Archiwum strony

Subiektywne twory z lisiej nory: To se ne vrati

Czarnylis | 26.3.14 | 14 komentarze

Wszystko dobre co się dobrzy kończy, rzecze stare przysłowie i wraz z ostatnim skokiem Kamila Stocha na Bloudkovej Velikance zakończył się sezon królewskich skoków narciarskich. Tradycyjnie na koniec mieliśmy Planicę, a jako, że MP zostały już odwołane, ten artykuł będzie głównie poświęcony podsumowaniu sezonu, a o samej Planicy będzie krótko.







Jak już pisałem, na koniec tradycyjnie mieliśmy skoki w Planicy. Tradycja tradycją, ale dwie sprawy w Planicy były nowe i miejmy nadzieję, że już się nie powtórzą.
Po pierwsze, od tego Słoweńcy mają Letalnicę by to na niej sezon kończył się pięknymi i długimi lotami. Nie oszukujmy samych siebie, Letalnica ma w sobie czar, ma niepowtarzalną magię, natomiast Bloudkova Velikanka nie ma nic z tych rzeczy. Ot skocznia taka sama jak dziesiątki innych i niczym szczególnym się nie wyróżnia. Skocznia duża w Planicy przy mamucie wygląda jak masowy produkt przemysłu, przy wyjątkowych dziele artysty.
Stety, niestety, przy tym dziele sztuki grzebią i oby się z tym grzebaniem w tym roku wyrobili. Mówią iż nadzieja to matka głupich, jednak mam to gdzieś i mam nadzieję, że kiedy koparki wyniosą się z Velikanki, skocznia nie straci swego dawnego czaru i nie będzie to mamut jak Tereska, czyli płaski jak deska. Wiecie o co mi chodzi, o to by na nowej Velikance nadal latało się wysoko na zeskokiem, a ujęcia "z dołu" na powtórkach nadal wyglądały tak imponująco jak przedtem. Słoweńscy realizatorzy ustawili kamerę w podobny sposób także na dużej skoczni i cały efekt trafił szlag, bardzo jasny zresztą.
Krótko mówiąc - mamucie wróć!

Druga sprawa jaka w Planicy się praktycznie nie zdarza to ciągły deszcz. Pod koniec marca w Planicy zawsze świeciło mocne, wiosenne słońce, uwypuklające piękno Alp Julijskich, a tym razem, jakby w proteście z powodu braku lotów, natura przygotowała nam opady typu ciągłego, przechodzące w ulewy. O tym by dojrzeć szczyty gór nie było mowy. Mgła, chmury, wilgoć.
Każdy kto był kiedykolwiek na pikniku, wie, iż taka pogoda w zabawie nieco przeszkadza i tak też było w Planicy.
Jednak, przynajmniej Polakom, humorów to zbytnio nie popsuło. Jak się widzi Kamila całującego Kryształową Kulę, to nie wiem co by się musiało stać by Polacy w Planicy narzekali. Pewnie jakieś trzęsienie ziemi lub inna, równie spektakularna katastrofa naturalna.
Nic takiego jednak miejsca nie miało i mimo deszczu, na biało-czerwonych twarzach obserwowaliśmy same banany, niczym na plantacji w Brazylii. Plantacja, Planica, słowa dość podobne, więc i efekt zbliżony.

Muszę Wam powiedzieć, że mnie najmilej patrzyło się na uradowane gęby* naszych skoczków, a zwłaszcza na facjatę Piotrka Żyły. Chłopak odżył na koniec sezonu, a że to łatwa zima dla niego nie była, wszyscy wiemy. W takim wypadku pozytywne zakończenie jest jak widok lądu po kilku miesiącach rejsu przez burzliwe oceany.

[gęby* - wyraz użyty w pozytywnym sensie. To tak, gdyby się ktoś czepiał]

O dziwo, banana między nosem a brodą, zaprezentował nam także Maciek Kot.
Tak, tak. To ten sam zawodnik, co wiecznie niezadowolony i wiecznie marudzi, bo chce więcej i więcej. Być może uśmiech i wesołe gesty Maćka były skutkiem sobotniego konkursu drużynowego, gdzie zajęliśmy drugie miejsce, wygrywając minimalnie z Norwegami. Jako, że równowaga w przyrodzie to rzecz święta, dzień później Kamil Stoch także minimalnie oddał jedną pozycję Norwegowi. Wyszło na zero.

Na tej wymianie wyszliśmy jednak lepiej, ale cicho sza żeby przyroda się nie dowiedziała bo jeszcze wyrówna. Otóż wyszliśmy lepiej, bo jako drużynie szło nam ostatnimi czasy raczej gorzej niż lepiej i taki sukcesik na sam koniec to rzecz bezcenna. Co ja pisałem na samym początku? Aha - wszystko dobre co się dobrze kończy.

Akurat tej zasady nie trzymał się Janek Ziobro, myślę jednak iż ten chłopak z tego powodu paznokci obgryzał nie będzie. Słaba końcówka sezonu nie może przyćmić postępów jakie zaprezentował nam Janek w tym sezonie. Podobnie ma się sprawa z Klimkiem. On, chyba był tym najbardziej szczęśliwym po drużynówce i po "olimpijskiej" chandrze nie ma już śladu. Nie ma także śladu po "olimpijskiej" formie Dawida Kubackiego. W ogóle to Dawid jakoś mało śladów w Planicy zostawił. Zaraz... on tam w ogóle był?

Co jeszcze było nietypowego z Planicy?
Na pewno prezes Tajner bez wąsów i Robert Kranjec bez formy. Ten pierwszy wyglądał lepiej, choć dziwnie, ten drugi również dziwnie, ale gorzej. Nie przywykliśmy by Kranjec w Planicy skakał tak słabo.

