Archiwum strony

Mamy już drużynę.

Krwisty | 15.8.10 | 0 komentarze

15 sierpnia 2010, 21:01

Wszystko zaczęło się z wysokiego "C" gdy Polacy w inauguracji Letniej Grand Prix 2010 zabłysnęli w konkursie drużynowym zajmując historyczne pierwsze miejsce.
Niemieckie Hinterzarten było areną i świadkiem niebywałego sukcesu polskiej drużyny.

Dobre skoki Macieja Kota oraz Dawida Kubackiego, dobry drugi skok Krzysztofa Miętusa, oraz dopełnienie zwycięstwa skokami wirtuoza nart Adama Małysza, to wszystko pozwoliło nam cieszyć się pięknym konkursem i uzyskaniem przez Polskę 1001.7 punktów.
Zdecydowanie utarliśmy nosa Norwegom, Niemcom, Japończykom, Finom oraz oczywiście ku naszej dzikiej uciesze Austriakom, którzy trzeba przyznać nie wystąpili w najsilniejszym składzie.
Zepsuty pierwszy skok Thomasa Morgensterna był dla tego teamu gwoździem do trumny. Austria zajęła ostatecznie 6 miejsce.

Oni czuli niedosyt, my w Polsce radość i dumę.

Łukasz Kruczek trener naszej kadry kwitował sukces w ten sposób, że to nie tylko zasługa jego jako trenera, lecz zasługa całego sztabu; fizjoterapeuty, serwismanów, psychologa, biomechanika. Stwierdził, że chciałby ten sukces zapisać jako krok do przodu. Powiedział też, że zawodników stać będzie teraz na to, by mogli walczyć zawsze.

Jak bliski był prawdy, potwierdził to konkurs indywidualny, który odbył się w Hinterzarten dzień później...

Nasi zawodnicy udowodnili 8 sierpnia, że bardzo dobrze są przygotowani na tym etapie sezonu.
W ciężkich deszczowych warunkach jedynie Krzysztof Miętus nie dostał się do drugiej finałowej serii. Nie był jednak samotny, gdyż po za 30 znalazł się w doborowym towarzystwie.
Kazuyoshi Funaki, Janne Ahonen, Johan Remen Evensen oraz Harri Olli także wzorem Miętusa nie weszli do drugiej serii.
Za to wyniki końcowe reszty Polaków mogły cieszyć.
Aż 4 naszych znalazło się wysoko. Stefan Hula zajął 11 miejsce, a Maciej Kot 10. Jeszcze wyżej lokował się Dawid Kubacki ex aequo zajmując 6 lokatę z dobrze dysponowanym skośnookim Ito, oraz czterokrotnym mistrzem olimpijskim, szwajcarską wesołą personą Simonem Ammannem. Cały konkurs w świetnym stylu wygrał nasz "Orzeł z Wisły" Adam Małysz. Mennica państwowa w hołdzie powinna tłuc monetę okolicznościową z jego wąsatą podobizną.

Brawo Adam! Brawo Polacy!

W następnej odsłonie w Courchevel nie było już tak różowo, jednak nie można mówić, że konkurs był dla naszej reprezentacji niepomyślny. Tylko Maciej Kot nie dostał się do finału i zajął 34 lokatę. Stefan Hula skończył na 22 pozycji, na 14 plasował się Krzysztof Miętus.
Dawid Kubacki wskoczył na 11 miejsce, a prowadzący po pierwszej serii Adam Małysz wylądował tuż za podium na 4 miejscu, choć oddał najdłuższy skok zawodów 134 m.
Łukasz Kruczek podsumował występ jako udany, ale z pechowym upadkiem Stefana, deszczem i drobnymi błędami innych Polaków.

Z niecierpliwością czekaliśmy na zawody w szwajcarskim Einsiedeln...

Po przesuniętych z wczorajszego dnia kwalifikacjach mogliśmy mieć duże apatyty na podium, gdyż wygrał je Maciej Kot przed Emmanuelem Chedalem i trzecim Stefanem Hulą.
Było dobrze.

