Archiwum strony

Wisła - pożegnanie Adama

Krwisty | 19.6.11 | 0 komentarze

19 czerwca 2011, 19:33

Śniadanie, poranna kawa, prysznic. Cała noc w pracy i tylko trzy godziny snu, ale trzeba być twardym, a nie „miętkim”. Aparat do ręki, czapeczka z kolekcji Adama Małysza na głowę i jazda w trasę.

Gdzie? Otóż do jego rodzinnego miasta Wisły, na pożegnanie Mistrza.
Tak zacznę swoje bajania. Osobiste, subiektywne i z przymrużeniem oka - gdyby mi ktoś zarzucał, że chamem jestem.


Jadę ze średnią prędkością ok. 80 km/h, nucę coś pod nosem i czekam na korek. Miło się jednak zaskakuję. Droga do „Perły Beskidów” w miarę przejezdna. Docieram na parking obok skoczni Centrum, bilecik wysuwa się z automatu (o zgrozo trzy złote za godzinę). Wychodzę z auta, szybki filmik i spojrzenie na rozpadówy i ruiny, jakimi na razie są skocznie w Centrum.

Zmierzam po akredytację. Piękna blondynka wydaje mi plakietkę i każe podpisać się nazwiskiem, podać numer pesel, imię ojca (zdębiałem, co mój rzekomy ojciec ma wspólnego z akredytacją?). Ona też zdziwiona, ale tak jej kazali.
Szybki telefon wykonuję z mojej ekstra Nokii i po wyjściu z Domu Zdrojowego namierzam Grzegorza , przez tubylców (Adma też) i przyjaciół zwanego Grandą.
To nasz redakcyjny kolega, jakby jakiś czytelnik nie wiedział.

Przybijamy piątki i dawaj śledzić Adama.

Patrzymy, a tłum męczy już Mistrza. Cóż zaczynamy męczyć go i my, przecież Mistrz jest tu po to, by go trochę ponękać. Biegniemy za nim. To znaczy ja biegnę, bo Granda jest po operacji. Dopadamy Adasia udzielającego wywiadu dziennikarzowi. Dwóch, trzech ochroniarzy, dziennikarz, no i my. Kręcę wszystko, aparat rejestruje film, a ja odczucia w swej już rozbudzonej świadomości.

Jakie spytacie? RADOCHĘ!!!

Następnie akcja nabiera tempa, szybki chód, czasem trucht, by wyprzedzić gwiazdę i zrobić lepszy kadr, dziennikarz sypie pytaniami jak z rękawa, alfabet pytań, grad słów... Adam ripostuje, zaskakuje, obnaża pewne rzeczy. Ja strzelam z aparatu, potykam się czasem. Pochód zbliża się na parking, gdzie stoi nowy wóz wiślanina.
Piękne, niebieskie, sportowe, jak sama esencja sportów motorowych - SUBARU WRX z 2,5 litrowym 300 konnym silnikiem, w układzie boxer, palącym około 15 litrów w cyklu miejskim i przy lekkiej nodze, jakiej Adam, jako rajdowiec raczej nie ma.
No chyba, że się mylę, co do nogi i do Subaru, bo może to była dodatkowo wyposażona wersja i monstrum mogło mieć lepsze osiągi.

Mistrz odjeżdża coś zjeść, odpocząć i przygotować się do oficjalnej części imprezy.

My postanawiamy skoczyć pod nowy dom Małysza i galerię jego trofeów. Wcześniej jednak zwiedzamy namiot z komputerami i tablicę stanowiącą swoistą księgę podziękowań dla Adama.
Dom oczywiście widziałem po raz pierwszy i to z daleka, bo nie mam w zwyczaju naruszać prywatności ogniska domowego naszego Orła.
W galerii zamiast kuzyna Sylwka siedzi przemiła dziewczyna, z Grandą robimy tam kilka ujęć, porywamy jakieś foldery reklamowe, rozmawiamy z dziewczyną. Potem szybka kawa (dzięki stary) i dalej ogień w stronę placu Hoffa. Parkuję gdzie indziej, bo te trzy złote za godzinę, pomnożone do wieczora, obdarłoby mój skromny budżet do białej kości. Grześ zmienia koszulkę (ma ich w aucie kilka) na najnowszy model kolekcji 4F i suniemy w dalszą drogę.