Artykuł nie z gumy i szybciutko przechodzimy do stałej klasyfikacji.
Puchar Planicy wygrywają Austriacy.
1. Austria   698
2. Norwegia  582
3. Polska   529
4. Słowenia  492
5. Niemcy    474
6. Japonia   264
7. Czechy   132
8. Szwajcaria  55
9. Estonia   5
10. Rosja  4
11. Włochy  2

Austriacy przejechali się po rywalach w konkursie drużynowym i zapieczętowali swoją wygraną w Pucharze Narodów. Swój sukces zawdzięczają maksymie "w tłumie siła". Oni mieli na koniec sezonu wielu zawodników w dobrej formie i mocno punktowali także w konkursach indywidualnych, jednak żaden z Austriaków nie stanął w nich na podium. W pierwszy dzień wiosny najlepszy wynik uzyskał Schlierenzauer (5 miejsce), a w finale Kofler (był 6).

Pod koniec sezonu obudzili się Norwegowie. To już nie był tylko Bardal, czego efektem było podium w drużynówce.
Punkty Polaków to praktycznie zasługa trójki S-K-Ż. Nie, proszę państwa, to nie jest skrót nazwy klubu żużlowego, a skrót od nazwisk Stoch, Kot, Żyła.
Słoweńcy u siebie szału nie zrobili. Oczywiście świetny był Peter Prevc, który dopiął swego i zajął drugie miejsce w generalce PŚ, przy okazji nie dając się zbyt długo nacieszyć rekordem skoczni innemu Peterowi. Inny Peter jednak z tego powodu łez nie ronił i stwierdził filozoficznie, że rekordy są po to, by je bić.
U Niemców na koniec sezonu można wyróżnić jedynie Severina Freunda. Kiedy szkoły świeciły pustkami (dzień labowicza), nowo mianowany mistrz świata w lotach, wygrał konkurs i na chwilę wysforował się przed Prevca w generalce. Będący w znakomitej formie Niemiec, zainkasował w Planicy najwięcej punktów ze wszystkich.

Jeśli chodzi o Planicę to by było na tyle. Teraz trzeba się zająć podsumowaniem sezonu, a tego, moi mili, kilkoma akapitami załatwić nie idzie. Więc może zróbcie sobie małą przerwę, zaparzcie kawy jeśli czytacie w godzinach dziennych, lub nalejcie sobie lampkę wina albo otwórzcie browara, jeśli za oknem już wieczór.

Tyle jest do obgadania, że nie wiem od czego zacząć, to w takim razie zacznę od początku. To był jeden z najbardziej ekstremalnych sezonów w historii tej pięknej, zimowej dyscypliny, głownie dlatego, że to właśnie dyscyplina zimowa, a zimy nie było.
Organizatorzy jeszcze nigdy nie mieli takich kłopotów z przygotowaniem skoczni do zawodów. Mniemam iż ten sezon dla gospodarzy zawodów był najkosztowniejszym w historii. Często wyglądało to tak, że śnieg widywano jedynie na rozbiegu i zeskoku, a wokół skoczni próżno było szukać bałwanów, przynajmniej tych oryginalnych. O ile na PŚ i imprezy mistrzowskie kasy na przygotowania organizatorzy nie skąpili, to w niższych ligach już to się tak bardzo nie opłacało i w efekcie odwołanych konkursów było dużo. Zima, której nie było, to także problem z treningami i już nie chodzi mi nawet o kadrę, ale o tych wszystkich zawodnikach (zawodniczkach), których na próżno szukać na pierwszych stronach gazet. To właśnie dla nich brak zimy był najbardziej szkodliwy. Zapowiadano zimę stulecia i była, ale w drugą stronę.

Kamil Stoch - najlepszy sezon w karierze.
O tym zawodniku można powiedzieć, że rozbił bank i rozwalił system. Przychodzi mi do głowy jeszcze kilka innych barwnych porównań, ale one niezbyt do felietonu się nadają. Jeszcze nie tak dawno, martwiłem się, że Kamilowi pomału zaczyna uciekać czas i może zabraknąć mu kariery na sukcesy. Moje obawy okazały się płonne, bowiem Kamil najpierw został mistrzem świata, a rok później zgarnął dwa złota na olimpiadzie i w swojej gablocie postawił szklaną zabawkę, która zarezerwowana jest tylko dla najlepszych w historii. O jej zdobyciu nie decyduje wiatr, ani inne przypadkowe zrządzenia losu. Jej właściciele w pełni na swoje kule zasłużyli.
Kamil wygrał tej zimy sześć konkursów PŚ i dwanaście razy stawał na podium. Ogółem zdobył 1420 punktów. Poprzedni najlepszy sezon, to trzecie miejsce i 953 oczka.
Stoch w przeciągu trzech sezonów, zmienił się ze skoczka sprawiającego niespodzianki w prawdziwego, żelaznego faworyta. Dołków formy coraz mniej i coraz pewniejszy styl bycia naszego lidera. To skoczek, który ma świadomość, że jest mocny i problemy są po to, by stać się jeszcze mocniejszym. Budowana latami mentalność zwycięzcy teraz przynosi zamierzone skutki i nie sądzę by Kamil zbytnio obniżył loty w kolejnych sezonach.

Skoczek z Zębu, przez całą swoją karierę, nigdy nie zaliczył gorszego sezonu od poprzedniego. Nie chcę być złym prorokiem, ale przyszły może być pierwszym. Niech nikt nie posądza mnie o brak wiary w Kamila. Tej mi nie brakuje. Chodzi mi o stopień trudności i poprzeczkę, która wisi bardzo wysoko.
Zastanówmy się, co trzeba by wyrównać lub przebić dokonania tego sezonu? Ciężka sprawa. Kamil musiałby wygrać T4S, ponownie zostać mistrzem świata i triumfatorem całej zimy. Kosmos po prostu, a ja nie będę wymagał by Stoch jako pierwszy człowiek wylądował na Marsie.

Prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, a jak kończy. Polak zaczął sezon od 37 miejsca w Klingenthal. To był ten szalony konkurs, kiedy Schlierenzauer i Bardal zamiast skakać zjechali windą, Krzysiek Biegun założył koszulkę lidera, a drugi trener Austriaków gonił Hofera z siekierą. Kamil chyba zaraził mnie swoim spokojem, ponieważ nic sobie z tego wyniku nie robiłem i wiedziałem, że później będzie dobrze.
Jednak na to "dobrze" trzeba było jeszcze poczekać. Po Klingenthal było Kuusamo i Lillehammer, a tam miejsca - 10, 20 i 18. Po trzech weekendach, przyszły triumfator był dopiero 21, za Biegunem, Kotem, Żyłą, Ito, Ahonenem i Wasiliewem.
A ja - spokój. Kamil - spokój. Kruczek - spokój.
Wszyscy wiedzieliśmy, że Kamil doszlusuje do czołówki i tak się też stało. Następne dwa weekendy to miejsca 2,1,2,1 i na T4S nasz najlepszy skoczek pojechał w żółtej koszulce lidera oraz jako murowany faworyt. Wszyscy zgodnym chórem twierdzili, że Kamil jest głównym pretendentem do zwycięstwa w turnieju. Ten chór był tak zgodny, że spokojnie mógłby wystąpić bez wstydu w filharmonii.
Niestety na T4S przyszedł mały dołek i Stoch już po pierwszym konkursie praktycznie stracił szansę na końcowy triumf. Płakać z tego powodu nie będziemy bowiem ten dołeczek był krokiem i drogą do celu jaką były ZIO. Gdyby Kamil był podczas T4S bezkonkurencyjny, czy dociągnąłby szczyt formy aż do Soczi? Wątpię. Tak więc wszystko potoczyło się zgodnie z planem i Polak wygrał dwa razy w Willingen tuż przed najważniejszą imprezą sezonu. Do wioski olimpijskiej Kamil przybył jako faworyt nr. 1. i tym razem bukmacherzy się nie pomylili. Na skoczni normalnej nasz skoczek przejechał się po rywalach jak walec po świeżym asfalcie.
Na skoczni dużej deklasacji już nie było, lecz przez to mieliśmy niesamowite emocje, kiedy czekaliśmy na wyświetlenie noty.
W tym momencie, gdyby Kamil nie wszedł do trzydziestki do końca sezonu, to raczej nikt nie miałby pretensji. Na szczęście sam zawodnik miał trochę inne plany. Do zgarnięcia były jeszcze dwa trofea. W PŚ dość długo na Stocha naciskał Peter Prevc ale już niemal tradycyjnie, rywalizację Słoweniec z Polakiem przegrał.
Nieco wcześniej mieliśmy MŚwL i wielkie apetyty na pierwsze złoto w tej imprezie. Podobnie jak na T4S musieliśmy się obejść smakiem i nadal jedynym krążkiem w naszym pięknym kraju, może pochwalić się Piotr Fijas.
Sezon Kamila Stocha był niemal perfekcyjny. Piszę "niemal" bo jednak tego krążka w Harrachovie zabrakło.

Średnia punktów na konkurs pucharu świata - 54,6.

Mimo tej drobnej usterki, bez najmniejszych wątpliwości przyznaję Kamilowi Oscara dla Skoczka Sezonu.
Proszę o owację.
Dziękuję.

Maciek Kot ostatecznie wylądował na 17 miejscu ze 397 oczkami na koncie. W tamtym roku Maciek był 18, ale punktów miał trochę więcej - 460 i właśnie ten poprzedni sezon chyba był dla niego ciut lepszy. W tym sezonie skoczek z Zakopanego zaprezentował to co zwykle, czyli solidność na dobrym poziomie, jednak znowu zabrakło tej wisienki na torcie czyli podium. W tym sezonie zabrakło Maćkowi także medalu w drużynie i głównie dla tego milej wspominać będziemy ten poprzedni. Swoją drogą, kto wie czy Maciek by medalu w drużynówce nie zaliczył, gdyby w Harrachovie nie było tornada.
Trzeba jednak uczciwie przyznać, że Kot popadł w lekką stagnację i nie zrobił postępów na jakie liczył przed zimą.
Średnia punktów na konkurs - 15,3
Ocena - dostateczny plus

Janek Ziobro w tym sezonie zrobił niespodziewanie to, o czym marzy Maciek Kot. Wygrał konkurs PŚ i oprócz tego zaliczył pudło. Weekend w Engelbergu był dla niego i dla nas jak piękny sen. Wcześniej Janek zaliczył pięć startów bez jednego punktu i sztab zastanawiał się czy skoczka od startów w PŚ nie odsunąć. W Engelbergu  jednak skakał tak samo świetnie jak latem i jego słynne hasło wypisane na nartach, stało się dość powszechnie używanym powiedzonkiem, a kiedy teraz wpisujesz w google nazwisko Jan Ziobro, to na pierwszych stronach przestał pojawiać się pewien polityk. Zastąpił go Jan Ziobro - skoczek narciarski.
Bez wątpienia był to najlepszy sezon Janka w karierze.
Skoczek uplasował się na koniec na 25 miejscu, zbierając 312 punktów. Postęp ogromny, zwłaszcza jeśli spojrzeć na jego poprzednie najlepsze dokonanie, czyli 65 miejsce i skromne 11 oczek.
Ziobro zaliczył bardzo dobry występ w Soczi i był jedynym naszym skoczkiem podczas olimpijskiej drużynówki, który wyskakał swojego maksa. Indywidualnie był 13 i 15.
Podobnie jak Maciek Kot był stabilny przez niemal cały sezon. Dobrą formę diabli wzięli po Falun i treningu na siłowni. Od tamtego czasu, Janek już do końca sezonu nie błyszczał. Być może skoczkowi zaczęło już brakować energii, ponieważ zaliczył bardzo intensywne i udane lato. Kiedyś ten dołek przyjść musiał i przyszedł, kiedy robił przysiady ze sztangą, także można mu końcówkę sezonu wybaczyć i po wszystkim wystawić zasłużoną "piąteczkę".
Średnia punktów na konkurs - 12
Ocena - bardzo dobry

