Subiektywne twory z lisiej nory: Jeszcze Polska nie umarła
Miniony weekend wlał nieco optymizmu i nadziei na dobre występy naszych skoczków w polskich konkursach pucharu świata. Zniszczoł i Żyła wypadli nieźle w jedynych zawodach na zmodernizowanej skoczni w Bad Mitterndorf, a pozostali zdominowali PK w Wiśle. Gdy do tego dodamy wygraną Stękały na FIS Cupie w Zakopanem to człowiek znów zaczyna wierzyć, że "jeszcze Polska nie umarła".
Na loty do Bad Mitterndorf wybrali się jedynie Żyła i Zniszczoł. Ten pierwszy musiał przekonać trenera do tego pomysłu, bo szkoleniowiec po zawalonych skokach w Bischofshofen chciał Piotrka zabrać do kraju na kultowy "spokojny trening". Wewiór jak to Wewiór, na swoim postawił i stawił się na przebudowanej Kulm.
Nie wiem jak wam, ale mnie zmodernizowana skocznia bardzo się podoba i zawodnicy mogą tam sobie teraz faktycznie polatać, a ja zobaczyć to wyjątkowo atrakcyjne widowisko. Inżynierowie projektując przebudowę odeszli trochę od obecnych standardów i zaserwowali skoczkom naprawdę wysoki lot, zwłaszcza tuż za progiem. To na pewno musi być niesamowite uczucie kiedy pędzisz ponad setkę i nagle ziemia się kończy, a ty lecisz w przepaść. Nie jest to jednak bezpieczne i jaśnie wielmożnemu Hoferowi ten profil skoczni niezbyt się podoba, a jak coś jemu się nie podoba to długo nie pożyje.
Królem nowej Kulm został Severin Freund. Niemiec pokazał, że można lądować bardzo daleko i myślę, że 237 i pół metra zostanie w przyszłości pobite. Co na to decydenci z Oberstdorfu? Dla nich to policzek, że w Austrii mają mamuta dwa rozmiary większego.
Niby się mówi, że wielkość się nie liczy... ale ci co tak mówią, kłamią.
Liczy się.
Teraz mamuty z Niemiec i Czech wyglądają dość blado przy większej trójce z Austrii, Norwegii i Słowenii. Niemcy pewnie coś z tym zrobią, natomiast na przebudowę w Harrachovie raczej bym nie liczył.
Już w pierwszym skoku na nowej Kulm skokowego orgazmu doznać musiał Olek Zniszczoł. 213 metrów robi wrażenie i to jest rekord, którym już można się pochwalić w luźnych rozmowach z innymi skoczkami lub próbować poderwać na niego panienkę.
Przychodzi Zniszczoł na imprezę i mówi do laski:
- Cześć. Jestem Olek i leciałem 213 metrów w powietrzu bez spadochronu.
To musi zadziałać.
Piotr Żyła wylatał sobie najlepsze miejsce w tym sezonie, chociaż w dwóch konkursowych skokach nie doleciał do punktu K! Zdobyć ósme miejsce lądując 6 i pół, oraz 5 metrów przed pierwszą czerwoną linią to dosyć niecodzienna sytuacja. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że jeśli planujesz dalekie loty musisz mieć farta do wiatru. Najlepszym przykładem był trzeci na podium Jurij Tepes. Jego skoki dzieliły aż 44 i pół metra!
Jestem pewien, że całą stawkę po tym weekendzie połączył żal, iż tych prób było tak mało. Z dziewięciu planowanych serii, rozegrano ledwie pięć. To tylko ciut więcej niż połowa. Na pogodę jednak nie ma rady i jak już policja wygania ludzi ze skoczni żeby się coś na nich nie zwaliło, lub jeden z drugim nie dostał swobodnie przelatującym elementem reklamy, to o skakaniu nawet marzyć nie można.
Z nieco większym żalem niż reszta skoczków, wyjeżdżało z Kulm dwóch Austriaków. Ten który "rozdziewiczył" nową skocznię, Gregor Schlierenzauer i ten który jest w świetnej formie, ale polatać jakoś za cholerę nie mógł i zaliczył najgorsze miejsce w tym sezonie, czyli Michael Hayboeck. Pan "zawsze w pierwszej dziesiątce" tym razem wypadł daleko za nią, bo aż na 16. miejsce, a zapowiadało się jeszcze gorzej bowiem lider PŚ po 1 serii był dopiero 28. Jakoś styl skakania Hayboecka dalekim lotom nie sprzyja.
