Archiwum strony

NASTĘPNY PRZYSTANEK: TURNIEJ CZTERECH SKOCZNI

Szychu | 28.12.15 | 0 komentarze

64. Turniej Czterech Skoczni przed nami!


Pierwszy period pucharu świata 2015/2016 za nami. Dla jednych był on pełen sukcesów, inni go będą kojarzyć z falą rozczarowań. Za nami również Boże Narodzenie, które było dla skoczków czasem relaksu... i obżarstwa, na które rzadko kiedy mogą sobie pozwolić. Jednak odpoczynek od skoków nie oznacza również czasu w pełni wolnego od treningów. Skoczkowie muszą budować formę, ponieważ nadciąga bardzo wyczerpująca impreza. A jak to bywa na długich i ciężkich imprezach, niektórzy zawodnicy, zwłaszcza ci mało "wprawieni" mogą po prostu nie wyrobić. Przed nami Turniej Czterech Skoczni!



HISTORIA CZTERECH SKOCZNI

Styczeń 1951. Inssbruck. Tamtejszy klub  Skivereine wpada na pomysł przeprowadzenia konkursu w czasie przerwy świątecznej. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, bo na trybuny przybyły tłumy: aż 25 000 widzów przyszło oglądać ten konkurs! W głowie Emmericha Pepeuniga zapalila się lampka: A może by tak zorganizować turniej w tym okresie? Emmerich był usatysfakcjonowany swoją myślą, ale potem zdał sobie sprawę z jednego: Sam nic nie zrobi i potrzebuje pomocy. Ale miał znajomości, więc rozesłał wiadomości o treści "Kumplu, pomóż". Ostatecznie doszło do spotkania. Pepeunig spotkał się z Andim Mischnitzem (pochodzącego z Bischofshofen), ale także z Xaverem Kaiserem (reprezentant Oberstdorfu) i Franzem Rappengluckem, który przybył z grodu o wdzięcznej nazwie Garmisch-Partenkirchen. Właśnie w tym niemieckim miasteczku we wrześniu 1952 miała miejsce decydująca obrada.
- No to co, kamraci? - zapytał zdecydowanym tonem Rappengluck - robimy te konkursy? Odpowiedź ma być jasna! Ga-Pa deklaruje gotowość!
Zapadła cisza. Jednak po chwili zaczęli się kolejno odzywać pozostali panowie zgromadzeni na spotkaniu:
- Masz mój Oberstdorf - rzekł Kaiser.
- I mój Innsbruck - dodał Pepeunig.
- I moje Bischofshofen - dopowiedział na końcu Mischnitz.
Tak oto padła decyzja o zorganizowaniu Turnieju Czterech Skoczni. Pierwsza edycja odbyła się w sezonie 1952/1953. Zwyciężył Austriak Josef Bradl.
Lata leciały, a impreza cieszyła się niesłabnącą popularnością. Od sezonu 1979/1980 konkursy turniejowe liczą się do klasyfikacji generalnej pucharu świata.

TWARZĄ W TWARZ

W 1996/1997 roku postanowiono podkręcić atmosferę i wymyślono nowy system rozgrywania zawodów. Przez system K.O. większą wagę nabrały kwalifikacje, ponieważ to one wyłaniają pary na konkurs. I tak oto 25. zawodnik kwalifikacji startuje z tym, co zajął 26. miejsce, 27. z 24. i tak dalej aż do ostatniej pary: Nr 1 z nr 50. Zwycięzca pary przechodzi automatycznie do drugiej serii. Pięciu najlepszych zawodników wśród przegranych również awansuje do finałowej części zmagań z tytułu Lucky Loser (Czyli po polsku Szczęśliwy Przegrany). System K.O. budzi kontrowersje: Z jednej strony widowiskowy, z drugiej bardzo krzywdzący dla niektórych zawodników, którzy wg normalnych zasad mogliby poskakać w drugiej serii, ale niestety przez ów turniejowy system muszą przedwcześnie pożegnać się z konkursem.

GWIAZDY TURNIEJU

Janne Ahonen - wielka gwiazda TCS
Fin Janne Ahonen jest bezapelacyjnie tym zawodnikiem, który uwielbiał Turniej Czterech Skoczni. Aż 5 razy wygrywał w klasyfikacji generalnej tej prestiżowej imprezy. Warto dodać, że przy jego pierwszym zwycięstwie nie wygrał ani jednego z czterech rozgrywanych konkursów, ale równa forma pozwoliła mu na triumf końcowy. Warto też dodać, że w sezonie 2005/2006 Fin podzielił zwycięstwo z Jakubem Jandą (To był pierwszy przypadek, kiedy w całym turnieju wygrało ex aequo dwóch skoczków). Pokaźną zdobyczą może się pochwalić również Niemiec Jens Weissflog, który wygrywał 4 razy (Po 2 razy, chciałoby się rzec, gdyż ma faktycznie po dwie wygrane jako reprezentant NRD, a potem jako skoczek niemiecki. Łącznie 4 wiktorie.)