Piotrek Żyła wszedł w sezon jako zawodnik czołówki. Po skoku uśmieszek i kciuk do góry, to był stały element. Aż do Willingen, z małą wpadką w Ga-Pa, Piotrek skakał cały czas w drugich seriach i systematycznie powiększał swoje zdobycze. Niestety uśmiech z twarzy Wewióra znikł w najgorszym możliwym momencie, czyli tuż przed Soczi. Skoczek z Wisły pogubił się technicznie i wszelkie próby szybkiej naprawy przynosiły skutek odwrotny do zamierzonego. Synonimem tej nieciekawej sytuacji był występ Piotra w drużynówce olimpijskiej i pierwszy nieudany skok. Wielu zaczęło wieszać na sympatycznym zawodniku całe watahy psów, przy okazji wypominając mu reklamy i udzielanie się w internecie, a to przecież nie wina Żyły, że kiedy przyszedł dołek, nie miał go kto zastąpić.
Ku mojej wielkiej radości uśmiech powrócił na sam koniec sezonu i z optymizmem można oczekiwać na korekty techniczne, jakie wspólnie z trenerami planuje latem.
Średnia punktów na konkurs - 13,7
Ocena - dostateczny minus

Krzysiek Biegun doszedł do świetnej formy latem i tę dyspozycję zaprezentował na początku zimy. Po kilku ładnych latach odzyskał dla nas koszulkę lidera i wygrał jednoseryjny konkurs na otwarcie. Zabawa nie trwała długo i wraz z wyjazdem na Uniwersjadę do Predazzo, Krzysiek obniżył loty. Co prawda wrócił do PŚ na T4S i zaprezentował się tam przyzwoicie w niemieckiej części turnieju oraz zajął całkiem dobre miejsca w polskich konkursach, lecz to były ostatnie punkty jakie wywalczył w PŚ w zakończonym sezonie. Od Wisły i Zakopanego zwycięzca z Klingenthal już rywalizacji w pierwszej lidze nie powąchał. Nie błyszczał także w na drugim froncie gdzie zajmował dalsze miejsca.
Krzysiek był jednak członkiem złotej drużyny juniorów i za to mu chwała. Indywidualnie na MŚJ był szósty.
Podobnie jak Ziobro, zaliczył wiele udanych startów latem i dwudziestolatek dobrej formy do końca zimy nie utrzymał.
Mimo tego, objawił nam się kolejny talent, który dokonał już kilku przyjemnych wyczynów, więc na zachętę "piąteczka".
Krzysiek w dziewięciu startach zaliczył 144 oczka i zajął 35 miejsce w generalce.
Średnia punktów na konkurs PŚ - 16
Średnia punktów na konkurs PK - 8,2
Ocena - bardzo dobry

Dawid Kubacki miał gorszy sezon niż poprzedni. Jego statystyka startów nie wygląda imponująco. Dawid przystąpił do 24 konkursów i wywalczył 87 punktów, co daje średnią, zaledwie 3,6 oczka na konkurs. Liczba na kolana nie powala, podobnie jak forma Kubackiego, w wyniku czego PŚ skończył dopiero na 49 miejscu.
Dawid jednak wywalczył sobie miejsce w samolocie do Soczi. Jasna sprawa, że wielu z tym "wywalczył" polemizowało, ale dla mnie temat jest już zamknięty.
Kubacki do Soczi poleciał i koniec. Tam jednak spodziewanej zwyżki formy nie było. Wystąpił w pierwszym konkursie na normalnej skoczni gdzie zajął 32 miejsce, lecz później do składu za niego wskoczył pogubiony Piotrek Żyła. Dla trenera i tak był lepszą opcją.
Miejmy nadzieję, że Dawid w następnym sezonie będzie skakał o wiele lepiej, bo chłopaka na pewno, na to stać.
Ocena - dostateczny minus

Klimek Murańka zaliczył swój najlepszy sezon. Co prawda zaczął dopiero od czwartego pucharowego weekendu, ale punkty wpadały dosyć systematycznie aż do niedzielnego konkursu w Zakopanem.
Po decyzji sztabu, tyczącej powołań na olimpiadę, zaczął się zjazd Klimka w dół. Już na MŚJ Murańka skakał słabo. Indywidualnie był dopiero 8 i omal nie zawalił złota w drużynie. Chłopak ciężko przyjął absencję na igrzyskach i wcale się z tym nie krył. Czas jednak goi rany, a w jego przypadku kariera dopiero się zaczyna i możemy liczyć na świetne występy w przyszłości, bowiem Klimek potencjał ma i przysporzy nam jeszcze wiele radości swymi skokami. O to jestem pewien.
Póki co, Murańka uzbierał 132 punkty w PŚ i zajął 38 pozycję.
Średnia punktów na konkurs PŚ - 6,9
Średnia punktów na konkurs PK - 40
Ocena - dobry

Stefan Hula na pewno nie zaliczy tego sezonu do udanych. Kiepska forma i konkurencja w kraju sprawiły, że skoczek ze Szczyrku skakał w PŚ jedynie incydentalnie, a jego głównym poligonem był PK.
W PŚ Stefan zaliczył jedynie dziewięć występów i uzbierał tylko 3 oczka, co pozwoliło mu zająć 79 miejsce w klasyfikacji generalnej.
W PK wywalczył jedno podium i uzbierał 339, co też wielkim wynikiem nie jest.
Tego zawodnika stać na więcej.
Średnia punktów na konkurs PŚ - 0,3
Średnia punktów na konkurs PK - 17
Ocena - dopuszczający

Krzysiek Miętus o tej zimie chciałby jak najszybciej zapomnieć. W PŚ wystąpił siedem razy i zdobył 1 punkt. W PK wystartował piętnaście razy, kończąc sezon z 50 punktami. To są fatalne statystyki, niestety. Sympatyczny skoczek zaliczył po prostu tragiczną zimę. Oby to była taka ostatnia.
Średnia na konkurs PŚ - 0,1
Średnia na konkurs PK - 3,3
Ocena - niedostateczny

