Archiwum strony

Stefan Hula: Trzeba czerpać z tych możliwości…

Krwisty | 13.8.14 | 2 komentarze

Zapraszamy do lektury rozmowy ze Stefanem Hulą. 


Większość osób zwraca się do Ciebie - Stefek. Czasem, aby odróżnić Cię od znanego w świecie sportów zimowych ojca, padają określenia Stefan Hula Junior. Przyznasz, że brzmi to trochę dziwnie, bo juniorem przestałeś być dziesięć lat temu, a obecnie jesteś najstarszym skoczkiem, biorąc pod uwagę kadry A i B. Chociaż od Piotra jesteś starszy tylko o 4 miesiące.Czy z młodymi skoczkami kończącymi wiek juniora i wchodzącymi dopiero do kadry masz koleżeńskie relacje, czy raczej uważasz, że powinni czuć pewien respekt, choćby z tego względu, że mają na swoim koncie o 2-3 tysiące oddanych skoków mniej?

Stefan Hula -  Tak po prostu się przyjęło wśród przyjaciół, znajomych, itd. A ja bardzo lubię kiedy się do mnie tak zwraca. Co do określenia Stefan Hula jr. jest trochę dziwne, ale już rzadko je słychać. Z chłopakami z kadry mamy super relacje, jak najbardziej koleżeńskie i mamy naprawdę fajną ekipę.

W ostatnią niedzielę lipca zwyciężyłeś w VI Memoriale Olimpijczyków z międzynarodową obsadą w Szczyrku. Czy z tego powodu, że wygrywasz u siebie, masz specjalną satysfakcję? Jak oceniłbyś przebieg tych jednoseryjnych zawodów, w których sporo zależało od zmieniającego się co chwilę kierunku wiatru?

Stefan Hula - Bardzo się cieszę, że zwyciężyłem u siebie, w rodzinnym mieście. Jest to dla mnie dodatkowa radość, ale ogólnie bardzo jestem zadowolony z mojej postawy w tych zawodach. Co do warunków – no cóż, nie były dla wszystkich do końca sprawiedliwe. Ale na tym polega urok skoków, że czasami trzeba mieć trochę szczęścia. Mi ono dopisało i je wykorzystałem.

Po czterech rozegranych w Słowenii oraz w Wiśle konkursach Letniego Pucharu Kontynentalnego zajmujesz 20 miejsce, a w rankingu utworzonym na podstawie wyników z poprzedniego sezonu COC, sklasyfikowano Cię na 18 pozycji. Biorąc pod uwagę Twoje dokonania z mistrzostw Polski oraz dobry wynik w LGP w Wiśle, pomimo niezbyt udanego i trochę pechowego ostatniego startu, chyba jednak mierzysz wyżej?

Stefan Hula - Zdecydowanie tak. Te ostatnie zawody mi niezbyt dobrze wyszły, nie ma co ukrywać, że był to gorszy weekend, to się czasem zdarza. Wyciągam z tego wnioski, nie ma co płakać, trzeba teraz po prostu intensywnie trenować. Najważniejsza jest zima i do tego dążę, żeby wtedy było dobrze.



Liczysz na wywalczenie na zimę zwiększonej kwoty startowej dla Polaków?

Stefan Hula -  Tak, myślę, że damy radę i w pucharze świata będziemy mogli wystawić kolejnego skoczka. Żebyśmy mogli jak największą ekipą startować, wtedy jest łatwiej walczyć i realizować wspólnie założone cele.



Jesteś ze Szczyrku, tutaj się urodziłeś, mieszkasz z rodziną, ukończyłeś Szkołę Mistrzostwa Sportowego, jesteś jedną z bardziej rozpoznawalnych sportowych twarzy tego urokliwego miasta, jako dwukrotny olimpijczyk. Z Sokołem Szczyrk zdobywałeś medale mistrzostw Polski. Obecnie, wspólnie z Kamilem Stochem, reprezentujesz WKS Zakopane. Od ilu lat jesteś w zakopiańskim klubie?