Skupmy się też na zawodnikach, którzy nie postawili na ilość zwycięstw, a jakość. W sezonie 2000/2001 pojawił się taki mały człowieczek, niby niepozorny, ale swoimi występami wgniatał rywali w zeskok. Adam Małysz, bo o nim mowa, był pierwszym skoczkiem w historii turnieju, który w łącznej nocie przekroczył 1000 pkt. Na dodatek Polak pobił rekord, jeśli chodzi o przewagę nad drugim zawodnikiem. Drugi Janne Ahonen stracił do Małysza aż 104,4 pkt. Na jest to ok. 58 metrów! To były początki pięknego okresu Małyszomanii.

Sven Hannawald w sezonie 2001/2002
dokonał niemożliwego

Adam Małysz zdominował początek następnego sezonu 2001/2002 i wydawało się, że znów będzie grał pierwszoplanową rolę podczas Turnieju Czterech Skoczni. Mówiono nawet, że Polak może wygrać wszystkie 4 konkursy, czego jeszcze nikt nigdy nie dokonał. Przyszłość została w połowie przepowiedziana, bo rzeczywiście doszło do przełomowego wydarzenia. Zwycięzca TCS wygrał po drodze na wszystkich skoczniach. Jednak to nie Małysz był gwiazdą. Tej trudnej sztuki dokonał Niemiec Sven Hannawald. To on był zdecydowanie najlepszym zawodnikiem 50. Turnieju Czterech Skoczni i dokonał rzeczy wydawało się niemożliwej. "Hanni" do tej pory pozostaje jedynym zawodnikiem, który podczas jednego turnieju wygrał wszystkie poszczególne zawody.

O SKOCZNIACH CO NIECO

Oberstdorf - Skocznia Schattenbergschanze rozpoczyna całą zabawę. Atmosfera jest zawsze przednia, widownia dopisuje, panuje wszechobecna radość związana z rozpoczęciem długo wyczekiwanego turnieju. Punkt K wynosi 120, HS to 137 m, a rekord należy do Sigurda Pettersena, który w 2003 roku skoczył 143,5 m. Sama skocznia pamięta nie tylko Turniej Czterech Skoczni, ale też i mistrzostwa świata. Na tym obiekcie po fantastycznym konkursie pełnym dalekich lotów (moim zdaniem najlepszy konkurs w historii MŚ) złoto wywalczył Janne Ahonen. Srebro dla Roara Ljoekelsoeya,  brąz przypadł Jakubowi Jandzie.

Garmisch-Partenkirchen - Nazwa niemieckiej miejscowości potrafi połamać język. Große Olympiaschanze, skocznia pamiętająca igrzyska olimpijskie w 1936 roku, choć od tego czasu już była wiele razy przebudowywana. To tutaj najlepsi skoczkowie świata witają nowy rok. Dla wielu kibiców zawody na tej skoczni są ukojeniem na złe samopoczucie związane z nocą sylwestrową. Sam obiekt jest ciekawy architektonicznie, ale parametry zupełnie zwyczajne: K125, HS140. Rekord? Simon Ammann, który odleciał na 143,5 m w roku 2010.

Innsbruck - Wędrujemy do Austrii. Skocznia Bergisel również gościła najlepszych skoczków świata podczas igrzysk olimpijskich. Najmniejsza ze wszystkich czterech skoczni (K120, HS130), ale to nie oznacza, że mniej widowiskowa. Rok temu odbył się tam fantastyczny konkurs, a rekord skoczni został poprawiony i wynosi on obecnie 137 m. Autorem tego skoku był Stefan Kraft. W 2001 jeszcze na starszym obiekcie z wielką przewagą (44,9 pkt!) wygrywał tutaj Adam Małysz. Jest to jego pierwsze z dwóch turniejowych zwycięstw.