Olek Zniszczoł znikł nam tej zimy z radarów i schował się w cień. Nie mogło być inaczej skoro w PŚ wystąpił tylko dwa razy w Polsce i w obu konkursach zajął 40 miejsca. Trochę lepiej poszło mu na MŚJ, gdzie indywidualnie był 13, a z drużyną wywalczył złoto. W PK wystąpił trzynaście razy i na koniec zebrał 133 punkty.
Nie ma co owijać w bawełnę. Olek zaliczył kiepski sezon, zresztą drugi z kolei. Skakał zdecydowanie poniżej swoich możliwości.
Średnia punktów na konkurs PŚ - 0
Średnia punktów na konkurs PK - 10
Ocena - dopuszczający

Jakub Wolny dla odmiany, sprawił nam przyjemną niespodziankę. Kto obstawiał przed MŚJ, że on zgarnie złoto, ręka do góry.
Ano właśnie. "Szybki" wszystkich zaskoczył. Drugie złoto dołożył w drużynie i na polu juniorskim ma lepszy wynik niż Kamil Stoch i Adam Małysz. Pięknie by było, żeby kariera seniorska zależała od medali juniorskich, ale nie zależy i przed Kubą sporo pracy by łapać się częściej do składu na PŚ. W tym sezonie chłopak z Wilkowic, wystąpił w pierwszej lidze tylko dwa razy w Polsce. W Wiśle nie przebrnął kwalifikacji, a w Zakopanem był 45 i na swoje pierwsze punkty musi jeszcze poczekać. Czas ma, bowiem w maju skończy dopiero 19 lat. Dla "Szybkiego" ten sezon był pierwszym, w którym wystąpił w poważnych, międzynarodowych zawodach, więc jak na debiutanta, było bardzo dobrze.
W PK Wolny wystąpił 16 razy i zakończył rywalizację ze 139 punktami, co daje nam 8,7 oczka na konkurs.
Ocena - bardzo dobry

Bartek Kłusek w tym sezonie nie skakał. Żartuję. Skakał, ale był niewidoczny. W PŚ wystąpił w Polsce i Japonii. W sumie cztery występy i 0 punktów. Zresztą koło punktów, to Bartek nawet nie stał, bowiem nawet w słabiutko obsadzonym Sapporo miejsca były odległe. W PK te punkty były, jednak o żadnym szaleństwie mowy być nie może. 120 oczek w piętnastu występach, chwały Kłuskowi nie przynosi. Był to najsłabszy sezon od czterech lat w wykonaniu tego chłopaka. Na małe usprawiedliwienie muszę powiedzieć, iż to był pierwszy sezon po wieku juniorskim więc trzeba wybaczyć. Jednak zbyt wielu podobnych być nie może bowiem kadry nie z gumy, a z dołu będą naciskać.
Średnia punktów na konkurs PK - 8.
Ocena - dopuszczający

Adam Ruda, to pierwszosezonowy kadrowiec i pierwszy taki skoczek z Podkarpacia. To ważne, że poprzez Zagórz trafił do kadry ponieważ pokazał, że można i skoki w innych rejonach kraju niż Tatry i Beskidy, także mają sens. Adam wystartował w dziesięciu konkursach PK i zdobył 5 punktów. Dobre i co na początek, a jako, że ten skoczek przeciera szlaki to ma u mnie małe fory.
Średnia punktów na konkurs PK - 0,5
Ocena - dostateczny plus

Krzysiek Leja, tak jak jego kilku kolegów, zaliczył w tym sezonie pierwsze poważne konkursy. W PK wystąpił dziesięć razy i uzbierał 3 oczka. Niewiele, ale debiutantom wybacza się więcej, także czekamy na dalszy rozwój chłopaka z Koniówki.
Średnia punktów na konkurs PK - 0,3
Ocena - dostateczny

Grzegorz Miętus zaprezentował się tej zimy jeszcze gorzej od starszego brata. To była większa tragedia niż Titanic. Chłopak skończył w lutym 21 wiosen i jedyny gorszy sezon od tego, miał w wieku... 15 lat (!).
Grzesiek tej zimy wystąpił dwanaście razy w PK i uzbierał jedynie 5 punktów. Młodszy Miętus musi się pozbierać, pokazać postępy, bowiem jego byt w kadrze stanie się zagrożony.
Średnia punktów na konkurs PK - 0,4
Ocena - niedostateczny

Łukasz Rutkowski jest ostatnim z kadrowców, który zdobył punkty w tym sezonie. Zawodnik po przejściach zakończył sezon z dorobkiem 2 punktów w siedmiu występach. Obawiam się, że Łukasz z kadrą się pożegna i albo będzie próbował wrócić do formy w klubie, albo zakończy przygodę ze skokami. Jeśli ktoś ma po tym sezonie z kadry wylecieć, a ktoś musi, bo będą awanse z kadry juniorskiej, to Rutkowski jest idealnym kandydatem. Bardzo bym chciał by Łukasz podążył drogą Piotra Żyły i odzyskał formę poza kadrą. Trzymam kciuki.
Średnia punktów PK na konkurs - 0,3
Ocena - niedostateczny.

Stanisław Biela jest w podobnej sytuacji co Łukasz Rutkowski. 2 kwietnia były kombinator skończy 20 lat i w kadrze juniorów straci rację bytu, a czy starsze kadry będą chciały zawodnika, który nie zdobył tej zimy nawet punktu PK?
Ocena - niedostateczny

Przemysław Kantyka również nie zdobył żadnego punktu, a szansę w PK dostawał dwanaście razy. Jednak Przemek jest młodszy od Bieli i na chwilę obecną nie posiada jeszcze dowodu osobistego, który odbierze dopiero w przyszłym sezonie, dokładnie 15 grudnia, więc z racji tego, musi być oceniany w innych kategoriach.
Ocena - dostateczny

Punkty PK zdobyli także zawodnicy, którzy formalnie są poza kadrami. Mam tu na myśli Andrzeja Zapotocznego (13 występów - 24 oczka) i Kubę Kota (6 wystepów - 28 oczek). Życie poza kadrą jednak istnieje.

