Archiwum strony

LGP Wisła 2012 - Byłem tam

Krwisty | 23.7.12 | 11 komentarze

Piotr Żyła na krwistym 
Letnie polskie święto skoków narciarskich za nami. O czym myślę? O Letniej Grand Prix oczywiście. 
Wisła miała przyjemność gościć przez kilka dni  najlepszych skoczków świata.  
Na skoczni imienia Adama Małysza inaugurowano letni sezon w skokach narciarskich. 



Grand Prix odbyła się w tym mieście po raz trzeci. Działo się dużo i były pewne przygody, ale  po kolei.


Piątek
Siedemnaście reprezentacji z całego świata gościło na ceremonii otwarcia LGP.
Jedenaście wzięło udział w konkursie drużynowym. Po pierwszej kolejce prowadzili Niemcy (Polacy 5.), po drugiej prym wiodła Austria (Polacy 4.), po trzeciej  kolejce górowała Słowenia (Polacy 3.), a po czwartej ostatniej grupie Słowenia utrzymała prowadzenie, nasi zawodnicy wspięli się na drugą pozycję, a trzecie miejsce okupowali Niemcy. Sielanka nie trwała jednak długo, bo do rozegrania drugiej serii nie doszło z prozaicznego powodu.
Na skoczni zgasło światło i zapanowały egipskie ciemności. 

Podium

Tak następnego dnia, opisywał to w rozmowie ze mną prezes PZN Apoloniusz Tajner :
"Wysiadło urządzenie na terenie skoczni, działające przeciw przeciążeniom. Urządzenie, urządzeniem, ale w tym momencie zawiodło też to, że powinien się włączyć awaryjny system oświetlenia, który jest na skoczni, ale czemu się nie włączył, nie wiem. Służbom technicznym zabrakło pięciu minut, gdyż światło przywrócili pięć minut po oficjalnej decyzji FIS o przerwaniu zawodów. Jak się już podejmuje taką decyzję, to już nie można jej z powrotem odwołać. Prawdopodobnie FIS podczas zebrania wyciągnie z tego jakieś konsekwencje i będzie ten problem szerzej omawiany" - zakończył prezes.


Dla naszej drużyny oznaczało to bardzo wysoką, drugą pozycję, która niewątpliwie nas satysfakcjonowała.
Wielu pytało mnie: "Krwisty coś zrobił ze światłem? Ty chyba specjalnie to oświetlenie popsułeś, by nasi byli wysoko" - odpowiadam oficjalnie, to nie ja. Jedyny prąd z jakim miałem wtedy styczność, to ten  w bateriach od aparatów, telefonu oraz delikatny w piwie. ;-)



Sobota
Drugi dzień, to zmagania indywidualne. Dzień nad wyraz dla nas szczęśliwy, gdyż Maciej Kot wygrał w cuglach i znaczenie wyprzedził drugiego, jakże utytułowanego, wielokrotnego Mistrza Olimpijskiego, Szwajcara Simona Ammanna oraz Austriaka Wolfganga Loitzla.
Oj cieszyli się kibice z tego powodu bardzo. Dzień wcześniej podczas drużynówki, na górze skoczni pomagałem Maćkowi wyciągnąć koszulkę spod ciasnego rękawa kombinezonu. Fajny widok, Maciej niedługo skacze, a tu krwisty wisi mu u rękawa i ciągnie koszulkę, a skoczek naciąga się w przeciwnym kierunku.

Tak, tak moi drodzy, te stroje to siedem nieszczęść, a rękawy są tak ciasne, że ręce drętwieją, a zawodnicy sami mają problemy z ubraniem tego.
Na drugi dzień, po wygranej Maćka, tuż po konferencji prasowej, żartowałem do niego, że przyniosłem mu szczęście tym naciąganiem rękawa. I to szczęście w sumie działało przez dwa dni. ;-)






Niezapomnianym dla mnie widokiem, była radość jego brata Jakuba, radość tak szczera, że aż ją nagrałem. O to, co mówił Kuba na świeżo, po skoku brata: "Bardziej się denerwowałem, niż ja bym skakał. Takie emocje były że... (kręci głową z euforią Kuba). Wiedziałem, że jest mocny, że jest w dobrej formie, wiedziałem, że stać go na dobry wynik, ale żeby od razu wygrać to...(znów radośnie z niedowierzaniem kręci głową). Na pytanie, czy będą świętować to zwycięstwo, odpowiedział krótko ze śmiechem: "Mam nadzieję, że coś postawi".

