Archiwum strony

Wypadek polskich skoczków

Krwisty | 9.10.11 | 0 komentarze

9 października 2011, 17:00

 W miniony piątek 2011-10-07 ekipa młodych skoczków narciarskich z LKS Olimpia Goleszów, miała stłuczkę na drodze krajowej nr 69 na wysokości Pietrzykowic, drodze prowadzącej do Żywca.

Skoczkowie wraz z trenerem jechali do Zakopanego na konkursy Pucharu Jesieni i Mistrzostwa Uczniowskich Klubów Sportowych. Na szczęście w wypadku nikt nie zginął, jednak skoczkowie wraz z prezesem i kierowcą auta zostali odwiezieni do szpitala.

Oto, jak sprawę relacjonuje uczestnik wydarzenia, trener LKS Olimpia Goleszów, Pan Tadeusz Tajner: „Było jeszcze ciemno, a my jechaliśmy maksymalnie 50-60 km/h, gdyż na drogach było już dosyć tłoczno. Nagle z pobliskiej posesji do ruchu włączyła się 8 metrowa ciężarówka i zablokowała nam kompletnie drogę” – mówi trener. Kierowca samochodu wożącego skoczków nie miał wyjścia i pozostało mu hamowanie: „Nie mieliśmy innej możliwości, jak tylko hamować i czekać na uderzenie. Szczęściem w nieszczęściu był fakt, że uderzyliśmy w opony ciężarówki, czyli w miękkie części tego wozu. Gdybyśmy stuknęli w coś twardszego, to straty mogłyby być większe, choć nasz bus nadaje się do kasacji” - dodaje trener. 


„W momencie wypadku ja siedziałem w drugim rzędzie i narty uderzyły mnie w nogę. Całą kostkę mam obitą i opuchniętą, chodzę o kulach. Naszym skoczkom na szczęście nic się nie stało. Marek Matuszny, Kamil Kocierz, Leopold Brak - wraz z prezesem klubu i kierowcą Panem Bogdanem Kocierzem (ojciec skoczka przyp. autora) zostali odwiezieni do szpitala i przebadani. Zawodnik Marek Matuszny ucierpiał najbardziej, gdyż odniósł uraz głowy. Po szczegółowych badaniach lekarskich oraz tomografii komputerowej okazało się, że wszystko jest z Markiem w porządku” - odpowiada z ulgą w głosie trener Tadeusz.

Na miejscu zdarzenia bardzo szybko zjawiła się policja, trzy karetki i straż pożarna. Kierowcy obu feralnych pojazdów poddali się rutynowemu badaniu zawartości alkoholu w wydychanym powietrzu. Na szczęście każdy z nich był trzeźwy. Jednak ekipa skoczków nie mogła kontynuować dalszej jazdy, dlatego odnotowano ich absencję na zawodach w Zakopanem:
 „Boli mnie cała noga, kuleję i ogólnie chyba najbardziej ucierpiałem w tym wypadku. Nie poddaję się jednak i w poniedziałek idę do pracy. Mam taką komfortową sytuację, że moje stanowisko pracy nie utrudnia mi rekonwalescencji” - kończy rozmowę trener goleszowskich skoczków, Tadeusz Tajner.

W imieniu swoim, redakcji i kibiców, życzę wszystkim poszkodowanym szybkiego powrotu do zdrowia.


Informacja własna: Robert Osak

Kategorie:


0 komentarze

Masz coś do powiedzenia? Napisz w kratce. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy napisanych przez internautów. Niestosowne komentarze będą usuwane. Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania w serwisie WinterSzus.pl. REGULAMIN KOMENTOWANIA