Stefan Hula -  W zakopiańskim klubie jestem od dwóch lat, ale reprezentuję Szczyrk przede wszystkim, bo tu się urodziłem i mieszkam, to jest miasto, które mam w sercu i które kocham i zawsze będę najbardziej z nim związany. Niebawem sytuacja nieco się zmieni, bo wkrótce będę reprezentował barwy innego zakopiańskiego klubu, którego jestem współzałożycielem. To świetna inicjatywa, skoncentrowana na wyselekcjonowaniu młodych talentów, tak abyśmy w przyszłości z kolegami z kadry, będąc na sportowej emeryturze, nadal mogli robić coś dla skoków w Polsce.

Patrząc tak trochę z boku, bo jestem z północy Polski, wydaje mi się, że stałeś się w pewnym sensie takim łącznikiem pomiędzy Beskidami a Tatrami, z jednej i z drugiej strony lubianym łącznikiem.

Stefan Hula -  Można także z tej strony na to spojrzeć, to dość ciekawe spostrzeżenie. Bardzo dobrze czuję się w takiej roli.

Z Kamilem występujesz w kadrze od wielu lat, wspólnie uczestniczyliście w igrzyskach olimpijskich w Turynie i Vancouver. Teraz jesteście dodatkowo związani, jako zawodnicy należący do Eve-nement Teamu. W związku z igrzyskami olimpijskimi w Soczi trochę głośniej w mediach było o Stefanie Huli, za sprawą Twojej żony Marceliny i kombinezonów firmy „Huligan’s”. Jakie opinie do Was dotarły na temat jakości Waszych produktów?

Stefan Hula -  Powiem tak: z chłopakami z kadry oraz z PZN-em jesteśmy cały czas w kontakcie i reagujemy na ich uwagi. Realizujemy zamówienia indywidualne biorąc pod uwagę parametry każdego zawodnika. Największe słowa uznania kieruję do mojej żony Marceliny, bo to ona robi tu największą robotę, ona przede wszystkim szyje kombinezony i poświęca temu czas. Ja, na ile mogę, to staram się pomóc, ale zbytnio nie mam na to czasu. Żona jest głównym filarem tego przedsięwzięcia i świetnie się w tym realizuje. Na razie, te pomysły, które mieliśmy wcielić w życie powiodły się i one działają, choć cały czas staramy się coś udoskonalać. Utrzymujemy dobry kontakt z zawodnikami, słuchamy ich uwag i sugestii, aby powstawały jak najlepsze kombinezony. Bo zwykle nie uda się tak, żeby na danego zawodnika pierwszy uszyty kombinezon był idealny, ciągle staramy się coś poprawiać i dopasowywać. Nie jest to łatwe, bo wymiary mogą się zmienić w krótkim czasie, a dokonywane na zawodach przez komisję sędziowską pomiary są bardzo szczegółowe.

Powiedz coś jeszcze o projekcie pod nazwą Eve-nement Ski Jumping Team. Czy to jest Wasz wspólny pomysł? Gdzie on powstał?

Stefan Hula -  Dokładnie nie wiem, w jakich okolicznościach on powstał. Najbardziej jest to chyba pomysł Ewy i Kamila. Ja bardzo się cieszę, że Eve-nement powstał i że mogę w nim uczestniczyć. Tu jest jeszcze jedna dodatkowa kwestia, że jako team trzymamy się razem i wspólnie o coś walczymy. Tylko same pozytywy z tego płyną.

Ja tu widzę także taką dość sympatyczną formę promocji skoków narciarskich, poprzez realizację waszych wspólnych małych projektów i ciekawych pomysłów.

Stefan Hula -  Tak, oczywiście jest to dobra promocja naszej dyscypliny. Wiele pozytywnych aspektów przynosi nasza współpraca. Stale wymyślamy coś nowego, dbamy o kontakt z kibicami, a oni potrafią się niesamowicie zrewanżować.


Młodzi, 13, 14-letni polscy skoczkowie otrzymali zaproszenie na październik do udziału w obozie Elite-Camp w Bad Freienwalde, gdzie na skoczni 42- i 66-metrowej mieliby trenować wspólnie ze swoimi niemieckimi rówieśnikami, wyselekcjonowanymi z wszystkich tamtejszych klubów sportowych. Tam oprócz zajęć ze swoimi trenerami zaplanowano wspólne zajęcia prowadzone przez niemieckich szkoleniowców, z Martinem Schmittem na czele. Wiem, że kilkanaście lat temu ze Szczyrku także jeździliście na wspólne zgrupowania do Wernigerode w górach Harz.