Teraz jedziemy ze sprawami około sportowymi, czyli organizacją zawodów.

Minusy
Wpadki znamy doskonale. 
Padło oświetlenie, czego nie dało się nie zauważyć - powiem kolokwialnie - ślepy by to zauważył (nie obrażając osób niewidomych). 


Drugim problemem dla dziennikarzy z akredytacjami "FOTO", było zamieszanie powstałe wskutek niezdecydowania organizatorów. 
Chodziło mianowicie o to, że zawsze ten kto miał koszulkę "FOTO", mógł wjeżdżać na górę skoczni, by robić ciekawe zdjęcia na belce, podczas najazdu oraz te najpiękniejsze i najbardziej poetyckie, czyli kadry w locie. 
Tak było zawsze, ale nie w piątek i sobotę. Jeszcze podczas drużynówki, dało się jakoś wjechać na górę, choć ochroniarze jedni mówili - że można, inni - że nie wolno. 
W sobotę okazało się, że grupa "FOTO" stoi jak wryta, bo nie wpuszczają na wyciąg! 
Szanowni organizatorzy, czy to tak trudno podjąć męską decyzję? Skoro są jakieś przesłanki ku temu, by nie wpuszczać "FOTO" na górę skoczni, to musicie mówić jednym głosem, a nie każdy z Was gada co innego. 


Z drugiej strony, organizatorzy wyprodukowali ładne koszulki z napisem "FOTO" (zbędne koszta)  i rozdali je fotoreporterom, po to tylko, by zabronić im wjazdu na górę skoczni? W tym momencie, akredytacja takowa nie różniła się prawie niczym od zwykłej dziennikarskiej. Na szczęście nasza interwencja w tym temacie i szybkie działania pewnej dobrze znanej mi osoby, uratowały sytuację i mogliśmy spokojnie pracować. Tyle z minusów, no może nie tyle, bo kiełbaski w strefie gastronomicznej dla kibiców były za drogie, w stosunku do ich, że tak powiem azjatyckiego rozmiaru. Tuż za skocznią w tej cenie dawali rozmiar afroamerykański. ;-)


Co jeszcze dodam do minusów, to mniejsza liczba kibiców, niż  w ubiegłych sezonach, co niepokoi bardzo. 

Plusy
Atmosfera zdrowa i wesoła, mimo często padającego deszczu. Parkingi dla kibiców działały prężnie. Ciuchcia woziła chętnych regularnie, drogi, a także kibelki za bardzo się nie zakorkowały. 
Prowadzący imprezę, Pan Krzysztof Głombowicz dawał swoim zwyczajem czadu jak cholera, publika klaskała, skandowała, śpiewała, robiła falę meksykańską. 


Fan Klub Kamila Stocha pokonał wszystkich w tańcu i zagrzewaniu do boju. Biuro prasowe zaskoczyło dziennikarzy małymi upominkami oraz działaniem prężnym i profesjonalnym. Zaskoczyło nas jeszcze jedną rzeczą - Mistrzostwami Polski, ale o tym wkrótce. 


Katering powiem krótko: WYŚMIENITY. 


Za Simonem Ammannem ganiały duże tłumy, a za Adamem Małyszem ganiały jeszcze bardziej i były jeszcze większe. Patron skoczni dzielnie wypełniał swoją rolę, jego popularność i sława dalej przyciągają niczym magnes. 
Powiem więcej, oprócz tych drobnych wpadek, (oświetlenie to pech) Wisła radzi sobie ponownie dobrze z organizacją zawodów najwyższej rangi. Choć dało się słyszeć głosy rozczarowania wśród kibiców, że nie ma wzorem ubiegłego roku konkursów w Szczyrku, a jeszcze bardziej w Zakopanem. Cóż, wszystko kosztuje, szczególnie, gdy rządzi na tych dwóch skoczniach Centralny Ośrodek Sportu. 