Chciałoby się powiedzieć, że Wisła będzie trzeszczeć w szwach od ludzi, a tu jednak nie aż takie tłumy, jak w Zakopanem. W sumie, to tłumy takie, jak jeden sektor w Zako, ale co tam.
Ważne, że zacznie się zaraz część oficjalna, na scenie pojawi się Adam, potem całość przeniesie się na drugą scenę do amfiteatru, gdzie pojawić ma się też sam prezydent RP Bronisław Komorowski, zwany potocznie „Bronkiem”.

Oficjalna część na placu Hoffa przebiega w atmosferze wręczania upominków dla naszego skoczka, podziękowań, wspomnień, nagradzania uczestników konkursów.
Wszystko fajnie, tylko dwie rzeczy zakłócały spokój. Pewna niemłoda już fanka zaskandowała swoje uwielbienie do Adama, gdy zrobiła to po raz drugi, trzeci i dziesiąty, drąc się jak opętana i dogadując, to nie było już tak miło.
Nawet prowadzący upomniał kobietę (w tym momencie raczej rozwrzeszczaną babę), by się uspokoiła, bo ochroniarze zareagują odpowiednio.
Promile, miłość do Małysza, czy głupota...hmmm?

Drugą sprawą, był fakt, że kiedy wpuszczano po dziesięć osób w celu zdobycia autografu Adaśka, to tłum zaczął strasznie napierać na barierki, ludzie zaczęli przeklinać i kłócić się między sobą i z ochroną oczywiście. Tak jakby ochrona była winna, że banda ryje się na barierki, nie może wedrzeć się na scenę całą falą i obedrzeć Orła z piórek.

Potem Pan Małysz zmył się z powrotem do chaty, by wrócić w wielkim stylu na drugą amfiteatralną odsłonę.

Małysz przybywa w towarzystwie żony Izy i córki Karoliny, następnie ukrywają się w Domu Zdrojowym w niewielkim pokoiku. Pilnuje go dwóch solidnie wyglądających i funkcjonujących ochroniarzy, którzy nie wpuszczają nikogo na korytarz. No może nie nikogo, bo ślęczę, tkwię tam ja. Pozdrawiam obu panów z ochrony.
Burmistrz Wisły, o którym będzie mowa w dalszej części, też krąży jak nakręcony, a my warujemy niczym sklonowane psy Baskerville'ów (Granda był obok w holu).

Adaś z żoną wychodzą z pomieszczenia, ja szeptem rzucam do nich „Trzymajcie się razem” i zaczyna się przemarsz szpalerem utworzonym z ciał kibiców, oraz górali beskidzkich.
Lecę za nimi z wyciągniętymi łapami, dzierżącymi SONY.
Ekipa zatrzymuje się, ustawia tyłem do amfiteatru i wtem nadjeżdżają limuzyny wiozące samego prezydenta najjaśniej nam w kraju panującego i ciemnogrodem zarządzającego.
Jetem cały w pogotowiu i kręcę film.
Szef wszystkich szefów wysiada z auta, macha wszystkim, wita się z góralami i najważniejszym mieszkańcem Wisły.

Oficjalna część (płatna podkreślam i to drogo) opiewała w dalszą gamę wspomnień z udziałem dziennikarzy i trenerów, a prowadzącym był Tomasz Zimoch z Polskiego Radia, którego chcę tu serdecznie pozdrowić.
Dziennikarze wspominali, Adam żartował, odbył się też konkurs tamtejszej gwary.
Na scenie pojawili się dawni trenerzy naszego podniebnego obiektu latającego. Od Szturca, po Kruczka. Zabrakło oczywiście Lepistoe z wiadomych (zdrowotnych) powodów.
Każdy miał swoje pięć minut na wspomnienia.


Sam prezydent Komorowski także zabrał głos.

Mówił o pożegnaniach, o narzeczonych odprowadzanych wieczorami itp. Zobaczycie to wszystko na moich filmach.
Adam wystartował niczym z belki, jednak bez nart i kasku, a z kwiatami w ręku. Wylądował u kolan samej pani prezydentowej ochrzczonej w dzieciństwie Anną.
Wręczył jej kwiaty w momencie, gdy nadbiegł prezydent.
Wiadomo głowa państwa takiej tężyzny fizycznej nie posiada, by za skoczkiem, a teraz uciekającym rajdowcem nadążyć.
Pomyślałem sobie wtedy: skoro Adam daje kwiaty żonie prezydenta, to fajnie byłoby, jakby prezydent dał kwiaty żonie Adama. Pomyliłem się? Jak myślicie?