Stefan Hula -  To były wyjazdy organizowane tak trochę na dziko, bo odbywały się na zasadzie osobistych kontaktów trenerów polskich i niemieckich, także dzięki znajomościom mojego taty. Wspominam te wyjazdy bardzo dobrze. Dla nas, młodych zawodników, była to niesamowita frajda, poznawaliśmy różne obiekty skoczni narciarskich w kilku tamtejszych ośrodkach. Oprócz Wernigerode, były jeszcze inne miejscowości w górach Harz. W tamtym czasie w Polsce nie było jeszcze zbyt wielu skoczni, na których można było trenować przez cały rok. Tak, że z tych wyjazdów wynikały same korzyści. Zdobywaliśmy nowe doświadczenia sportowe, nawiązywaliśmy kontakty ze swoimi niemieckimi rówieśnikami, a poza tym sukcesywnie poprawiało się nasze wyposażenie w sprzęt. Wspomnienia z tego okresu są jak najlepsze, to był dla mnie chyba najlepszy czas w cyklu szkolenia młodzieżowego. Były to super, naprawdę super wyjazdy, same korzyści.

Teraz stwarza się możliwość udziału w tego rodzaju zgrupowaniu przez młodych polskich skoczków; rozumiem, że popierasz takie wspólne niemiecko-polskie projekty sportowe? Można podpatrywać niemieckie metody szkolenia młodych skoczków, ale jednocześnie, w pewnym sensie odkrywa się własne karty. Czy to dobrze?

Stefan Hula -  Zdecydowanie tak. Na tym etapie szkolenia dla naszych młodych skoczków mogą być wyłącznie pozytywy. To jest korzystna propozycja i trzeba czerpać z tych możliwości. Młodzi nabiorą nowego doświadczenia, które na pewno będzie procentować w przyszłości. To szkolenie młodych skoczków nie różni się w zasadniczy sposób, może w detalach. Takie wspólne treningi, porównanie poziomu w zawodach, mogą w znaczący sposób wpłynąć na ich rozwój sportowy. Niech jak najwięcej czerpią w młodości. To zaprocentuje w przyszłości.

Dziękuję Stefek za rozmowę i życzę, aby Twoja kariera rozwinęła się na dobre i nie była przerywana tak uciążliwymi kontuzjami, jak ta sprzed trzech lat.






Rozmowę przeprowadził: Krzysztof Karolak – kamilstoch.net

Foto: Fan Klub Kamila Stocha, Eve-nement Ski Jumping Team, WinterSzus.pl

Kategorie: ,


2 komentarze:

  1. Tak sie składa, że miałam okazję oglądać Stefka i Olka i nie tylko wczoraj na po południowym treningu i muszę przyznać, że całkiem dobrze skakali :)
    W Zakopanem rzecz jasna .

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze coś.... kiedy się tak patrzy na te piękną skocznię w Zakopanem jak ona niszczeje powoli z dnia na dzień to serce pęka , tak, tak, niszczeje wszelkie zawody jakie były tu kiedyś rozgrywane przejęła Wisła polityka górą ..Wielka Krokiew służy tylko czasami do jakiś treningów i do rozegrania raz w roku PS zimą a tak ? nawet MP tu nie ma już.
    A skocznia cały rok na siebie zarabia i funkcjonuje tylko w celach turystycznych wejście 4 zł od osoby wjazd kolejką góra dół 7 zl do tego a kolejki d kasy cały dzień ile to kasy ? sporo .
    Nie wiem jak i kto dopuścił do tego, że taka skocznia, która kiedyś tętniła życiem sportowym dziś świeci chwastami na trybunach i trawą większa niż na polach to smutne.

    OdpowiedzUsuń

Masz coś do powiedzenia? Napisz w kratce. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy napisanych przez internautów. Niestosowne komentarze będą usuwane. Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania w serwisie WinterSzus.pl. REGULAMIN KOMENTOWANIA