Tak dobrnęliśmy do końca opowieści. Święto skoków jak najbardziej udane dla Polaków. Może nie wszystkich, ale jednak.

PS
Po konferencji prasowej, kończącej zmagania konkursowe w Wiśle, sam Simon Ammann zainteresował się medalem, jaki miałem zawieszony na szyi. Odpowiedziałem mu za co ten medal, a Wam mili czytelnicy opowiem o tym niedługo w następnej notatce.

Teraz zapraszam do obejrzenia filmów i zdjęć. Poczujcie wiślańską atmosferę.

Foto drużynówka w piątek:


Foto indywidualny w sobotę:


Foto Agnieszki Pająk:





Filmy z piątku:

Konkurs


Konferencja




Filmy z soboty:

Konkurs


Konferencja prasowa


Źródło: Informacja własna

Kategorie: ,


11 komentarzy:

  1. Super materiały, świetna robota i gratuluję:)
    Gratulacje również za medal wiedziałam, że staniesz na podium :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze miało być "medalu" :) wszystko pokręciłam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Istne szaleństwo! Krwisty oczywiście przebija wszystkie portale masą zdjęć i fimów. I za to go podziwiam. Godziny naprawdę siedzenia i obróbki przed kompem.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. "(...)bo kiełbaski w strefie gastronomicznej dla kibiców były za drogie, w stosunku do ich, że tak powiem azjatyckiego rozmiaru. Tuż za skocznią w tej cenie dawali rozmiar afroamerykański."

    Dobre :D

    Krwisty miał ostatnio bardzo intensywne dni. On, choć pewnie teraz trochę zmęczony, świetnie się bawił, a my korzystamy całymi garściami z jego pracy.
    Krwistego o zdanie pytają już nawet telewizje:

    http://www.tvs.pl/40069,rewolucja_w_skokach_narciarskich.html

    tak gdzieś po 1:30 filmiku.

    Szkoda tej wtopy z prądem. Naprawdę szkoda. Oby w styczniu wszystko było perfekt i w FISie zapomnieli o tej awarii.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja nie widziałem na parkingu za skocznią parkingowego.Chyba że te prywatne parkingi przed skocznią brały kasę.A kiełbaski które miały ok 10cm długości kosztowały 7zł.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki i powiem Wam, że faktycznie trochę wybity jestem z rytmu, ale świetnie się bawiłem. Uwielbiam skoki na Malince i co roku świetnie się tam bawię. Granda od niedawna też obrabia filmiki i wie najlepiej ile się przy tym człowiek namęczy i czasu poświęci na obróbkę i wrzucanie. Do tego dochodzi grubo ponad tysiąc zdjęć do przebrania i obróbki, to przy tym wszystkim pisanie zajmuje najmniej czasu. Pamiętam jak pierwszą LGP w Wiśle opisywałem, pamiętacie?
    ;-)
    http://www.winterszus.pl/2011/11/wisa-lgp-byem-tam.html Pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Niektóre teksty są wręcz powalające :P

    Świetna relacja, dobrze się spisałeś Krwisty :D
    Tylko podziwiać jak się w ten materiał zaangażowałeś :)

    Fotkami i filmikami pobiłeś wszystkie portale :D

    Jednej rzeczy aby Ci zazdroszczę...:P

    OdpowiedzUsuń
  9. Krwisty, Nie mogę z tego że te dwie fotki umieściłeś w relacji :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie mogę dodać komentarza bezpośrednio do głównego zdjęcia artykułu, więc napiszę go tu:
    Zdjęcie 'rodzinne':
    krwist(y)a Żyła. ;)

    OdpowiedzUsuń

Masz coś do powiedzenia? Napisz w kratce. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy napisanych przez internautów. Niestosowne komentarze będą usuwane. Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania w serwisie WinterSzus.pl. REGULAMIN KOMENTOWANIA