później jak wiecie, prezesem został Małysz i Skrobota zastąpił duet Maciek Kot-Kamil Stoch, prowadząc Polaków do nowych sukcesów.
Teraz, w roku 2045 na MŚ w Falun skaczą dla Polski zawodnicy, którzy trzydzieści lat temu nie byli nawet w planach swoich rodziców. Jedyny ze starej gwardii ostał się Dawid Jarząbek, który się uparł, że pobije rekord Noriakiego Kasai i będzie na podium konkursu PŚ w wieku 50 lat. Ciężko zrealizować będzie ten cel, bowiem w tym sezonie jest w słabszej formie i staruje tylko w PK, ale Ziobro trzyma za niego kciuki i wierzy, że mu się uda.
Jeszcze ma czas, bo dopiero 46 wiosen przeleciało.
Jan popatrzył na Włodzimierza, który przeglądał swoje notatki i ogarnęła go nowa fala wspomnień z Falun 2015.
Wtedy na skoczniach brylowali Freund i Velta.
Ziobro dobrze pamiętał skok Niemca na 143 metr, który wówczas był niemal na płaskim. Severin po latach przyznał, że i tak skracał bo już widział się na ortopedii.
Teraz takie odległości czasem dają awans do konkursu, czasem nie. Wtedy w Falun były też inne limity. Jeden kraj mógł wystawić maksymalnie czterech, a jak miał mistrza to pięciu skoczków. Teraz obowiązują limity z PŚ, czyli najmocniejsze państwa mogą wystawiać po 10 zawodników. Zmiany weszły kiedy całe skakanie oparło się na sześciu krajach, a reszta świata stała się tak słaba, że nie była nawet tłem. Po kilku latach stagnacji jest już lepiej pod tym względem ale limity zostały po staremu. Obecnie skocznie są chronione przed złą pogodą, nie ma długich przerw i konkursy jakoś w czasie antenowym się mieszczą, więc w kwalifikacjach startuje nawet ponad stu skoczków, a w drużynówce męskiej wystąpi w Falun 19 drużyn i trzeba będzie przeprowadzać kwalifikacje by wyeliminować cztery najsłabsze kraje. Całe szczęście Polacy mają kwalifikację z urzędu ponieważ są na drugim miejscu w Pucharze Narodów i mogą sobie zrobić dzień odpoczynku.
Jan sądzi, że małą niespodziankę mogą zrobić Rumuni i przy problemach rywali wdrapać się nawet na podium.
Na normalnej w indywidualnym nieźle wypadł Turek Tansu niespodziewanie wchodząc do dziesiątki. Tylko, że Tansu nie ma na tyle dobrych kolegów by coś zdziałać w drużynówce.
Czuć tu historię - potwierdził Jan swe odczucia delikatnie szepcąc.
Siedzący obok Szaranowicz nawet się nie poruszył. Mimo czipa słuchowego, wiek robił swoje i popularny "Szaran" nie mógł już konkurować z nietoperzami w kategorii - poziom słuchu.
-Tak czuć tu historię - powtórzył nieco odważniej.
Tą odległą, z 2015 i tę nową napisaną parę dni temu. W końcu Polka zdobyła brąz na skoczni dużej i był to pierwszy, historyczny medal dla naszych pań, a sam Jan pękał z dumy, bo dokonała tego niejaka Wiwiana Ziobro.
-Tak to historia zatoczyła koło - podsumował swe myśli - ale historia zawsze toczy koła.
Artur Pojnar: informacja własna
P.S. Pomarzyć zawsze można...
Kategorie: 2015, MŚ Falun, Subiektywne twory z lisiej nory
Eh...., @Czarnylisie, nie zmieniaj dilera. ;)
OdpowiedzUsuń@deSKI
UsuńOk, chyba że na lepszego ;)
Świetna ta wizja przyszłości. Wielka brawa za pomysł i wykonanie. ;)
OdpowiedzUsuńNieśmiertelny Hofer.
Normalnie Lisku jesteś Lemem-skoków narciarskich. ;-)
OdpowiedzUsuń"Pojawili się bogaci sponsorzy i PFSN stał się prawie tak bogaty jak PZPN, który wprost spał na euro po tym jak w 2022 w Katarze nasi zdobyli mistrzostwo świata" tu już mocno pojechałeś :)
OdpowiedzUsuń@Emil
UsuńJak zacząłem fantazjować to już jedno wypływało z drugiego i nie mogłem przestać hehehe wiesz coś jakby z czubka góry puścić małą kulkę śniegu i ona z każdym metrem robiła się większa i szybsza ;)
Potraktuj to jak S-F :)
Wiecie co Jan zapamiętał na lata z Falun?
OdpowiedzUsuńJedzenie.
Albo ziemniaki z cebulą, ewentualnie kromka z masłem lub fast food za rogiem. Profesor Żołądź widząc takie menu dostałby ataku serca.
Przecież to amatorszczyzna jakaś.
Z gadki Tajnera i Wąsowicza można już wyciągnąć wniosek, że jeden konkurs spowoduje iż fatalny sezon zostanie zamieciony pod dywan i w kadrach nic się nie zmieni.
Tekst świetnie się czyta, ale.... ja bym napisała go inaczej... z Tonio Tajnerem jako prezesem (wprowadzono zasadę dziedziczenia posady) i Kruczkiem jako trenerem - bo przecież jednego z najlepszych trenerów świata się nie wyrzuca czy zwalnia, co nie?
OdpowiedzUsuńps.
a skoro sezon na plus, trener na plus, to ilu skoczków wystąpi w Lahti i dlaczego tylko tylu?????
Ależ Gino, to nie wiesz?
UsuńPrzecież to przez "gwiazdorzenie" zawodników.
Kruczka zwolnił dopiero Kubacki bodajże w 2028, tak więc trener zaliczył 20 lat na swoim stołku.
Dopadła mnie taka optymistyczna przyszłość i umieszczenie Tonia jako dziedzica zrujnowałoby cały misternie budowany świat ;)
co to jest marne 20 lat.....
Usuńno tak - "gwiazdorzenie"
cały sezon było ok, ale jak trza d..... ratować to i paragraf się znajdzie...
to dopiszę jeszcze jedno.... z niesmakiem odnotowałam na fb godzinę po konkursie o MŚ na dużej skoczni Przyjaciela i pewnym plakatem i oświadczenie tam zawarte....
A co tam Freund oświadczył? Nic nie wiem.
UsuńNie? Ponieważ pojawił się krytyczne głosy odnośnie jego nowego klubu, jego roli w robieniu atmosfery itp.... Kamil napisał odezwę, by nie krytykować pod zdjęciem Freunda trzymającego logo tegoż klubu...
Usuń