Granda siedział z jednej strony amfiteatru, ja kręciłem się z drugiej. Zasiadłem na dłuższą chwilkę obok przemiłego małżeństwa Państwa Żyłów (Żył, Żyła?); Justyny i Piotra – zrobiłem im także „słit focię” z kwiatkami. Pozdrawiam Was Żyłki szanowne. ;-)

Dalsze przemówienia, ble, ble, ble hostessy zapodające wszystkim szampana dla dzieci marki Piccolo w dwóch kolorach, barman rozlał tegoż trunku aż 61 flaszek. Ciekawe czy wypicie wszystkich dałoby efekt wypicia jednego browara?
Ja i mój krwisty żołądek czekaliśmy na wyżerkę wieczoru, czyli ogromne ciacho AM AM ważące dwa razy więcej niż moja córka. Justyna powiedziała mi, że jej mama też to piekła. Wchłonąłem otworem gębowym dwa kawałki. AM AM = MANIAM MNIAM.

Co było dalej? Otóż oficjalna część programu skończyła się. Goście się rozjechali do domów. Sądzę, że do domów, bo rozeszły się pogłoski, że u Bronka imprezują.
Zagrał zespół niejakiego Kupichy, na jednym z kawałków nawet mi nóżka wesoło podskakiwała, potem miał grać niejaki Wiśniewski (czerwono-włosym zwany), ale ja już tego bym nie wytrzymał. Cóż, nieprzespana noc zaczęła odbijać się na moim organizmie.

Wracając w stronę parkingu zahaczyliśmy z Grzesiem i Alą (bo była cały czas z nami, choć reprezentowała konkurencyjne medium), zahaczyliśmy o „żarłodajnię”.
Bardzo wesołe panie nakarmiły nas: oscypkami, kebabami i hot dogiem długim, jak przyrodzenie słonia, a grubym jak komin Batorego. Potwór ten mierzył na oko pół metra.
Trafił się on Ali (nie żal mi jej, bo sama chciała HOT DOGA) – poległa niestety w starciu z tym gigantem.

Wsiedliśmy do samochodów i rozjechaliśmy się do domów. Każde do swojego, by ktoś nie pomyślał, że my też do Bronka...

PS

Warto dodać że:

1)Wisła w frekwencji nigdy nie dorówna Zakopanemu (ale czy musi?)

2)Bilety drogie jak autostrada A2, dużo miejsc siedzących pustych, a reszta, to w dużej mierze osoby akredytowane.

3)Borowiki, to wielkie chłopy, jednak auta jakimi poruszają się w kolumnie wioząc prezydenta – jeszcze większe.

4)Burmistrz Wisły strzelił gafę, twierdząc, że Adam zdobył trzy kryształowe kule. Publika go hucznie naprostowała.

5)Trener Mikeska wszedł na scenę z aparatem i po opowieściach kazał Adamowi zrobić sobie tym aparatem zdjęcie. Pavel Rulez ;-)

6) Tadzio Mieczyński gość imprezy, chyba nie będzie zły na Tomka Zimocha, który zapowiedział portal Ski Jumping po polsku - Skoki narciarskie. Jeszcze jakby dodał PL. to ja bym się ze śmiechu poskładał.

7)Handel biletami nasz kolega Granda ma opanowany perfekcyjnie. Niby nie schodziły, a jednak sprzedał.

8)Dla spostrzegawczych w galerii zdjęć są fotki pewnych szczegółów z ubioru najlepszego skoczka świata. Ubioru oczywiście galowego. Kto wymieni wszystkie te szczegóły ukryte tam między resztą innych zdjęć? Ciekawe czy znajdziecie?

9) W drugim newsie TUTAJ podam filmy z tej imprezy. Będzie część oficjalna, którą nagrywało wiele mediów, a także część nieoficjalna, jaką mam tylko ja. Adam od zaplecza, czyli impreza widziana od kulis. Jednak na wszystko musicie kochani czytelnicy poczekać do jutra. Teraz zapraszam do galerii zdjęć. Życzę zdrowia wszystkim i żegnam wesoło, ciepło i z przymrużeniem oka.


FOTO KLIKNIJ



info:własna

Kategorie:


0 komentarze

Masz coś do powiedzenia? Napisz w kratce. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy napisanych przez internautów. Niestosowne komentarze będą usuwane. Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania w serwisie WinterSzus.pl. REGULAMIN KOMENTOWANIA