Archiwum strony

Wisła LGP 2010 - byłem tam

Krwisty | 23.8.10 | 0 komentarze

23 sierpnia 2010, 15:47

Byłem przez 3 dni w Wiśle na największej imprezie międzynarodowej jaką miało to miasto.
Na FIS GRAND PRIX 2010.

Najlepsi skoczkowie świata zjechali się do "Perły Beskidów", by rywalizować o wygraną w dwudniowych zawodach najwyższej letniej rangi.

Oprócz obficie wystawionej polskiej ekipy, na skoczni mogliśmy oglądać ekipy wielu innych krajów np. Norwegów, Finów, Słoweńców, Czechów, Niemców, Rosjan, Słowaków, Kazachów, mocną grupę Austriaków, oraz po raz pierwszy od dłuższego czasu Japończyków.

Skoczkowie zamieszkali w dwóch luksusowych hotelach "Geovita" i "Vestina" położonych w pobliżu skoczni.
Nieoficjalnie, podkreślam NIEOFICJALNIE, dowiedziałem się, że sportowcy ze względów prawdopodobnie na bariery językowe podzieleni zostali jakoby na dwie grupy (słowiańską oraz germańską i resztę), i takoż rozdzieleni po hotelach.

W Vestinie: Polacy, Czesi, Słoweńcy, Rosjanie, Kazachowie, oraz Walter Hofer i ekipa zajmująca się liczeniem współczynników wiatru.

W Geovicie: Austriacy, Niemcy i reszta.
Obydwa hotele zapewniały skoczkom wysoki standard usług żywieniowych oraz pełne SPA i odnowę biologiczną.

Wymiar sportowy zawodów w Wiśle znamy doskonale. Świetnie radzili sobie (zwyciężając) Polacy, Japonia (Ito) zaś deptała nam po piętach. Norwedzy bardzo dobrze, Austriacy poprawnie lekko poniżej ich możliwości i oczekiwań swoich fanów.

Osobiście celem mojego wpisu jest wymiar organizacyjny imprezy.

Pamiętacie może drodzy czytelnicy ile było szumu i krzyku po tym, jak opinia publiczna dowiedziała się o fakcie przyznania Wiśle LGP 2010?

Kibice przyzwyczajeni do Zakopanego robili wrzawę o to, że Wisła nie ma doświadczenia w organizacji zawodów, że droga dojazdowa całkiem się zapcha, że trybuny są za ciasne i za małe. Mówiono o braku parkingów, niewielkiej ilości domków startowych dla skoczków, braku miejsca do rozgrzewki.
Pojawiły się też w tamtym czasie absurdalne jak dla mnie zarzuty o brak i małą liczbę kwater, słabą strefę gastronomiczną (mówiono, że nie ma gdzie dobrze zjeść) i jeszcze wiele innych komicznych, wyssanych z palca opinii np. "W Wiśle nie ma co robić i jest nudno"

Próbowałem w tamtych chwilach znaleźć odpowiedź na te wszystkie zarzuty, poszukać wyjścia z problemów jakie mogłyby się pojawić itd.
Zamieściłem wtedy ten TEKST , który był swoistą kontrą w stosunku do głosów krytyki.

Pochwalę się.

Okazuje się bowiem dzisiaj, że w wielu aspektach miałem rację i organizatorzy świetnie poradzili sobie z imprezą.

Do rzeczy:

1) z drogą dojazdową nie było większych problemów. Podzielono wąską ulicę na dwie części i zrobiono na jednej stronie pas dla pieszych, a na przeciwnej pas dla samochodów, które poruszały się wahadłowo FOTO

2) by odciążyć ruch uruchomiono tak jak przewidywano linię autobusową, dzięki której na podstawie biletów kibice mogli za darmo dostać się do centrum miasta. Trzy autobusy kursowały z parkingu naprzeciwko dworca PKS do skrzyżowania Wisła-Malinka - Wisła Czarne.
Fakt, że godziny kursowania tych autobusów były ograniczone i spóźnieni kibice musieli radzić sobie sami, ale większość przemieściła się bez problemu.

3) utworzono sieć kilkunastu parkingów na ponad 2 tys. miejsc.
Sam nie miałem przez 3 dni kłopotu z zaparkowaniem na parkingu znajdującym się najbliżej skoczni - tym od strony Szczyrku. Koszt całodniowego postoju auta to 10 zł.
Powrót ze skoczni, szczególnie w moim przypadku (po konferencjach prasowych) był bardzo łatwy. Wracałem do Bielska dwa razy przez centrum Wisły, a raz w sobotę przez przełęcz Salmopolską. Na każdej z tras nie było większej ciasnoty.

4) na terenie obiektu ustawiono wiele kontenerów FOTO dla ekip skoczków.
Oni sami rozgrzewali się w wydzielonych na placu miejscach, a jak chcieli dalej potruchtać, wtedy korzystali z drogi dojazdowej i biegali między kibicami, ku wielkiej uciesze tych drugich.