Konkurs główny przebiegał jednak w niekorzystnych warunkach pogodowych. Wiał silny wiatr skutecznie uniemożliwiający płynne rozgrywanie zawodów. Z tego tytułu odbyła się tylko jedna seria konkursowa. Najgorzej wypadł Krzysztof Miętus, który był przetrzymywany długo na belce startowej. Zajął swoim skokiem na 102 metr dopiero 48 miejsce.
Skokiem na 108 metrów Stefan Hula zajął 15 lokatę, Dawid Kubacki przywalił 109 metrów i tym wynikiem osiągnął 7 miejsce w konkursie. Jednak zaskoczył nas najbardziej Maciej Kot, który osiągnął największą odległość wśród Polaków i z wynikiem 114.5 metra wskoczył na 3 miejsce podium.

Adam Małysz poleciał krócej 111 m lecz ta odległość i noty pozwoliły mu zająć 2 miejsce na pudle, zaraz za zwycięzcą Daiki Ito, który oddał najdłuższy skok zawodów - 116 metrów.

Mistrz z Wisły był rozczarowany brakiem nagrody za wygraną w generalnej klasyfikacji Turnieju Narodów. Narzekał też na przelicznik wiatru, że nie odzwierciedlał faktycznych warunków panujących na skoczni. Choć miał powyższe zastrzeżenia, to po za tym bardzo cieszył się z dzisiejszych wyników.

Maciek Kot także stwierdził, że jest szczęśliwy, a jego marzeniem było właśnie stać kiedyś na pudle razem z Adamem.

Można powiedzieć, że Polacy zdominowali dzisiejsze podium i tak po prawdzie jak na razie cały tegoroczny cykl LGP.
Małysz jest w generalce drugi z 10 punktową stratą do Daiki Ito. Kubacki z Kotem zajmują kolejno 6 i 9 miejsce w tej klasyfikacji, a Hula i Miętus kolejno 14 i 28 miejsce. Czyli wszyscy startujący Polacy są w najlepszej 30.

Dla porównania na szarym końcu z różnych powodów plasują się takie znane nazwiska, jak Koudelka, Evensen, Kranjec, Schmitt, Kuettel i sam wielki Ahonen.
Malkontenci powiedzą, że to tylko mało ważne lato, że skoczkowie są na różnych etapach przygotowania treningowego, że dopiero pracują nad zimową formą. Jednak trzeba zauważyć fakt, że od lat LGP jest bardzo poważnie traktowane przez zawodników. Niby są na etapie treningów i zawody traktują z marszu, jednak decydując się na starty w konkursach walczą o miejsca niczym lwy. Dają z siebie wszystko to, co najlepsze, ku uciesze kibiców. Tylko brak śniegu i czasem mniejsza publiczność różnią LGP od zimy. Na pewno rywalizacja jest też fascynująca i ciesząca serca miłośników tej dyscypliny (moje bardzo).

Przed nami konkursy w Wiśle.

Karuzela Letniego Grand Prix lokuje się w Beskidach.
Jedni narzekają, że to nie Zakopane, a inni zacierają z radości dłonie.
Do gry mają wejść tym razem czołowi skoczkowie austriaccy na czele z Gregorem Schlierenzauerem. Mogą oni w "Perle Beskidów" zagrozić nam bardzo mocno.

Nie wiemy w jakiej będą dyspozycji?

Naszym atutem będzie własna skocznia, publika i kwota wystawionych zawodników. Także według planów do naszej drużyny na wiślańskie zawody dołączyć ma numer 2 polskich skoków Kamil Stoch.
Na pewno będzie on mocnym punktem oparcia.
Organizatorzy dopinają ostatnie szczegóły, są dostawione dodatkowe trybuny, atmosfera w Wiśle powoli gęstnieje.
W czwartek planowane są kwalifikacje, na które się wybieram.

Czy nasza ziemia i publiczność przyniesie nam szczęście? Wierzę w to bardzo.
Forma naszych zawodników jest zadowalająca i rokująca dobrze na przyszłość.
Każdy kibic sportowy pamięta wyczyny piłkarskie legendarnych "Orłów Górskiego". Po nich od lat nie doczekaliśmy się tak dobrej reprezentacji narodowej.

W skokach narciarskich posucha też trwała długo.

Śmiem twierdzić, że po tej posusze powoli tworzy nam się piekielnie mocna drużyna.

Nie boję się nazwać ich "Orłami Kruczka"...

Kategorie:


0 komentarze

Masz coś do powiedzenia? Napisz w kratce. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy napisanych przez internautów. Niestosowne komentarze będą usuwane. Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania w serwisie WinterSzus.pl. REGULAMIN KOMENTOWANIA