Łukasz Kruczek po tym sezonie ma prawo nosić głowę wysoko. Jego podopieczny był najlepszym skoczkiem całej zimy, a Polska zajęła czwarte miejsce w PN bijąc rekord zdobytych punktów. Kadra nie zanotowała żadnej katastrofy jak to się wcześniej zdarzało. Wszystko było poukładane, a po samym trenerze widać iż to co robi, robi z coraz większą pewnością siebie.
Jednakże małe kamyczki w ogródku się znajdą.
Największym z kamyczków jest Krzysiek Miętus. Niestety tutaj klapa po całości. Drugim pod względem wielkości jest wybór składu na Soczi. Tak, wiem, wybór był demokratyczny, ale odpowiedzialność za podjęte decyzje zawsze ponosi szef. Pozostały dwa, ale takie naprawdę mikro kamyczki. Jeden to sezon w wykonaniu Dawida, drugi, w wykonaniu Piotrka. Obaj panowie obniżyli loty, lecz jakiejś katastrofy nie było. W dodatku współodpowiedzialność za formę Żyły ponoszą także Jan Szturc i upór samego zawodnika.
Także mam świadomość, iż w tym momencie uprawiam "czepialstwo". Ogólnie pracę Łukasza Kruczka trzeba ocenić obiektywnie na "piątkę". Gwoli ścisłości trzeba dodać, że w znakomitej pracy sztabu spory udział mieli również asystenci Zbigniew Klimowski i Grzegorz Sobczyk.
Ocena - bardzo dobry

Robert Mateja w tym sezonie nie musiał się martwić o MŚJ. Tylko Klimek był "zagrożony" udziałem w tej imprezie. Trenerowi Matei najlepiej poszło z Jankiem Ziobro i Murańką. Za ich formę należą się same pochwały. Jednak w jego trzódce byli także skoczkowie, którzy zapomnieli o dobrym skakaniu. Robertowi pomagał Piotr Fijas.
Ocena - dobry minus

Maciej Maciusiak za to martwił się głównie mistrzostwami juniorów. Taka praca, i to praca wykonana bardzo dobrze. Cel jaki miała wyznaczona jego kadra został w 100% osiągnięty. Złote medale trafiły do Polski, a na plus trenera trzeba uznać postawę Krzyśka Bieguna. Nie każdy trener może powiedzieć, że jego człowiek wygrał konkurs PŚ i był właścicielem koszulki lidera.
Trenerem asystentem w kadrze był juniorskiej był Wojciech Topór.
Ocena - dobry

Na koniec podsumowania naszych kadr męskich, koniecznie trzeba wspomnieć o dr. Aleksandrze Winiarskim, który ma swoją cegiełkę przy pierwszym złocie Kamila w Soczi. Pamiętacie? Kamil czuł się tak fatalnie, że zastanawiano się czy mu mniejszej skoczni nie odpuścić. Przyszłego mistrza olimpijskiego na nogi postawił właśnie doktor Winiarski. Nad sprawnością fizyczną pracowali także biomechanik Piotr Krężałek, specjalista od motoryki, dr. Michał Wilk oraz fizjoterapeuci Łukasz Gębala, Michał Górny i Daniel Kwiatkowski.
Kadry męskie to jedno, a kadra kobiet to drugie, a w niej mamy dwie dziewczyny - Madzię Pałasz i Asię Szwab. Obie zawodniczki zrobiły postępy, a Madzia zdobyła pierwsze punkty PŚ. Trenerami pań są Sławomir Hankus i Władysław Gąsienica-Wawrytko.
Kadra pań to rzecz młodziutka, więc na zachętę - dobry plus.

Pora na zawodników zagranicznych - krótko i zwięźle.

Największe niespodzianki in plus:
1. Thomas Diethart - na T4S wyskoczył jak diabeł z pudełka i faworyci byli zmuszeni pogratulować mu zwycięstwa na koniec. Wydaje się, że Thomas poniżej dobrego poziomu już zejść nie powinien.
2. Noriaki Kasai - to, że Japończyka stać na przebłyski wiedzieliśmy przed sezonem, ale że Noriaki będzie piaty w generalce, wygra konkuts PŚ, będzie sześć razy na podium, zdobedzie medale w Soczi i wytrzyma do końca trudy sezonu, będąc cały czas w świetnej formie - tego nie przypuszczaliśmy. Myśląc o japońskich sukcesach stawialiśmy raczej na Ito, a tu proszę, niespodzianka.
3. Peter Prevc - młody Słoweniec, gdyby nie Kamil Stoch, miałby znacznie bogatsze konto, z KK i tytułem mistrza olimpijskiego włącznie. Bardzo dobra forma Prevca nie jest jakąś wielką niespodzianką, jednak zasługuje na wyróżnienie dlatego wrzuciłem go do tej listy.
4. Severin Freund - to też co prawda wielka niespodzianka nie jest, jednak druga połówka sezonu w wykonaniu Niemca może imponować. Severin na maksymalne obroty wskoczył w Willingen i aż dziw bierze, że z Soczi wrócił bez indywidualnego medalu. Porażkę powetował sobie w Harrachovie i na MŚwL nie dał nikomu szans. Czyżby łatka "słabego psychicznie" już pomału zaczęła odchodzić?