5) organizatorzy dostawili trybunę boczną A7 z miejscami siedzącymi. Ogólnie pierwszego dnia zawodów sprzedano ponad 7 tys biletów, a dnia drugiego w sobotę musiano dodrukować bilety, gdyż chętnych było więcej.
Już około godziny 14.00 w sobotę sprzedało się o 500 wejściówek więcej niż w piątek, po tym samym czasie sprzedaży (ok. godziny od rozpoczęcia sprzedaży)!!
Ile ogólnie przyszło ludzi na zawody tego jeszcze dokładnie nie wiemy? Duża liczba miłośników skoków ulokowała się za płotem wzdłuż zeskoku. Ich też trzeba liczyć w statystykach, gdyż byłem tam przez chwilę między nimi i widziałem ich setki. Kto z nich zajął szybciej miejsce w lesie, ten miał lepszą widoczność niczym z trybun siedzących.

6) co do kwater, restauracji i tym podobnych spraw, to sądzę, że co szybsi kibice zarezerwowali sobie wcześniej kwatery blisko skoczni. Ci wolniejsi korzystali z kwater dalej położonych i dojeżdżali darmowym lub swoim transportem. Turyści co bezskutecznie szukali i nie znaleźli noclegu w Wiśle, to znaleźli go w pobliskich miejscowościach. Reszta z nich albo mieszka na stałe w mieście, albo wracała po danym konkursie do domów. Po zawodach zjeść i napić się można było w wielu restauracjach.
Sam byłem w jednej knajpce na placu Hoffa, tuż po wręczeniu numerów startowych i było nawet pustawo.

7) na terenie skoczni, w miejscu zacienionym, chłodnym i bardzo obszernym funkcjonowała wyśmienicie strefa gastronomiczna FILM
Na głód i wysokie ceny nie można było narzekać.

8) liczba toalet dla publiczności była wystarczająca i nie było kolejek tak, jak w Zakopanem.

9) co do ochrony i ich pracy, to można ich pochwalić za porządek na skoczni.
Ochroniarze starali się być uprzejmi i pomocni, jednocześnie ostro trzymając się swoich wytycznych.
Na przykład pozwalano kibicom wychodzić po za teren skoczni, stemplując im wcześniej rękęFOTO
Potem kibic wracał na obiekt bezproblemowo.
Skutecznie nie dopuszczano do tarasowania przejść między sektorami, schodów, barierek i ciągów komunikacyjnych. Można było sobie w tych miejscach szybko zdjęcie zrobić i zaraz trzeba było opuścić tą strefę. Dzięki temu był ład i ludzie przemieszczali się bez kłopotów.

Adam Małysz zwrócił uwagę, że podczas czwartkowych kwalifikacji fani zaczepiali skoczków za bardzo. Nawet chwytali ich i ciągnęli ku sobie.
Wszystko temu, że w czwartek bilety pozwalały na zajęcie miejsca w obojętnie jakim sektorze
(nie było podziału).
Duża liczba ludzi weszła na sektor siedzący A3 tuż przy schodkach po jakich schodzili w dół przeciwstoku zawodnicy. W tym miejscu sięgając za bandę chwytali zawodników.
W następnym dniu tego typu incydent nie miał miejsca, gdyż każdy miał swoje siedzenie i było luźniej. W pewnym momencie ochrona się trochę zagalopowała i nawet kibicom wstać zabraniała z krzesełka.
Ale zawodnicy mieli już spokój.

Wnosić można było swoje napoje i jedzenie. Pilnowano tylko, by nie był to alkohol i niebezpieczne narzędzia.


10) był też malutki sektor dla osób niepełnosprawnych, tuż przy wyjściu dla skoczków. Osoby te, mogły sobie spokojnie obejrzeć konkurs FOTO

11) ustawiono potężny namiot dla dziesiątek dziennikarzy w którym odbywały się konferencje.
Była możliwość obsługi kilkudziesięciu komputerów. Można było zrobić wywiady ze skoczkami, dostać bieżące listy startowe oraz z wynikami, a także posilić się i napić.

Kateringiem zajął się ekskluzywny Hotel Gołębiewski.
Jedzenie było pyszne (słodycze, napoje, zimna i gorąca płyta). Także grupy dziennikarzy i fotoreporterów, jakie musiały od rana do wieczora ciężko pracować, miały możliwość zregenerować się przy posiłku.

Osoby akredytowane mogły poruszać się tylko w strefach wyznaczonych zgodnie z akredytacją. Utworzono 14 stref. Podzielono i nazwano je następująco:

1. Stadion
2. Serwis
3. Szatnie
4. Wyciąg
5. Wieża sędziowska
6. Platforma startowa
7. Platforma trenerska
8. Mix zone
9. Biuro zawodów
10. Media
11. Centrum prasowe
12. Ceremonia
13. Goście
14. Budynek główny - VIP


Czy zaobserwowałem jakieś minusy? Oczywiście.

