Archiwum strony

foto: winterszus.pl / edycja: Jakub "Ederwolf" Bachta
Sprawiedliwość w skokach narciarskich to bardzo niewygodny choć chętnie poruszany temat. Mimo wprowadzenia przeliczników zawodnicy zgodnie uważają, że wolą oddać skok w lepszych warunkach, w których mogą z nawiązką odrobić rekompensaty punktowe. Dlatego też mamy sporą grupę kibiców – spiskowców, którzy mają przekonanie że niektórzy zawodnicy są faworyzowani lub wręcz odwrotnie – są bardzo nielubiani przez Mirana Tepesa i Waltera Hofera. A co mówi na ten temat matematyka?


W celu zmierzenia się z kilkoma mitami kibicowskimi dotyczącymi rzekomego szczęścia/pecha do wiatru postanowiłem wykonać bardzo obrazową statystykę. A oto jej zasady:
1. Dla każdej serii konkursowej zawodów indywidualnych w sezonie 2013/2014 (PŚ, IO oraz MŚwL) wyliczyłem średnią doliczonych/odjętych punktów za wiatr.
2. Następnie każdemu zawodnikowi obliczałem różnicą między pomiarem podczas jego skoku a średnią dla całej serii. Przy czym warunki korzystniejsze od średniej nagradzałem punktami dodatnimi, natomiast za te mniej korzystne odejmowałem punkty z bilansu.
3. Po przeliczeniu wszystkich konkursów zsumowałem punkty każdego z zawodników z osobna i w taki sposób otrzymałem „współczynnik szczęścia” każdego skoczka w minionym sezonie zimowym.


 

Niemców natura wspiera...



Losy walki o zwycięstwo w tej niecodziennej rywalizacji toczyły się do samego końca. Ostatecznie jednak najbardziej fartownym zawodnikiem sezonu 2013/2014 okazał się Michael Neumayer. W jego wypadku jednak na ogół co daje natura… odbierają sędziowie. Neumayer w ostatnich latach dostaje niskie noty niemal z urzędu, nawet jeśli jego skok stylowo jest znośny. Drugie miejsce powędrowało do jego rodaka Marinusa Krausa, dla którego los był łaskawy w jego pierwszym pełnym cyklu startów w Pucharze Świata. Ogółem w czołowej dziesiątce zestawienia mamy 4 Niemców, oprócz wymienionej dwójki są to czołowe postacie niemieckiej kadry: Freund i Freitag. Trzecie miejsce dzielą ze sobą: Fin Anssi Koivuranta, szczęśliwy zwycięzca z Innsbrucka oraz Dimitrij Wasiliew, który największą szansę od losu dostał w najlepszym momencie, czyli podczas IO, jednak upadek przekreślił szansę na miejsce w pierwszej „8” konkursu na dużej skoczni. Zawodnikiem, który załapał się do „10” przy najmniejszej ilości skoków okazał się Jarkko Maeaettae, który dopóki był w formie dobrze wykorzystywał swoje okazje od losu.

 


… za wyjątkiem Wellingera


W klasyfikacji pechowców mieliśmy za to jednego dominatora, choć on sam zapewne nie jest zadowolony z tej dominacji. Jest to również Niemiec - Andreas Wellinger. Idealnie więc widzimy, że równowaga w przyrodzie istnieje, tylko że nawet wtedy są tego ofiary. Młodego Niemca możemy śmiało nazwać ciermiężcą ubiegłego sezonu, gdyż, w zdecydowanej większości swoich prób dostawał warunki gorsze niż większość swoich zawodników. A czarę goryczy dodatkowo dopełnia PŚ w Zakopanem, gdzie Andi nie miał prawa wygrać nierównej walki z rozmokniętymi torami najazdowymi. Drugie miejsce zajął Janne Ahonen, którego natura postanowiła nie oszczędzać na ostatnie lata kariery. Nieszczęścia skumulowały się szczególnie podczas ulubionej części sezonu Fina – Turnieju Czterech Skoczni. Jak widać, ktoś postanowił zabezpieczyć się przed tym aby Fin rozbił bank i po raz szósty wygrał ten turniej. Ta „pomoc” jednak i tak nie była potrzebna – Janne w tamtym sezonie był tylko cieniem gwiazdy sprzed lat. Trzeci był Stefan Kraft, który wprawdzie w pojedynczych skokach potrafił trafić w bardzo korzystne warunki, jednak później wszystko było odrabiane z dużą nawiązką. Warto też wspomnieć o obecności w „10” dwóch zawodników, którzy w minionej edycji PŚ punktów nie zdobyli – Ilmira Hazetdinowa- i Cestmira Koziska. Oczywiście złe warunki nie są istotnym powodem tego że nie zapunktowali, jednak obaj nie dostali okazji na skorzystanie ze szczęśliwego trafu.