Największe porażki sezonu.
1. Gregor Schlierenzauer - na pierwszym miejscu nie mógł być nikt inny. Austriak przegrał w tym sezonie wszystko co było do przegrania i bez ceregieli można napisać, że to najgorsza zima w jego karierze. Gregor co prawda wygrał dwa pucharowe konkursy, jednak było to na samym starcie, kiedy inni z czołówki jeszcze spali. Później dołożył jeszcze tylko trzy podia przez ponad trzy miesiące. Na T4S Schlierenzauer był dopiero ósmy, więc wszystko postawił na jedną kartę, kartę której mu bardzo brakuje. Zaryzykował nawet mały urlop tuż przed igrzyskami. Na próżno. Indywidualnie w Soczi był siódmy i jedenasty. To nie jest szczyt marzeń dla skoczka, który miał już świat u stóp. Kolejna okazja na jakąś zdobycz pojawiła się w Harrachovie. Gregor nie jest typowym lotnikiem, ale na mamutach z reguły radził sobie bardzo dobrze. I co? Dwudziesty czwarty!
Ćwirki ptaszkają, że chemii między zawodnikiem a trenerem kadry od dawna już nie ma. To znaczy chemia może jest, ale coś w stylu arszeniku, cyklonu B i tym podobnych specyfików.
Tej zimy obaj panowie zachowywali się inaczej niż zwykle. Aleksander Pointner potrafił dać naprawdę żenujące popisy, jak ten w niedzielę w Zakopanem i na inaugurację, kiedy poszedł z wrzaskiem do budki Tepesa. Facet wyraźnie traci grunt pod nogami i kto wie, czy nie pójdzie na przymusowy urlop.
Gregor natomiast, stwierdził na zakończenie, że w tym sezonie nauczył się najwięcej. Adam Małysz powiedział kiedyś, że prawdziwą sztuką nie jest umieć wygrywać, a przegrywać. Schlierenzauer po tej zimie sztukę tę opanował w stopniu bardzo dobrym.
2. Thomas Morgenstern - tylko że jego porażka była poniekąd zwycięstwem. Thomas tej zimy dwa razy twardo i boleśnie spotkał się z zeskokiem. Dwa razy się podniósł i za to należą mu się wielkie brawa. Niemniej jednak sezon dla Austriaka był stracony, a formę na zimę przygotował naprawdę niezłą.
3. Simon Ammann - liczył na więcej. Na T4S jeszcze było dobrze, ale później nie zrobił już sztycha. Poczwórny mistrz olimpijski w Soczi był tłem dla najlepszych, bo jak inaczej nazwać 17 i 23 miejsce. Mocno denerwujące były noty jakie Simon dostał od sędziów.
4. Norwegia - jak na taką potęgę, jeden skoczek w czołówce to bardzo mało. Tylko Anders Bardal nie zszedł poniżej swojego poziomu. Po Norwegach spodziewaliśmy się więcej, zwłaszcza po poprzednim sezonie, kiedy strącili z piedestału Austriaków.

Puchar Narodów zgarnęli Austriacy

1. Austria  5428
2. Niemcy  4730
3. Słowenia  4401
4. Polska   3788
5. Norwegia  3161
6. Japonia  2683
7. Czechy 1334
8. Finlandia  1086
9. Szwajcaria  955
10. Rosja  253
11. Włochy  185
12. Francja  115
13. Kanada   87
14. Estonia   52
15. USA    3

Austria wygrała, ale dobrze się tam nie dzieje. To ekipa bez ducha drużyny, z trenerem, którego formuła już się tam wyczerpała. Jedyna perełka to Thomas Diethart. Osobiście bym chciał by Pointner pozostał na stanowisku, bowiem wtedy Austriaków łatwiej będzie pokonać.

Wielu typowało Niemców na zwycięzców PN, jednak nasi zachodni sąsiedzi ostatecznie zajęli drugie miejsce. Mimo to, jestem pewien, że Austriacy chętnie by się z nimi zamienili pozycjami, w zamian za drużynowe złoto w Soczi.

Słowenia z roku na rok jest mocniejsza. Co to będzie jak dorośnie kolejny narybek?

Polska na czwartym miejscu i trzy osoby poprawnie wytypowały taki wynik, a są nimi:

Emil
gs dd
krzysiu 8020


Zwycięscy zostaną nagrodzeni drobnymi upominkami, dlatego uprzejmie proszę szanownych zwycięzców o wysłanie danych do wysyłki na adres czarnylis@interia.eu

Dodam jeszcze, że nikt nie trafił wszystkich miejsc w czołówce, a jeśli ktoś chce sobie przypomnieć swoje typy to wystarczy kliknąć zakładkę "kącik felietonisty" wybrać "Subiektywne twory", a później "Lato, lato, już po lecie, typujemy w internecie". TUTAJ

To już koniec proszę państwa i zaczynamy sezon na zmiany regulaminowe. Tym razem sezon zaczął się wcześniej bowiem już w Planicy odbyły się pierwsze testy ochraniaczy na kręgosłup. Idea słuszna ale dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Sam, byłem za zmianami podnoszącymi bezpieczeństwo ale słuchając wypowiedzi zawodników po tych testach zmieniłem zdanie. Żeby zmieścić ten ochraniacz trzeba poszerzyć kombinezony i znowu się zacznie kombinowanie przy wdziankach. Maciek Kot stwierdził, że kombinezon wraz ochraniaczem jest zdecydowanie bardziej nośny. Czyżby FIS sondował opinię w światku i pod pretekstem bezpieczeństwa chciał powrócić do szerszych gatek?

Sezon ogórkowy w skokach to okazja, by częściej porozmawiać o innych ważnych wydarzeniach w świecie sportu, dlatego zapraszam do zakładki "Strefa Kibica".



Dwa złota olimpijskie, osiem pucharowych zwycięstw, trzech zwycięzców, dwóch liderów, złota juniorów i Kryształowa Kula. Zapamiętajmy sobie dobrze ten sezon bo równie dobrego możemy już nie dożyć.

Amen.


Artur Pojnar: informacja własna

Kategorie: , ,


14 komentarzy:

  1. Oj Czarnylisie nie kracz. A dlaczegóż to mielibyśmy równie dobrego sezonu nie dożyć?
    W trakcie czytania Twego felietonu przyszła mi do głowy taka refleksja dotycząca wahania formy Kamila:
    W przyszłym sezonie mamy MŚ, więc formę na TCS trzeba przygotować na kolejny- 2015/2016. Wówczas będą też rozgrywane MŚwL na Kulm, a więc formy powinno wystarczyć i na tę imprezę. (Nie ma to jak "fachowa" wypowiedź klawiaturowego eksperta od skoków. :-)))
    W pierwszym konkursie w Planicy (tym, w którym Piotrek pobił rekord) ujęcia boczne kamery pokazywały piękne wysokie loty zawodników nad bulą, przypominające loty na Letalnicy. Nie ma co narzekać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @deSKI
      "Dożycie" można traktować jako przenośnię :)
      Poprzeczka jest ustawiona tak wysoko, że możemy długo poczekać.