Tak samo jak Adam Małysz zwróciłbym uwagę miastu na zajęcie się drogą dojazdową. Wyrównaniem jej i poszerzeniem, powiększeniem chodników.

Sam Adam, który się trochę spóźnił na konferencję na której miał promować pomysł remontu skoczni Centrum w Wiśle, narzekał na korek. FOTO
Dlatego też kibic, który chciał bardzo późno przyjechać na zawody, musiał swoje w korku odstać (ale mniejszym z pewnością niż w Zakopanem). Warto było być na skoczni wcześniej.

Co do pomysłu o remoncie skoczni Wisła Centrum, jest to jak najbardziej pożądana inwestycja. Skocznie na dzień dzisiejszy są w opłakanym stanie, zagrażają zawodnikom i straszą wyglądem turystów znajdujących się, albo przejeżdżających przez miasto.

Co do minusów, to jeszcze muszę zwrócić uwagę, że w sektorze B1 ludzie stojący dalej od płotka, bardziej w głębi stadionu mieli utrudnioną widoczność. FOTO
Warto w przyszłości usypać trochę gruzu i ziemi, by na głównym stadionie zrobić większe nachylenie terenu. By różnica terenu między kibicami stojącymi z przodu i z tyłu była zaznaczona. Wtedy ci w głębi staliby wyżej i widzieli to samo, co ci z przodu.

Gdyby koszta wyprofilowania terenu były za wysokie (przywóz odpowiedniego podłoża, drenaż), można by było pokusić się o rozłożenie tymczasowego podestu, którego przód byłby na wysokości gruntu, a tył tuż przy ubikacjach znajdowałby się wyżej np. ok 1 do 2 metrów. Komfort oglądania mógłby poprawić się wtedy znacznie.

Ustawiono z boku o wiele wyższe trybuny siedzące, to można dać także tego typu podest na płycie stadionu.

Warto na przyszłość inaczej ulokować stragany i budkę z biletami od strony miasta, ponieważ kolejka do biletów na czwartkowe kwalifikacje wychodziła prosto na ulicę (wtedy nie zamkniętą dla ruchu) omijając stragany. Wiadomo ludzie na ulicy stwarzają zagrożenie.FOTO

Sektor dla mediów był też nieco za wąski, sięgał od wyjścia dla zawodników, po namiot prasowy. Wszyscy dziennikarze jednak byli ściśnięci z przodu niczym frytki.
Rekompensatą była bliskość sław, jakie podchodziły po swoim skoku do monitora z wynikami, znajdującego się na barierce dzielącej sektor mediów, od ciągu komunikacyjnego dla zawodników.


Podsumowanie


Podsumowując konkursy Letniej Grand Prix w Wiśle można określić je jako bardzo udane. Wyśmienite ze względu na wyniki naszych orłów, a organizacyjnie wbrew wcześniejszym słowom krytyki także trafione.

Sam Walter Hofer skocznią w Wiśle Malince był zauroczony i porównywał ją do olimpijskiej skoczni Bergisel w Innsbrucku. Słów uznania w stosunku do organizatorów nie szczędzili też inni przedstawiciele FIS.

Organizatorom i naszym sportowcom pozostaje teraz utrzymać tą dobrą passę. By nasi młodzi skoczkowie byli nadal "na fali", a dyrekcja obiektu, PZN, władze miasta, oraz inni wiślańscy oficjele, dążyli do organizowania częściej największych imprez na tej pięknej skoczni.
Powstały obiekty w Szczyrku, Wiśle, Bystrej. Młodzież zaczyna mieć więcej szans na dobry trening, a potem wyniki.
Warto także, by jeszcze młodsze dzieci zaczęły garnąć się do skoków. Pojawiły się bowiem głosy, że młodzież z fali Małyszomanii nie ma tak wielu młodszych następców.

Ja, jako kibic życzyłbym sobie więcej takich sukcesów organizacyjnych i sportowych jakie miały miejsce w ostatnich dniach.

Chciałbym wrócić w przyszłości z udanych dla polskich skoków imprez i z dumą powiedzieć...BYŁEM TAM!


PS. Tradycyjnie pozdrowienia dla ekipy znajomych mi dziennikarzy i ochroniarzy.
Także dla przyjaciół, którzy byli ze mną. Zapraszam także na stronę główną tego serwisu do obejrzenia obszernej galerii moich zdjęć i filmów z tamtych wydarzeń.


informacja własna: Robert Osak

Kategorie:


0 komentarze

Masz coś do powiedzenia? Napisz w kratce. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy napisanych przez internautów. Niestosowne komentarze będą usuwane. Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania w serwisie WinterSzus.pl. REGULAMIN KOMENTOWANIA