Archiwum strony

Po skoczniach świata: Autostop, parkour i skocznia narciarska

Unknown | 3.6.16 | 0 komentarze

fot. Kamil Soczewka
Wiecie co mają wspólnego skoki narciarskie, parkour i autostop?Mówią, że trzeba mieć w sobie coś z szaleńca, żeby zostać skoczkiem narciarskim. Trzeba mieć też coś z szaleńca, żeby jeździć autostopem, a już zdecydowanie, żeby trenować parkour. Z połączenia tych trzech rzeczy wychodzą więc całkiem nieprzeciętne historie, jak ta, dzięki której zabiorę Was na skocznię w Tomsku...

Kamila poznałam w lipcu zeszłego roku, zupełnie przypadkiem. Moja autostopowa podróż przez Bałkany zaprowadziła mnie i mojego kompana Tomka do Mostaru (Bośnia i Hercegowina). Właśnie tam na Starym Moście spotkaliśmy autostopowicza z Wrocławia, z którym spędziliśmy najbliższe dni podróży. Szybko nam udowodnił, że niestraszna mu żadna wysokość, dach, ani konstrukcja - potrafi wejść chyba wszędzie, bo od prawie dziesięciu lat trenuje parkour.

Właśnie zwiedza Rosję, która jest na trasie jego autostopowej podróży do Tajlandii. Kilka dni temu zupełnym przypadkiem, trafił na szkielet skoczni w sybirskim Tomsku, więc postanowiłam wykorzystać chwilę, kiedy odpoczywa w hostelu z dostępem do Internetu, żeby opowiedział nam trochę o tym, co kibicie skoków narciarskich lubią najbardziej!

Sama skocznia na Akademgorodoku zbudowana w 1950 roku miała punkt konstrukcyjny K70, a w latach 60. organizowano na niej Mistrzostwa Rosji. Niestety po prywatyzacji obiektów na początku lat 90. obiekty w Tomsku stale podupadały i nie są już zdatne do użytku mimo kilkakrotnych planów przebudowy.

O skoczni nie wiedziałem. Kumpel z Czech, Pavel, mieszkający w Tomsku powiedział mi, że idziemy się wspiąć na coś. Pokazał jakieś zdjęcie, ale słabo było widać co to jest, natomiast było widać, że wysoko - od razu mi się spodobało. Jakby nie patrzeć, to jeden z najważniejszych celów mojej podróży, zaliczyć jak najwięcej jak najwyższych miejsc - napisał mi Kamil, kiedy zapytałam jak właściwie znalazł się na skoczni. Zapytałam też jak ocenia dostęp do obiektu i stan konstrukcji, bo w końcu to przecież ważna sprawa, skoro trzeba się na nią wspiąć...

Dostać się do niej nie było najmniejszego problemu, problemem natomiast był obóz wspinaczkowy ulokowany idealnie między podstawami skoczni. Całe szczęście - byłem w Rosji. Zagadaliśmy z szefem, tudzież kimś odpowiedzialnym za cały obóz, po wymianie paru zdań kazał nam wrócić po godzinie, jednak po chwili namysłu kazał nam podpisać oświadczenia, że robimy to na własną odpowiedzialność i życzył powodzenia. Wejście na skocznie oceniam na średnie. Najtrudniejszym elementem okazało się zaufanie niektórym drewnianym elementom, które mimo bycia spróchniałymi były naprawdę mocne. Deska, na której bałem się stać była parę tygodni wcześniej siedziskiem dla 5 osób. Sam szkielet skoczni jest w zaskakująco dobrym stanie, chociaż na szczycie widać, że skocznia się spaliła. Samo wejście, pod względem trudności określam pomiędzy łatwym a średnim, natomiast z punktu zajawki - świetne wejście, naprawdę mi się podobało, zdecydowanie było to coś innego, odmiennego od wspinaczek, do których przywykłem.
Od razu przyszło mi do głowy, że nieświadomie zrobił swój pierwszy krok w karierze skoczniołaza, ale stwierdził, że jest bardziej "wysokościołazem" niż skoczniołazem i to raczej jest podstawowym kryterium w wyborze obiektów wspinaczki. A czy skoczyłby na nartach (w końcu imię ma już do tego idealne!)?

Szczerze? Będąc tam u góry właśnie o tym myślałem. Być takim skoczkiem, ważącym ledwie 60 kg... i wyobraziłem sobie zaiwaniać prawie 100km/h po tej śmiesznej konstrukcji z metalu i drewna tylko po to, żeby z całą tą prędkością polecieć w pustkę 200 m dalej i 100 m niżej. I poczułem się mały przy nich. Jakbym umiał - z chęcią bym skoczył, jakby nie patrzeć marzy mi się skakanie na spadochronie, to dlaczego by nie na nartach? 

Skoków już nie ogląda - oglądał jak był mały, za to słynne wypowiedzi Piotra Żyły nie są mu obce, tak samo jak oczywiście nazwiska Małysza i Stocha. Teraz skupia się na podróży i zdobywaniu wysokości, a przed nim jeszcze wiele azjatyckich kilometrów i obiecał, że jeśli znów przypadkiem na jego drodze wyrośnie jakaś skocznia, to chętnie nam ją pokaże. I trzymam go za słowo!








Fotografie dzięki uprzejmości Kamila, którego podróż możecie śledzić na Facebooku: KAMIL SOCZEWKA




Źródło: informacja własna / skisprungschanzen.com

Kategorie: , , , , , ,


0 komentarze

Masz coś do powiedzenia? Napisz w kratce. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy napisanych przez internautów. Niestosowne komentarze będą usuwane. Wysłanie komentarza oznacza akceptację regulaminu komentowania w serwisie WinterSzus.pl. REGULAMIN KOMENTOWANIA