Archiwum strony

PŚ: Sapporo wygrywa Ito, a Stoch tuż za nim

Krwisty | 29.1.12 | 4 komentarze

Drugi konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich w japońskim Sapporo przyniósł ponowną wygraną gospodarzy. Ponownie, tak jak w dniu poprzednim, na pierwszym miejscu podium znalazł się Daiki Ito osiągając 127,5 oraz 137 metrów. 
Drugą pozycję zajął lider naszej drużyny Kamil Stoch, który skokiem po pierwszej serii 131,5 metra prowadził, jednak druga runda i osiągnięta przez niego identyczna odległość nie pozwoliły na utrzymanie pozycji prowadzącego.

Lider PŚ  Austriak Andreas Kofler tym razem musiał zadowolić się trzecim miejscem na podium, uzyskując w pierwszej serii tylko 122,5 metra, by w drugiej odsłonie poprawić się i uderzyć 135 metrów. Czwarty był Czech Roman Koudelka, piąty Norweg Vegard Haukoe Sklett, a szóstą lokatę zajął groźny przeciwnik Kamila Stocha w pucharowej rywalizacji, Richard Freitag z Niemiec.

Pozostali Polacy nie popisali się tak dobrze jak Kamil. Piotr Żyła, w porównani z dniem wczorajszym, spadł aż o siedemnaście miejsc i zajął 30. lokatę. Krzysztof Miętus wskoczył jak wczoraj na 20. miejsce, Maciej Kot wczoraj był 38., dzisiaj awansował na 28. miejsce, a Stefan Hula nie zaliczył dobrego konkursu i zajął odległą 45. pozycję.

W klasyfikacji generalnej prowadzi nadal Andreas Kofler, drugi jest Anders Bardal, trzeci Gregor Schlierenzauer, czwarta pozycję zajmuje Thomas Morgenstern, a piąty jest Kamil Stoch, który po Japońskich zmaganiach wyprzedził swego groźnego rywala Richarda Freitaga i prowadzi nad nim różnicą 54. punktów.



Wyniki konkursu:

RankBibFIS CodeNameYearNationJump 1Jump 2Points
 1 54 4259ITO Daiki 1985 JPN  127.5 137.0 243.7
 2 56 4321STOCH Kamil 1987 POL  131.5 131.5 241.6
 3 59 4141KOFLER Andreas 1984 AUT  122.5 135.0 241.3
 4 51 4801KOUDELKA Roman 1989 CZE  127.0 129.0 228.0
 5 50 5904SKLETT Vegard Haukoe 1986 NOR  123.5 131.5 220.8
 6 55 5564FREITAG Richard 1991 GER  129.0 120.0 218.8
 7 49 5658PREVC Peter 1992 SLO  119.0 129.5 217.4
 8 47 4367TAKEUCHI Taku 1987 JPN  123.5 128.5 213.9
 9 57 4143MORGENSTERN Thomas 1986 AUT  124.5 123.5 212.7
 10 29 5972FANNEMEL Anders 1991 NOR  122.5 125.0 208.8
 11 45 5987VELTA Rune 1989 NOR  123.5 126.5 208.4
 12 53 2918KRANJEC Robert 1981 SLO  116.0 127.0 208.0
 13 37 2088LOITZL Wolfgang 1980 AUT  122.5 124.0 203.5
 14 58 2934BARDAL Anders 1982 NOR  115.0 132.0 203.2
 15 43 5119KOIVURANTA Anssi 1988 FIN  122.5 124.5 202.4
 16 46 2927NEUMAYER Michael 1979 GER  129.0 120.5 201.6
 16 21 5174STJERNEN Andreas 1988 NOR  118.5 123.5 201.6
 18 38 3104SINKOVEC Jure 1985 SLO  126.5 120.5 198.8
 19 42 1984JANDA Jakub 1978 CZE  124.0 120.0 196.0
 20 22 5302MIETUS Krzysztof 1991 POL  113.5 128.0 194.7
 21 48 3090HLAVA Lukas 1984 CZE  115.5 124.0 188.9
 22 41 4646TEPES Jurij 1989 SLO  119.5 119.5 185.9
 23 35 4226WANK Andreas 1988 GER  120.0 111.0 184.0
 24 27 2852WATASE Yuta 1982 JPN  121.0 115.5 182.7
 25 33 2928FETTNER Manuel 1985 AUT  123.0 111.5 173.9
 26 36 4015HOCKE Stephan 1983 GER  117.5 113.0 172.9
 27 28 2947MATURA Jan 1980 CZE  121.0 112.5 170.6
 28 30 5298KOT Maciej 1991 POL  118.0 107.0 169.9
 29 23 5479JUDEZ Dejan 1990 SLO  121.0 105.5 165.4
 30 44 4325ZYLA Piotr 1987 POL  118.5 110.5 164.8
 31 24 5185MUOTKA Olli 1988 FIN  112.5 80.4
 32 31 5451KOBAYASHI Junshiro 1991 JPN  115.5 78.6
 33 25 2022KASAI Noriaki 1972 JPN  110.0 76.6
 34 40 6296ZAUNER David 1985 AUT  107.0 72.9
 35 39 4025DAMJAN Jernej 1983 SLO  111.0 70.3
 36 52 4197FREUND Severin 1988 GER  106.0 66.5
 37 32 5168ZOGRAFSKI Vladimir 1993 BUL  110.5 65.7
 38 20 1922GRIGOLI Marco 1991 SUI  103.0 64.7
 39 5 5521SAKUYAMA Kento 1990 JPN  98.5 63.1
 40 34 5288HAYBOECK Michael 1991 AUT  107.0 62.9
 41 26 2530TOCHIMOTO Shohei 1989 JPN  107.5 61.8
 42 18 4379YUMOTO Fumihisa 1984 JPN  98.0 60.8
 43 19 4678BOYD-CLOWES Mackenzie 1991 CAN  95.0 60.6
 44 3 2021FUNAKI Kazuyoshi 1975 JPN  98.5 58.7
 45 6 4322HULA Stefan 1986 POL  95.0 57.8
 46 7 1906KARPENKO Nikolay 1981 KAZ  93.0 57.7
 47 4 2016OKABE Takanobu 1970 JPN  97.5 57.5
 48 2 2018YOSHIOKA Kazuya 1978 JPN  90.5 49.9
 49 15 5193INGVALDSEN Ole Marius 1985 NOR  92.5 46.2
 50 12 5336FRENETTE Peter 1992 USA  90.0 38.3


Źródło: informacja własna

Kategorie: , ,


4 komentarze:

  1. Czterech zawodników w 30-stce piękny wynik.
    Dobrze, że ten sezon nie jest nudny ale następny Polak walczy z całą czołówką świata i bardzo dobrze mu to wychodzi.
    Cieszmy się za tem z każdego miejsca na podium bo ja zawsze powtarzam podium to podium miejsce w tym wypadku nie ma znaczenia, liczy się sam fakt, ze to podium w PŚ i z tego trzeba się cieszyć.
    Super wiadomośc od samego rana.
    I mam nadzieję, że to nie będzie tak, że mamy jednegozawodnika znowu a za nim pustka, trzeba nam wreszcie pożądnej drużyny na czym trenerzy powinni się skupić i coś z tym zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobry konkurs i na pewno wartało nastawić budzik. Jednak po drugim, świetnym miejscu Kamila pozostaje mały niedosyt, wszak zwycięstwo było o krok. Sytuacja podobna jak w Innsbrucku. Tam też Kamil skakał jako ostatni. Lecz dzisiaj jury zachowało się zupełnie inaczej niż w Austrii. Tym razem wyczekało dla skoczka walczącego o zwycięstwo, porównywalne warunki do reszty czołówki.
    Kamil i Daiki powetowali sobie ostatnio te niepowodzenia z T4S. Kamil ma nawet cień szansy na KK! Co prawda to bardzo mało prawdopodobne ale jeszcze możliwe. Przecież nie takie przewagi odrabiano w podobnym czasie. Morgenstern zaliczył drugi kiepski weekend z rzędu. Czy to oznacza, że jego forma słabnie? Chyba tak i nie ukrywam, że mnie to cieszy. Bardal z Koflerem również świetne występy przeplatają słabszymi. To szansa dla Kamila i Schlierenzauera. Mam nadzieję, że cenny kryształ, nie trafi w ręce Morgensterna lub Koflera. Mam też nadzieję, że Pointner weźmie Gregora do Italii, bo jeśli nie, będzie to oznaczało "team orders", a skoki to nie F1, czy TdF. Jak Schlierenzauer nie pojawi się we Włoszech, będzie to dla mnie skandalem. Póki co nie stracił zbyt wiele na nieobecności w Japonii.