      Te ujęcia pokazywały wysoko a później bach i lądujemy, a na Letalnicy skoczek jeszcze leci... leci.... i leci...

      Usuń
    2. Klimek już dostał powołanie na następne igrzyska od samego prezesa PZN.
      Mamy rozwojową kadrę, Piotrek się ustabilizuje, Maciek zacznie wskakiwać na podium, Janek utrzyma luz w d..., a Kamil- formę i za 4 lata zapełnimy wszystkie stopnie podium w obu konkursach indywidualnych, a także wygramy drużynówkę. :)
      Poza tym, jak wspominał prezes, jeszcze Stefan Hula dochodzi. ;)
      Tak więc- żyć. Nie umierać. :)

      Usuń
  2. Polaków oceniam podobnie. Może trochę wyższe oceny przyznałbym Kotowi i Żyle, bo jednak trzymają się wysoko, w drugiej dziesiątce. Maćkowi brakuje indywidualnego podium, Piotrek zawalił Igrzyska, ale takie rzeczy się zdarzają w sporcie.
    Stoch ma za sobą genialny sezon. Od początku jego startów piął się do góry, co sezon, to lepiej, a teraz przed nim najtrudniejsze zadanie. Utrzymać się na szczycie tej góry.

    Na plus oczywiście także Ziobro, Murańka, Wolny i Biegun.

    Bohaterami sezonu, tymi największymi poza Polakami, są dla mnie Morgenstern i Kasai. Kapitalne postacie w skokach.
    Krok dom przodu zrobili również Finowie.

    Ja liczę, że ten sezon i te wyniki nie są przypadkowe. Zapasy są, bo grupa kontynentalowa skakała słabo jak nigdy, a byli w niej choćby Zniszczoł i Kłusek, z któymi wiąże duże nadzieje.
    I Miętusy, jednak on dużo częściej zawodzą niż zaskakują pozytywnie. Mają potencjał, ale pokazują go bardzo rzadko.

    C.D.N.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałem walnąć tu jakieś obszerne podsumowanie sezonu, ale to co bym napisał pokrywałoby się niemal w 100% z uwagami Lisa, tak więc raczej mija się to z celem. Jak dla mnie ciekawszą kwestią pozostaje przyszły podział kadr, bo o miano "kadrowicza A" walczy aż 7 zawodników i obawiam się, Kruczek podopiecznych dostałby trochę zbyt wielu. Jak dla mnie pewniakami są:

    1. Kamil Stoch
    2. Maciek Kot
    3. Piotrek Żyła
    4. Janek Ziobro

    Ich pozycja nie podlega dyskusji, są to zawodnicy, którzy w ubiegłym sezonie zgromadzili ponad 300pkt. każdy i ich miejsce jest w kadrze A. Do tej pozycji pretendują:

    5. Klemens Murańka
    6. Krzysztof Biegun
    7. Dawid Kubacki

    Skoczkowie na zbliżonym poziomie i "odstrzelenie" któregokolwiek będzie niesprawiedliwe.

    Być może Mateja dostanie kadrę z prawdziwego zdarzenia, a nie "przechowalnię" i wtedy problem sam się rozwiąże, jak dla mnie najlepszym wyjście byłby taki podział.

    A - Łukasz Kruczek

    1. Stoch
    2. Kot
    3. Żyła
    4. Ziobro

    B - Robert Mateja

    1. Murańka
    2. Biegun
    3. Kubacki
    4. Hula
    5. Miętus
    6. Zniszczoł

    Dałbym jeszcze jedną kadrę, nazwijmy ją "C", jako swoistą "przechowalnię", która byłby sezonem ostatniej szansy.

    1. Kłusek
    2. G. Miętus
    3. Biela
    4. Rutkowski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + Kadra juniorów,chociaż poziom Kłuska jest o wiele wyższy niż G.Miętus,Rutkowskiego czy przede wszystkim Bieli,który jest dla mnie faworytem do odstrzału

      Usuń
  4. Kruczek twierdzi że prawie na pewno ochraniacze nie przejdą. Co do oceny tego sezonu i prognoz następnych. Jest Kamil. Wielka gwiazda, wielki wygrany. Jest kilku bardzo dobrych zawodników których brakowało Małyszowi do drużyny. Ale jednak nasi nr 2 i 3 w generalce zajęli miejsca gorsza niż sezon temu a Kamil procentowo zdobył więcej punktów dla drużyny w PN niż Adam w swoim ostatnim sezonie. Ja nie oczekuje od Kamila ciągłych wygranych, medali, kul czy nawet miejsc na podium generalki. Ale chciałbym by w przyszłym sezonie ktoś oprócz Kamila zakończył sezon w "10", nawet jeśli ten nie obroni kuli i złota, zając miejsce na podium w PN i wreszcie wygrać historyczną drużynówkę w PŚ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Emil
      Gratulacje za trafne typowanie :)

      Usuń
    2. @Emil , jak Ty liczysz te punkty do PN? W ostatnim sezonie Adam zdobył 1153 pkt, pozostali razem 987. W tm Stoch tyle samo co pozostali.

      Usuń
    3. Ja też chętnie pogratuluje Emilowi, jeśli będę wiedzieć o co chodzi. ;)

      Usuń
    4. Dziękuje :) deSKI w artykule wyjaśnione :P
      superus bo liczyłem całość punktów PN łącznie z drużynówkami.

      Usuń
    5. Aha, czyli zdanie ,że Kamil zdobył więcej punktów do PN procentowo, niż Adam w ostatnim swoim sezonie jest po prostu nieprawdziwe. Kamil wniósł tyle samo punktów co pozostali skoczkowie plus punkty za drużynówki i to były wszystkie punkty w PN.

      Usuń
  5. Emil trafił i zatopił ;-)

    OdpowiedzUsuń

Masz coś do powiedzenia? Napisz w kratce. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy napisanych przez internautów. Niestosowne komentarze będą usuwane. Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania w serwisie WinterSzus.pl. REGULAMIN KOMENTOWANIA