Schlierenzauer natomiast odnalazł się dopiero na 24 pozycji oddając skoki na 169 i 153 metry. Co tu dużo mówić. Takie loty nie cieszyłyby nawet Eddiego Edwardsa, a co dopiero Gregora. Na pocieszenie Austriakowi pozostaje zerknąć na sam koniec tabeli wyników i uważniej przyjrzeć się liczbom przy nazwiskach Kranjca i Fannemmela. Odpowiednio 116 i 126 metrów dwóch specjalistów od lotów chwały im nie przysparza.
Drużynowo najlepiej w Bad Mitterndorf wypadli Niemcy, ale to nie dziwi, bo TCS się skończył i znów zaczęli dobrze skakać.
1. Niemcy 177
2. Słowenia 151
3. Austria 123
4. Norwegia 81
Japonia 81
6. Czechy 43
7. Polska 36
8. Włochy 8
Niezły wynik zrobili Słoweńcy mimo iż Kranjec skoczył jak w Szczyrku. Chyba nieco zawiedli Norwegowie.
Jeśli chodzi o Kulm to by było na tyle, ale kończyć jeszcze nie będziemy, bowiem mieliśmy w kraju konkursy PK i FIS cupu. Podobnie jak w Austrii część planowanych serii storpedowała pogoda, choć wydaje się, że przynajmniej w Wiśle organizatorzy mogli się pokusić o przeprowadzenie drugich serii. Oj, gdyby taka sytuacja, że odwołujemy drugie serie gdy gospodarze prowadzą gromadnie miała miejsce np. w Austrii, to pojawiłoby się mnóstwo teorii spiskowych. Jako, że tym razem przedwczesny koniec był nam na rękę, to cisza w temacie.
Niemniej faktem jest, że nasi wypadli całkiem nieźle.
Oczywiście wyniki PK w Wiśle należy pomnożyć przez wysoki współczynnik loteryjności. Zarówno w sobotę jak i niedzielę los niemiłosiernie kręcił kołem fortuny. Wystarczy powiedzieć, że Maciek Kot w sobotę znalazł się za Rumunami, Ukraińcami i Kazachami, a w niedzielę wygrał. To chyba była największa dysproporcja wynikowa w dziejach.
Niedzielna wygrana Maćka potwierdza słowa prezesa, że ten zawodnik pomału łapie lepszą formę, bo o łapaniu jakiegoś mocnego wiatru w żagle jeszcze mowy być nie może. Ciekawy jestem jaką filozofię skoku wybrał Kot, swoją czy Łukasza Kruczka. Ambitny zawodnik chyba jako jedyny powiedział wprost, że przygotowania letnie nie były udane i drużyna posypała się technicznie.
Trzeba przyznać, że brakuje w PŚ tego Maćka z poprzednich dwóch sezonów. Maćka który nieraz kręcił się blisko podium, a prawie zawsze dobrze punktował.
Nie liczę iż zobaczę takiego Kota już w Wiśle i Zakopanem, ale chciałbym zobaczyć postępy i marsz w górę.
Jeśli porównywać dyspozycję Kota, Murańki, Ziobry z niedawnymi pierwszoligowcami jak Kubacki, Wank czy Hazetdinow, to można wysnuć wniosek że stać ich na punkty. Jeśli do tej czwórki dołączymy Olka Zniszczoła, Piotra Żyłę i Kamila Stocha to tworzy nam się dość liczna grupa skoczków, którzy mogą wystąpić w drugich seriach, zwłaszcza że jak znam życie to nie zobaczymy w Polsce Japończyków.
Oprócz siedmiu wspaniałych mamy jeszcze przyzwoicie skaczących Bartka Kłuska, Krzyśka Leję, Adama Rudę, Stefana Hulę, Staszka Bielę i Jędrusia Stękałę, który ma punkty letniego COCu i prawo startu w PŚ. Oby sztab mając dylemat typu Miętus - Stękała, postawił na młodość. Nie łudzę się, że w kwalifikacjach zobaczymy Kantykę czy Podżorskiego, jednak Stękała skacze obecnie na tyle dobrze, że szanse dostać powinien.