    Szczytem ekstazy byłoby zwycięstwo Kamila Stocha w PŚ. Jeśli nie on, to chciałbym wygranej Gregora. Jeśli nie ci dwaj, to Bardal. Ostatnim Norwegiem, który wygrał PŚ był... Bredesen w 1994 roku! Skandynawska potęga czeka już 18 lat na KK, a mają ich zaledwie dwie!

    Z dobrej strony w Japonii pokazał się Krzysiu Miętus. Może dlatego, że jego forma wzrosła i warunki na Okurayamie mu odpowiadały. Krzyś lubi mocny wiatr pod narty. Stylem skakania przypomina mi nieco Evensena i jeśli w Vikersund też będzie pod narty to może być mocnym punktem naszej drużyny. Piotrek Żyła orze jak może, raz lepiej, raz gorzej. Dwa razy druga seria to całkiem dobry wynik. Maciek Kot to na pewno największy "japoński" pechowiec. Ma formę na punkty, ale nie aż taką by przeskoczyć mocno niekorzystne warunki, a takie dostawał w prezencie od losu.
    Stefanowi dajmy już spokój. Dla tego sympatycznego zawodnika ze Szczyrku sezon już jest stracony. Może niech lepiej zimę dokończy w kontynentalu, gdzie mniej będzie narażony na chamskie ataki hejterów, lub odpuści całkiem zawody i spróbuje złapać formę na MŚwL. Jest czas do mistrzostw i to może się udać, a ze względu na zbieżność terminów z MŚJ, będzie nam potrzebny każdy zawodnik w przyzwoitej dyspozycji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też nie żałuję tej zarwanej nocy. Budzika nie nastawiałam, bo wcale nie spałam, czekałam. Oczekiwanie umilałam sobie wspominkami z dawnych czasów (skokowych). Konkurs oglądałam w stanie lekkiej nieważkości, co zaowocowało między innymi tym, że pomyliłam Rudzińskiego ze Snopkiem :P (w ogóle już nie kojarzyłam, na jakim programie oglądam i o co chodzi - tak do końca - tylko jakiś dziwny mi się ten "Snopek" tym razem wydawał:) Potem już nie miałam problemu, bo transmisja z polskim komentarzem mi się urwała i dokończyłam oglądać na angielskim Eurosporcie. Golfstrom komentuje fajnie i muszę powiedzieć jako ciekawostkę, że bardzo przejmuje się polskim zawodnikami (momentami prawie tak, jakby był Polakiem). Kawy wypiłam hektolitry. Ale nie, nie żałuje tej nocy. Trochę się czułam, jakbym była tam, na Okurayamie, i pilnowała, żeby nie wydarzyło się nic, co nie powinno się wydarzyć; jakbym trzymała rękę na pulsie. Zawsze mam jakiś dziwny dreszcz oglądają konkursy japońskie, jakbym uczestniczyła w jakiejś rywalizacji na innej planecie, w innym wymiarze:)

