Archiwum strony

Andreas Wellinger: Nie czuję się następcą Martina Schmitta

Radosław Sarnik | 13.10.16 | 0 komentarze

Pomimo swojego młodego wieku, Andreas Wellinger przeżył w swojej karierze wiele wzlotów i upadków. Zawodnik z Bawarii tego lata znowu był w ścisłej w czołówce światowej, zajmując drugie miejsce w klasyfikacji generalnej Letniej Grand Prix. Niemiec podchodzi jednak do tego wyniku ze spokojem.




- To oczywiście bardzo miłe uczucie kiedy dobrze sobie radzisz w okresie letnim. Jestem zadowolony z drugiego miejsca w cyklu, ponieważ moje występy były na równym i dobrym poziomie. - przyznaje Wellinger, od razu jednak dodając - Wyników z lata nie można bezpośrednio przełożyć na wyniki zimowe. 

W sezonie letnim u Wellingera można było zaobserwować wysoki poziom techniczny w wykonywanych skokach. Czy oznacza to, że w przyszłym sezonie 21-latek będzie walczył o podia i zwycięstwa w konkursach Pucharu Świata?
- Sądzę, że moja technika rozwinęła się podczas tego lata. Moja forma jest stabilniejsza niż w poprzednich sezonach. O tym, czy to pozwoli na wygrane i podia, będę mógł powiedzieć 20 marca (zakończenie Pucharu Świata 2016/17 - przyp. red.) - ocenia podopieczny Wernera Schustera - Liczę też, że będę w stanie utrzymać formę do końca sezonu. W ostatnich latach na przełomie stycznia i lutego moja forma spadała, teraz zamierzam dłużej utrzymać wysoki poziom - dodaje.

Andreas ma zaledwie 21 lat, w swojej karierze doświadczył już jednak poważnego upadku, który wydarzył się niespełna dwa lata temu w fińskim Kuusamo podczas konkursu Pucharu Świata. Czy ten upadek tkwi w głowie niemieckiego talentu?
- Była to dramatyczna chwila, ale nie myślę już o tym. Jestem też przekonany, że ten upadek uczynił mnie jest silniejszym, ponieważ w przyszłości będę wiedział jak reagować w takich sytuacjach. Sam upadek był z mojej winy i skończył się urazem obojczyka, jednak jest cenną lekcją, która czyni mnie bardziej doświadczonym sportowcem.

Dla wielu kibiców Andreas Wellinger jest następcą Martina Schmitta, a to wrażenie potęguje fakt posiadania takiego samego sponsora na kasku (Milka - przyp. red.). Sam zawodnik nie chce być jednak oceniany przez pryzmat tego faktu:
- To na pewno zaszczyt, że mogę nosić ten fioletowy kask jako jedyny w swojej dyscyplinie. Nie czuję się jednak następcą Martina. Byłbym bardzo szczęśliwy, jeżeli mógłbym kiedyś powiedzieć, że osiągnąłem tyle samo w swojej karierze co on. Przede mną jednak wciąż wiele pracy.

Źródło: berkutschi.com

Kategorie:


0 komentarze

Masz coś do powiedzenia? Napisz w kratce. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy napisanych przez internautów. Niestosowne komentarze będą usuwane. Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania w serwisie WinterSzus.pl. REGULAMIN KOMENTOWANIA