Bischofshofen - Paul Ausserleitner był jednym z pionierów skoków narciarskich po II Wojnie Światowej. Niestety, na skoczni w Bischofshofen miał wypadek, który okazał się być śmiertelny. By uczcić pamięć tego zawodnika, skocznia została nazwana jego imieniem. Paul-Ausserleitner-schanze słynie z bardzo długiego rozbiegu, który jest problemem dla wielu zawodników, którzy przez długie rozpędzanie się nie mogą dobrze wyczuć progu. Parametry te same co w Ga-Pa, a rekord to 143 m. W 2005 roku skoczył tyle 19-letni wówczas Daiki Ito. Małysz wygrywał tutaj w 2001 roku, kiedy pieczętował zwycięstwo w całym turnieju.

POLSKA NA TURNIEJU

Adam Małysz pozostaje jedynym
polskim zwycięzcą TCS
Zwycięstwo Małysza w sezonie 2000/2001 oraz trzecie miejsce zimą 2002/2003 to są do tej pory jedyne podia Polaków podczas Turnieju Czterech Skoczni. Kamil Stoch był najwyżej na 4 miejscu w sezonie 2012/2013. Pozostali Polacy nie mają jakichś znaczących sukcesów. O niezłych miejscach w generalce mogą mówić Maciej Kot (12. miejsce w sezonie 2013/2014), Wojciech Skupień (13. w sezonie 2000/2001), Robert Mateja (17. zimą 2004/2005) czy Piotr Żyła (19. miejsce minionej zimy), ale umówmy się, że to nie są wielkie wyczyny w wykonaniu naszych. Niegdyś dobre występy miał Stanisław Bobak, który w sezonach 1974/1975 i 1975/1976 zajmował kolejno 5. i 6. miejsce. Jeszcze wcześniej blisko triumfu w klasyfikacji generalnej był Józef Przybyła, który niestety przez upadek w Bischofshofen spadł na 7. pozycję podczas TCS w sezonie 1963/1964. A po pierwszej serii ostatniego konkursu było już tak blisko...

FAWORYCI

Austriacy wygrywali ostatnie 7 edycji Turnieju Czterech Skoczni i z pewnością mają chrapkę na ósmy triumf z rzędu. Największe nadzieje pokładane są w Michaelu Hayboecku, który w tym sezonie dwukrotnie stawał na podium.
Peter Prevc - wielki faworyt TCS
Jednak to nie Austriak jest głównym faworytem. Pierwszy period zdominował Słoweniec Peter Prevc, który tylko raz był poza podium na miejscu 11. A poza tym trzykrotnie drugi i również 3 razy zwyciężał. Ostatni weekend w Engelbergu był popisem słoweńskiego skoczka. Przypomijmy, że rok temu Peter ukończył TCS na 3. miejscu. Wielka forma i regularność mogą dać Prevcowi upragnione zwycięstwo i oderwanie łatki "wiecznie drugiego" na największych imprezach.
Kto go może powstrzymać? Być może będzie to Severin Freund. Niemiec wygrał w tym sezonie 2 konkursy, ale w Engelbergu jakby nieco uszło powietrze z tego zawodnika. Dodajmy, że Freund chyba nie do końca lubi ten turniej. Nigdy nie stawał na podium w klasyfikacji generalnej, najwyżej był na 7. miejscu w sezonie 2011/2012. Po drodze zawsze coś musiało nie wyjść po myśli Severina, dlatego wyniki w tej imprezie są słabe jak na tego zawodnika.
Kenneth Gangnes - faworyt Norwegów
Wielu też stawia na Norwegów. Nic dziwnego, bo ci spisują się rewelacyjnie. Jednak czy dla tych mało doświadczonych zawodników TCS nie okaże się zbyt wyczerpującą imprezą? Zwłaszcza, że niektórzy skoczkowie jak Tande czy Hauer regularnością nie błyszczą, a bez stabilizacji formy nie da się walczyć o najwyższe miejsca podczas turnieju. Dlatego w obozie norweskim największe szanse na podium mają Kenneth Gangnes i Johann Andre Forfang, przynajmniej w moim odczuciu.
Polacy w tym sezonie spisują się słabo i ciężko będzie ich upatrywać w ścisłej czołówce turnieju. Niemniej jednak liczę, że nasi skoczkowie poprawią swoje dotychczasowe rezultaty.

Zapnijcie zatem pasy, bo czeka nas długi maraton! Niechaj rozpocznie się 64. edycja Turnieju Czterech Skoczni! O ile prąd pozwoli...

Kategorie: , ,


0 komentarze

Masz coś do powiedzenia? Napisz w kratce. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy napisanych przez internautów. Niestosowne komentarze będą usuwane. Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania w serwisie WinterSzus.pl. REGULAMIN KOMENTOWANIA