    Wyniki obu konkursów podobają mi się. Przez chwilę wczoraj też miałam nadzieję, że Kamil sięgnie po zwycięstwo, ale się nie udało, jednak dwa podia wywalczone w Japonii bardzo pozytywnie nastrajają. Oby tak dalej (i jeszcze lepiej). Reszta naszych nieco gorzej (z wyjątkiem Krzysia), ale czepiać się nie będę - robili, co mogli. Pierwsza wygrana Daiki Ito przyciągnęła nawet pod skocznię trochę kibiców, i zapewne nie żałowali, że przyszli. Miałam nadzieję, że "team orders" w wersji skokowej weźmie w łeb (los lubi być złośliwy). I dobre duchy Okurayamy wysłuchały mnie. Koflerowi i Morgensternowi nie poszło tak dobrze, jak być może oczekiwano. Nie ukrywam, że w walce o kryształową kulę kibicuję Gregorowi, a już na pewno chciałabym, żeby miał godziwą szansę o nią powalczyć. Cieszę się, że Daiki i Kamil wywalczyli sporą porcję punktów dla siebie, przy okazji nie oddając ich innym. Gregor jednak do Predazzo pojedzie. Początkowo ogłosił, że wystartuje dopiero w Willingen, ale dziś oświadczył, że jedzie. Złamał team order? Złamali się sami? Nieważne. Ważne, że tam będzie i będzie miał swoją szansę, by powalczyć. Okurayama okazała się dla niego łaskawa (chociaż tam nie dotarł:) A i Kamil nie wydaje się być bez szans. Mówiło się, że ten sezon nie będzie ciekawy, bo nie ma mistrzostw świata ani olimpiady (jedynie mistrzostwa w lotach). Dla mnie jest jednak bardzo emocjonujący, właśnie przez wyrównany poziom czołówki, bo wiele się może zdarzyć. Za tydzień więc jedziemy do Predazzo:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze małe zboczenie z tematu. Nie tylko zarwałam dziś noc, ale też cały dzień prawie upłynął pod znakiem emocji sportowych. Oglądałam finałowy mecz Nadala i Djokovica w Australian Open. To było coś nieziemskiego. Ten blisko sześciogodzinny heroiczny pojedynek to było coś, co wykraczało już niemal poza wydarzenie tylko sportowe. Dotykało jednocześnie najgłębszej kwintesencji tego, czym jest sport. Obu panów lubię. Kibicuję Rafie, ale też bardzo podziwiam Nole. I kiedy patrzyłam już po tej morderczej walce, gdzie dali z siebie absolutnie wszystko (Nole w pewnym momencie słaniał się na nogach jak bokser po zainkasowaniu sporej dawki ciosów) na ceremonię wręczenia nagród, nie ukrywam, że popłynęły łzy... Szkoda, ze w tenisie nie można zremisować (komu jak komu, ale im dzisiaj to się absolutnie należało). Wielki szacunek. Ktoś mógłby zapytać, czym ja się w ogóle tak przejmuje, przecież ani Nadal, ani Djokovic nie są Polakami. Tylko, że tu wcale nie o to chodzi. Chodzi o walkę, o pragnienie bycia lepszym, i jeszcze lepszym, najlepszym, o wspaniałą rywalizację i przekraczanie swoich słabości, o piękno emocji, jakie nam dają... Dlatego właśnie, śledząc dziś dwa te tak różne wydarzenia, nie czułam żadnego dysonansu. Przeciwnie: to tak jakby dwa elementy tej samej pięknej mozaiki. Skoki są moim sercem i tak zostanie na zawsze. Ale dziś na australijskim korcie ujrzałam coś, co też powaliło mnie na kolana. Dla takich chwil warto żyć. Piękno jest w oczach patrzącego...

    Pozwolę sobie na koniec moich przydługich wywodów (wybacz, Krwisty:) zacytować słowa Rafalea Nadala po dzisiejszym meczu. Dlaczego? Bo są piękne. I mówią tak naprawdę o każdym sporcie to, co najważniejsze.

    "Czujesz ból, cierpisz, próbujesz uruchomić swoje nogi, próbujesz zmusić się do wygrania następnego punktu, tylko jeszcze jednego punktu, jednego gema... Przechodzisz przez takie cierpienie, że palce aż krwawią. Wszystko to jest nie do zniesienia, ale wciąż kochasz ten ból".

    OdpowiedzUsuń

Masz coś do powiedzenia? Napisz w kratce. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy napisanych przez internautów. Niestosowne komentarze będą usuwane. Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania w serwisie WinterSzus.pl. REGULAMIN KOMENTOWANIA