Już w czwartek czeka nas maraton w Wiśle, bowiem rzadko się zdarza by w PŚ planowano aż sześć oficjalnych serii w jeden dzień. Jednak skoro Malinka to skocznia kompaktowa, to i dzień startowy również musi być kompaktowy.
W obliczu konkursów w Polsce sen z powiek spędza nie tylko forma naszych skoczków ale i prognozy pogody, a te w porównaniu do obecnych wichur są korzystniejsze ale szału nie robią. W tym tygodniu będzie na plusie i będzie mokro, co sprawia, że organizatorów czeka spore wyzwanie by skocznie utrzymać w dobrym stanie.
"Jeszcze Polska nie umarła" i będziemy walczyć u siebie o powrót na właściwe tory. Był już Engelberg, był już powrót Kamila, a teraz trzeci odcinek z serii "Jak nie teraz to kiedy".
Dlatego głowa do góry. Bądźmy jak Tommy Lee Jones w "Ściganym", i nie miejmy min jak ksiądz proboszcz w tę niedzielę, gdy gra Wielka Orkiestra Jurka Owsiaka.
Los się w końcu musi odmienić.
Artur Pojnar: informacja własna
Kategorie: Bad Mitterndorf, Kulm, loty, PK Wisła, Subiektywne twory z lisiej nory
Norwegowie przylatują do Polski w mocno okrojonym składzie, nie wykorzystując swojego limitu. Nie zobaczymy Bardala, Sjoena, Hilde. Podobnie robią Finowie, których przyleci tylko trzech więc nie zobaczymy ich w drużynówce. Japończyków pewnie nie będzie wcale. Podobno Polskę odpuszczą też Francuzi.
OdpowiedzUsuńSłabo z obsadą :/
Ale im mniej konkurencji tym wyższe miejsca naszych ;)
Japończycy zapowiedzieli występ w Wiśle i Zakopanem już trzy tygodnie temu, a oni mają taką politykę kadrową, że trzymają się kurczowo wcześniejszych ustaleń, choćby tych najbardziej idiotycznych - a pojawienie się w Polsce raczej do tej kategorii trudno zaliczyć:
Usuńhttp://tiny.pl/qz7rz
Dzięki za sprostowanie. Cieszę się, że będą.
UsuńHilde i Bardal też będą.
UsuńTak, już wiem. SJ wprowadziło mnie w błąd ale HKS uświadomił :)
UsuńJeśli chodzi o prognozę na Wisłę:
http://new.meteo.pl/um/php/meteorogram_id_um.php?ntype=0u&id=736
Wygląda źle. Najlepiej by konkurs był o 5 rano, bo później będzie już tylko gorzej. W czasie treningu i kwalifikacji prognozują 6 m/s i porywy do 15. Podczas konkursu to aż 9 m/s w porywach do 20!
Cała nadzieja w tym, że może to się zmieni i ta bezwietrzna dziura przesunie się na późniejsze godziny. Małym pocieszeniem jest to, że będzie wiało od południa, czyli z tyłu i góra na której jest skocznia zadziała jak szyba w kabriolecie.
Krwisty jest częstym gościem na Malince i może wie jakie panują warunki na zeskoku gdy wieje mocno od południa?
Dużo lepiej wygląda prognoza na Zakopane, zwłaszcza na sobotę i niedzielę. Gdyby w Wiśle się nie udało to może by wcisnąć jeden konkurs w niedzielę przed południem, lub w sobotę przed drużynówką?
UsuńWciska w zeskok
UsuńRobert, ale da się skakać, góra trochę chroni?
UsuńTeraz tak patrzę na wiatr z niedzieli i był mocniejszy niż obecne prognozy na czwartek, a mimo to jedną serię dało rady objechać, choć na kamerce tymi drzewkami tam nieźle kiwało. Wtedy wiało też od południa ale bardziej od zachodu.
UsuńLoteriady jednak raczej nie unikniemy.
Przy "rozsądnym" wietrze da się skakać.
Usuń"i nie miejmy min jak ksiądz proboszcz w tę niedzielę, gdy gra Wielka Orkiestra Jurka Owsiaka" - celnie.
OdpowiedzUsuńNiestety nasz termin zawodów powoduje, że nie pełnej obsady.... szkoda
OdpowiedzUsuń