"Święte krowy" tylko z nazwy?


Wielu ciekawi zapewne zestawienie punktowe wśród czołowych zawodników poprzedniego sezonu. Niektórzy mają tam swoich faworytów do stosowania swoich teorii spiskowych. A co pokazuje ranking? Że owi spiskowcy powinni za cel swoich frustracji obrać Severina Freunda. W porównaniu z większością zawodników walczących o czołowe lokaty w klasyfikacji generalnej PŚ, Niemiec dostawał największą pomoc. Inni zawodnicy ścisłej czołówki: Stoch, Prevc, Bardal i Kasai nie byli hojnie nagradzani za swoją dobrą formę. Jednak nie można też mówić w ich przypadku o kumulacji pecha. Co do chętnie podawanego mitu o faworyzowaniu Schlierenzauera – jego współczynnik jasno pokazuje, że Gregor jest traktowany jak najbardziej sprawiedliwie. 



Bad Luck Maciej?  


Jak zdążyliście zauważyć w czołowych 10 zestawień nie było żadnego Polaka. Nie oznacza to jednak, że nie było rozbieżności pomiędzy poszczególnymi członkami naszej kadry. Zawodnikami, którzy przynosili szczęście byli: Ziobro, Żyła, Murańka i Miętus. Nie zawsze potrafili to wykorzystać, jednak zdarzały się te chwile, chociażby w Oberstdorfie, gdzie Klimek wykorzystał fantastyczne warunki. Na minusie mniejszym, lub większym była cała reszta, w tym Maciej Kot, o którym w ostatnich latach mówiło się, że po ulokowaniu się na belce startowej miał magiczną moc przemiany przedniego wiatru w tylny. Jednak zestawienie pokazuje, że nie jest aż tak źle. Kilkakrotnie w ubiegłym sezonie Maćkowi sprzyjało nawet szczęście(!). 



Na pohybel swoim


Teraz czas zmierzyć się z ulubionym twierdzeniem części polskich kibiców skoków narciarskich: „Austriaccy i Słoweńscy skoczkowie mają duże szczęście do warunków wietrznych.” W takim razie czas popatrzeć na klasyfikacje państw. Wspomniane państwa zajmują wprawdzie kolejno pozycję 3 i 2 ale od końca! To chyba wystarczy, by wszelkie gadki, o tym jak Tepes pomaga rodakom swoim jak i Hofera, wyrzucić do śmieci. Zawsze można zmienić linię obrony i uznać, że Miran Tepes to Norweg, a Walter Hofer to Włoch (te nacje przewodzą w rankingu).


Podsumowując, natura nie lubi wszelkich stereotypów i postępuje według własnej pokrętnej logiki. Szczęście do wiatru w dzisiejszych skokach to rzecz absolutnie losowa i wszelkiego rodzaju spiskowe teorie dziejów nie mają racji bytu. Zresztą będziecie mogli się o tym przekonać w przyszłości bo w nadchodzącym sezonie zimowym, ów ranking będzie prowadzony i aktualizowany wraz z zakończeniem każdego periodu.

 
Tekst: Radosław "Bringer" Sarnik
 

źródło: informacja własna

Statystyka dostępna także tutaj



W minionym tygodniu na skoczniach w Szczyrku i Wiśle trenowało czterdziestu norweskich zawodników Flying Team Vikersund, z Danielem-Andre Tande na czele.